Dziennikarzu TVP, załóż mundur

Jak zawsze od 2016 r. wybrałam się na manifestację w ramach Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, trzymając w ręku transparent z napisem: „JAREK. Ręce, które męczą”. W odróżnieniu od Jarka nie stronię od kobiet aż tak bardzo, by wysyłać na nie za pieniądze podatników pierdzące spalinami armatki wodne (oni sobie parkują i na włączonych silnikach siedzą np. osiem godzin w ramach walki o czyste powietrze) i aktyw z pałkami.

Zamiast dbać o bezpieczeństwo matek Polek, aktyw rozbijał nas na mniejsze grupy, otaczając każdą z nich i tworząc wokół zwarty mur. Żebyśmy nie mogły spacerować, tylko byśmy stały zastraszone z poczuciem klaustrofobii. Na razie można było jeszcze sobie tańczyć w miejscu, klęczeć, modlić się, wykrzyczeć hasła, pośpiewać czy rozmawiać. Zważywszy że w mojej grupie byłam najstarsza, to było to nawet muzycznie cenne doświadczenie – usłyszałam dużo współczesnej muzyki, następnym razem zapiszę tytuły, by wzbogacić domową playlistę.

Gdy aktyw policyjny tak domykał nasz krąg, poczułam się jak niewolnica Aida w operze Giuseppe Verdiego. Jak wiemy, bo sam to wykrzyczał bez trybu i maseczki w Sejmie, faraon Jarek fantazjuje, by zamurować żywcem domagające się swoich praw Polki w jakimś masowym Grobie Nieznanej Wojowniczki. Wszystkie będziemy siedzieć. W sumie wiele z nas, kobiet, w więzieniu wreszcie odpocznie od pracy, sprzątania i opieki nad domem.

Nie mogę spacerować, bo policja nie puszcza. Hm. Listopad, grudzień styczeń – to miesiące chłodne. Zatem zaczęłam z moim transparentem biec w miejscu, podskoki, kroki z zumby – ćwiczenia kardio w miejscu. Profilaktycznie, bo miałam bardzo dużo warstw i puchową kurtkę na wszelki wypadek. Wiadomo – jak taki naćpany tajniak wali, to po to, żeby zostawiać ślady.

Za mną, na środku Al. Ujazdowskich, stał wóz transmisyjny Radia ZET. Redaktorka nadawała relację, szofer nawet proponował mi łyk gorącej herbaty, ale policja odgrodziła nam toi-toi. Lepiej nie pić. Polskie kobiety niech sikają na ulicy, a policyjny aktyw – zmieni się i myk do swoich WC.

Mój transparent zwrócił uwagę dziennikarki i dziennikarza. Podbiegli. Ona z długim mikrofonem wycelowanym we mnie niczym floret, a on z profesjonalną kamerą z oświetleniem jak piesek za swą panią na smyczy.

„A co to za transparent, niech pani coś powie, niech pani coś powie?”.  Kobieta nie była ani uprzejma, ani przygotowana merytorycznie, a jej twarz wyrażała obrzydzenie, agresję, mikrofon ściskała panicznie, aż bałam się, że biedak pęknie w talii. Często zawodniczki, które mają poważne braki w szkoleniu technicznym, ściskają tak rakietę tenisową, że unieruchamia im się zupełnie nadgarstek i heblują, zamiast grać.

Operator silił się na uśmiech, ale twarz wykrzywiała mu się w grymasie – może to hemoroidy? Ach, ci nasi panowie. Za mało surowej marchewki i rukoli, jelita się buntują. Szkoda, że tylko jelita, a nie umysł mu się buntował. A może ten operator brzydził się podejść do mnie, bo widać, że mam jakieś poważne zaburzenia – o godz. 19 nie klęczę przed kurwizją ani nie jestem w kościele, ani w kuchni, tylko łażę po ulicy, demonstrując niechęć do naczelnika. „Niech pani coś powie niech, pani coś powie”.

Ciekawy pomysł na inteligentne pytanie do wywiadu. Hm. „Dobry wieczór, chyba nie dosłyszałam pani nazwiska. Nie widzę też kostki ani gąbki na pani mikrofonie. Pan zaś nie ma kamizelki z napisem media. Nie chłodno Panu? Nerki wysiądą. Z jakiej państwo są redakcji, do jakiego felietonu czy może programu pragną państwo nagrać wywiad ze mną? Czy tak podoba się pani mój transparent, że podeszła pani do mnie? Co pani sądzi o moim transparencie?”.

Pani „dziennikarka” i pan „dziennikarz” nic mi nie odpowiedzieli, nie przedstawili się, nie pożegnali i nie powiedzieli, dla kogo pracują, z jakiej to redakcji zostali wysłani, by „relacjonować” protest kobiet. Na dźwięk moich uprzejmych pytań – uciekli.

Koleżanki i koledzy po fachu z TVP. Załóżcie mundur służbowy. A jeśli się wstydzicie, odłóżcie pałki i paski telewizyjne do biczowania protestujących do redakcyjnych sejfów, a legitymacje szeryfów Kurskiego albo noście dumnie na piersi, albo, jeśli się wstydzicie, że pracujecie na oglądalność programów z Woronicza i pl. Powstańców, to chodźcie z nami.

Praca czeka na człowieka. Poza mediami narodowymi też można realizować ważne felietony, dokumenty, programy rozrywkowe, podkasty. Zaprawdę łatwiej wam będzie znaleźć ciekawe osoby do wywiadów, jeśli nie będziecie się wstydzili przedstawić. Z tajniakami nie rozmawiam.