Miasto pokonane

Moje miasto bardzo ucierpiało podczas pandemii. „Miasto niepokonane” brzmi efektownie, ale wirus dokonuje zniszczeń z ziemi i powietrza w każdej z dzielnic. Po nalotach Luftwaffe i egzekucjach obu powstań pozostała dokumentacja fotograficzna znakomitej jakości – cóż, najlepsze aparaty Leica sprawdzały się w rękach fotografów armii niemieckiej.

Czy zniszczenia covidowe w naszych miastach dokumentujemy porządnie? Jako tzw. miastowa powyborczego kaca i bólu odrzucenia odczuwam chyba jakoś lżej tym razem. Daleko mi do pakowania dobytku z zamiarem emigracji. Bo i gdzie? Do Trumpa, na Białoruś czy na Węgry albo do Francji? Kto widział film „Nędznicy”, ten pomyśli dwa razy, nim użyje zwrotu „La belle France”. Narodowe populizmy zaatakowały całą planetę.

Aby chociaż nieco zażegnać kryzys i recesję, a nawet zapaść w mieście, potrzebuję obecnego w ratuszu i na mieście silnego prezydenta. Wirus to dużo bardziej nieprzewidywalny wróg dla miast niż wyciek z rur. W dodatku potrwa nie wiadomo jak długo. Atakuje szkoły, wykurzył ludzi z autobusów. Bankrutują kolejne kawiarnie, restauracje. Zdalna praca sprawiła, że restauracje w biurowcach poupadały. Pustoszeją kolejne lokale, bo ludzi nie stać na czynsz.

Daruję państwu moje ponure fotostory. Drepcąc po moim pokonanym mieście, dokumentuję kolejne miejsca z zafoliowanymi oknami i napisami „wynajmę”. Hotele pustawe, turystyka miejska w odwrocie – ludzie wolą samotne wędkarstwo albo zbieranie jagód na Suwalszczyźnie niż bar hopping czy zwiedzanie muzeów w miastach. Mimo że premier Morawiecki odwołał pandemię, to w kinie, do którego poszłam tydzień temu, prócz mnie siedziały dwie osoby!

Teraz więc czekam na to, żeby prezydent Rafał Trzaskowski „pochylił się” nad słabnącym ludem Warszawy. Mam wrażenie, że wieś odczuwa pandemię lżej niż miastowi?

Nie dziwi mnie wygrana prezydenta Dudy – pisałam o sile tego kandydata już miesiąc wcześniej. Zaś 5 lipca 2020 r. przeczytałam w „Polityce” artykuł o tym, że „3 mln Polek nie chodzą regularnie do ginekologa”. I wtedy to już byłam pewna, że Duda wygra. Korelacja jest oczywista. Nawet kobiety (które i tak mniej boją się lekarza niż mężczyźni) boją się profilaktyki. Czyli nie chcą myśleć o przyszłości. Na razie nie boli, to nie ma co myśleć. Powodami, dla których unikamy lekarza, nie są tylko: brak wygodnego dojazdu, długie kolejki, brak opieki nad dziećmi podczas wizyty. Ważne są jeszcze dwa: boimy się myśleć o przyszłości. Bo ta może być straszna. Lepiej nie myśleć o diagnozie. Bo jeśli jestem chora, to z kim zostawię dzieci, jak temu zaradzę itd. itp.

I drugi powód: wstydzę się swojej nagości, sromu, ciała, tatuażu, siwych włosów na wzgórku łonowym, zapachu, zmarszczek itd. Wstydzimy się myśleć racjonalnie, bo jesteśmy zabobonni. Dziwne te moje myśli? Od Belwederu do sromu? Niekoniecznie. Urządziwszy się w tej populistyczno-konserwatywnej dupie, jaką jest monopol PiS na władzę, nie chcemy myśleć o przyszłości. Kolejne strefy wolne od LGBT? To gdzieś daleko, aż dwie gminy dalej. Recesja? Gorsza od tej z 2002 r. może nie będzie. Fundusze europejskie będą małe? Oj tam, oj tam, to Duda da, przecież Unii kiedyś nie było. Smog śmierdzi i zabija, a Duda opiera się na węglu? Eee, w Bombaju jest gorszy, a moja babcia ma osiemdziesiątkę i dalej zdrowa węglem pali, nawet sama dokłada do pieca.

Choć porażka Rafała Trzaskowskiego nie jest spektakularna, bo mogę się przecież pocieszać, że aż 48 proc. Polaków nie chce stref wolnych od LGBT czy wyzywania nas od „chamskiej hołoty” i może też nie popiera minister Emilewicz wdrapującej się w szpilkach na ambonę, to jednak gorszej klapy lewicy w tej kampanii nie mogę sobie wyobrazić. Klęska Biedronia to totalny blamaż lewicy. Do tego dobry wynik centroprawicy.

Hm. Czyli nawet pandemia, która pokazuje, jak ważne są właśnie postulaty lewicowe – silna edukacja, powszechny dostęp do szkoły, silna służba zdrowia, mocne media publiczne, empatia dla starszych i słabych, godne pensje dla lekarek, pielęgniarzy, szacunek dla ludzi nauki, budowanie wspólnoty europejskiej – to wszystko obchodzi ludzi dojrzałych oraz młodych mniej niż cena musztardy i memy o kocie. A lewica siedzi na kanapie, bywa gościem w polskojęzycznych mediach, schowała Zandberga tak głęboko, że chyba tylko krety go na co dzień mijają, starych towarzyszy wysłała po 13., 14. emeryturę. A rosnąca armia Bosaka się z niej śmieje.