Stara nienormalność

U mnie stara nienormalność, a u Państwa? W wyborach na prezydenta Najjaśniejszej ten sam sprany pojedynek między telewizją narodową a „świeżym” kandydatem PO. Ostatnie trzy tygodnie mam wrażenie, że coś złego stało się z moimi zmysłami, bo ja zupełnie nie czuję tej „świeżości” kandydata, o której jak mantra szczebioczą komentatorki i komentatorzy.

Może powinnam zdjąć już maseczkę i wwąchać się w perfum Platformy? Oczywiście, remonty fasad są mile widziane, lepsze to niż nic, ale żeby potem nie skończyło się jak z remontem ul. Piotrkowskiej w Łodzi. Z tyłu to samo zaplecze – stare, obdrapane podwórka, od late te same na nich składy kolegów rządzą, a dziewczyny zachwycone im kibicują. Jak tylko ogłoszono, że kandydatką na urząd prezydenta RP jest Małgorzata Kidawa-Błońska, pisząca te słowa, tu na tym blogu, krakała, że ten pomysł się u nas nie sprawdzi.

Nie narzekam, ale też nie zaklinajmy rzeczywistości. Cieszę się, że opozycja nie składa broni, ale nie widzę NOWYCH pomysłów na przywództwo intelektualno-duchowe, które porwałoby moje serce i ciało.

Wszyscy konkurenci prezydenta Dudy popełniają ten sam błąd. Nie szanują przeciwnika. Podobnie komentatorzy. Prześcigają się w złośliwej szyderze i wyliczaniu błędów i grzechów Dudy. Ale to przecież wiemy: że „długopis”, że konstytucja zbezczeszczona, że podnóżek prezesa, że pierwsza dama to niema kukła. No dobrze, porechotaliśmy z tym kabaretem o Adrianie, ale co z zaletami Andrzeja Dudy? Nie, ja nie żartuję. Prawie połowa Polaków jednak w nim coś dostrzega, więc lepiej nie udawajmy, że tych mocnych stron nie ma.

Po pierwsze, sprawy godnościowe. Duda płomiennie, patriotycznie przemawiał – to ma kolosalne znaczenie. Dlaczego akceptujemy, że w Szwecji czy USA wielu obywateli ma flagi na masztach w swych ogrodach czy nosi czapki z flagą, a sami szydzimy z tego poczucia narodowej wspólnoty? Może jednak dla wielu Polaków polska flaga jest powodem do dumy?

Po drugie, Dudabus rusza w Polskę. Prezydent starał się jeździć w, jakby to powiedział prof. Piotr Marecki, „Polskę przydrożną”. Czyli de facto przecież całą Polskę! Ludzie nie mogą wyrwać się z malutkich miejscowości, bo drogi są fatalne, bo nie stać ich na bilet czy paliwo – proszę, oto szef przybywa do nich na swoim latającym dywanie.

Po trzecie, polityka historyczna. Duda intensywnie wspierał pewien fragment polskiej historii – ten o żołnierzach wyklętych. Cóż, może i nie jest to, hmm, szczęśliwy pomysł, ale widać, że Polacy nie są gotowi na wychwalanie pacyfizmu – lubią militaria, bohaterski opór, mają głód pojęć takich jak „niepokonani”, „niezłomni” i w ogóle żywot partyzantów w lesie do końca walczących, nawet jeśli bez rozsądku, jest im bliski.

Po czwarte, prezydent Duda skutecznie animował Polonię amerykańską, odwiedzając tamtejsze polskie kościoły. Pamiętał o Polakach, którzy z tragicznych powodów znaleźli się poza obecnym terytorium RP – np. spotykał się z rodzinami polskimi w Kazachstanie albo wręcz starał się je sprowadzić do kraju. Można powiedzieć, że to piękny gest, i wzruszyć się, a można i to wykpić, twierdząc, że Adrian lata sobie po świecie za nasze podatki…

Jestem osobą głęboko ateistyczną. Kongres świeckości to maciupcia grupka Polek i Polaków – bracia i siostry, znajmy proporcje. Gdzie my, a gdzie tłumy na Jasnej Górze czy corocznie obchodzone w polskich rodzinach rytuały: chrzciny i komunie. Znam setki katolików, którzy mogą codziennie narzekać na Kościół, na księży, opuszczać msze czy nie bywać u spowiedzi, ale gdy nadchodzą komunie, to nagle biała sukieneczka i impreza dla sąsiadów i rodziny po prostu MUSI BYĆ.

Prezydent Duda jest katolikiem i się swej wiary nie wypiera. W Najjaśniejszej, powiedzmy sobie szczerze – jest to zaleta. Na koniec wyliczanki: prezydent odgrywał rolę „ojca narodu”. Musi być podtatusiały, ludzie muszą czuć, że mogą zwrócić się do tatusia o pomoc, tatuś pomoże, jest ciepły, jest blisko, wybacza słabszym, bo sam nie jest doskonały.

Myślę, że fakt, że prezydentowi Dudzie brakuje żonglerki językami obcymi, nie jest światowcem – że to w oczach narodu może być jego zaletą… Profesjonalizm bywa przerażający, bo tworzy dystans i kompleks niższości.

Nie wierzę, że dziś telewizja narodowa czy jakakolwiek telewizja jest w stanie tak skutecznie jak kilka lat temu wypromować kogokolwiek na cokolwiek. Jacek Kurski jest jednym z najzdolniejszych menedżerów telewizyjnych, wszak nikt nie odmówi mu wyników oglądalności i pomysłu na twardą propagandę w informacjach przerywaną usypiającą mentalnie tandetną rozrywką w stylu Zenka. Jednak ostatnie dwa lata to przyspieszone dogorywanie telewizji, a pandemia jeszcze bardziej przestawiła wielu Polaków na internety – Netflix i inne platformy mają rekordowe zyski. Młodzi ludzie coraz częściej żyją bez telewizorów – oglądają seriale i jutuberów w smartfonach. Hipsterzy, prekariat czy ludzie, którzy nie należą do grupy białych kołnierzyków parkujących swe służbowe auta w podziemnych garażach, tylko ledwo wiążą koniec z końcem, od lat szukają „niezależnych” i „zbuntowanych” dziennikarzy, wierząc, że takowi zwykle albo nadają w „Niezależnej TV”, albo mają swoje streamingi – dziennikarstwo telewizyjne kojarzy się z „mainstreamem”, manipulacją, komerchą lub rządowymi, a wręcz międzynarodowymi spiskami.

Mimo to opozycyjni kandydaci, żeby wygrać z Andrzejem Dudą, muszą jeszcze lepiej umieć w internety i docenić przeciwnika, analizować jego atuty, ale przede wszystkim przekonać nas, że ta „świeżość” to nie jest gruba warstwa pudru, który ma przykryć skandal z prywatyzacją w całym kraju (nie tylko w stolicy) i stary liberalizm z najntisów, który doprowadził do tego, że tylu młodych nie ma własnego dachu nad głową, a tylu starszych umiera samotnie, zanim dotrze do nich lekarz.