Śmierć narodowa

Czuję, że już za momencik, już za chwileczkę mój debiut na Stadionie Narodowym. Zdejmą mnie z boiska martwą na noszach czy dogram mecz do końca?

Każdy Polak zna się na piłce nożnej, a teraz „przynajmniej” 70–80 proc. z nas będzie mogło w reprezentacyjnych szpitalnych piżamach wbiec na murawę. Składy może nie będą ogłaszane na telebimach, bo trudno będzie dzieciom z akademii piłkarskiej wprowadzać nas przez kanał w jedenastkach – raczej większe te nasze drużyny szykują się. Drużyny covidowców poprowadzi na płytę boiska harcmistrz Michał Dworczyk – znany trener wirusologii wyczynowej, który jako doświadczony lekarz chorymi płucami drybluje naprzemiennie lewą i prawą nogą. Trudno będzie go poznać i usłyszeć, gdy z ławki trenerskiej krzyczeć będzie przez hełm i przyłbicę do pacjentów boiskowych swe uwagi. I nie wiadomo, jaki ma pomysł na ustawienie nas na tym Stadionie Narodowym: czy w choinkę, ofensywnie powalczymy, trzech pomocników w linii, przed nimi podłączeni pod kroplówki dwaj łącznicy oraz jeden wysunięty napastnik?

Już nie mogę się doczekać, aż nasz rząd przebrany w modne wojskowe moro w świetle reflektorów sfotografuje się na tle łóżek, kroplówek, respiratorów, jak się pręży swą kampanią wrześniowo-październikową. O, tu minister zdrowia jedzie amfibią najnowszą z dostawą jabłek od Karczewskiego, a tam dr Pinkas każdemu wciska lód do majtek – a może panie wolą do staniczka? Jaja jak czerwone berety – te powietrzne plutony desantem zrzucają seniorom prosto na balkony piętnaste emerytury – lek na samotność i balsam na tęsknotę za wnukami.

Anima sana in corpore sano. Dlatego rząd zamknął siłownie, baseny, sauny, skazując choćby matki Polki takie jak ja, rehabilitujące ciężko schorowane kręgosłupy oraz prawe kolano, na zejście do działań z fizjoterapeutami w podziemiu. Tak, można jeszcze jeździć na rowerze i biegać, ale to o wiele za mało dla nas, pacjentek z ortopedycznymi problemami. Miesiącami rząd nie robił nic, by przygotować się do pandemii, i uznał, że inni też byli takimi kretynami. Tymczasem liczne kluby sportowe i siłownie wykorzystały czas od marca, by zaopatrzyć się w płyny antybakteryjne, system zmian, system wietrzenia i dezynfekcji. A o tym, że w suchej saunie mamy temperaturę 80 st., która niszczy koronawirusa, wiedzą tysiące Finów, Norwegów i Szwedów, ale nie polscy politycy. Zatem matka Polka, która MUSI być zdrowa, by opiekować się dziadkami i dziećmi – nie może wydać części swej ciężko zarobionej pensji na to, by parę razy w tygodniu przez 20 min kurować się w saunie czy przepłynąć na plecach sto basenów. Aha, ta zamożna matka może sobie poćwiczyć – w swej prywatnej siłowni lub przestronnym domu z sauną w ogrodzie…

Dlaczego rząd wraz z wojskiem nie przygotował niewielkich awaryjnych placówek szpitalnych w powiatach, stacji drive thru z milionami testów dla chętnych, tylko każe się piłkarzom schować w szatni, a sam wbiega przed reflektory, machając flagami, szalikami w patriotycznej klęsce? Małe placówki? Phi. Nasza śmierć nie może być intymna, powiatowa, musi być wielka, narodowa. Nielicznym, którzy wirusa pokonają, zwierzchnik sił narodowych przypnie ordery, a w tle zabrzmi pieśń kibiców: „Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało”.