Podważanie

Żyjemy w epoce herosów. I herosek. Trwają igrzyska w podważaniu. Wygląda na to, że podnoszenie ciężarów pozostanie zamrożone, bo podważanie poważnie zyskuje na atrakcyjności. Im zawodnik bardziej twardogłowy, tym chętniej rwie się do rwania i podrzutu. Dzięki wymianie elit polegającej na tym, że każdy niezależnie od wykształcenia, które jest przecież obciążeniem klasistowskim, ma prawo i możliwość wypowiadać się na każdy temat, dziś na macie mamy istny tłum zawodników.

Nie wiem, jakie plany na atrakcyjną ramówkę ma zahibernowany, lecz odmrożony Jacek Kurski, ale może show pt: „Jak oni pierd..lą” okazałby się hitem? Misja to misja.

Kandydat na prezydenta Najjaśniejszej Krzysztof B. przekonywał na przykład, że nie ma „fizycznego dowodu” na to, że planeta Ziemia krąży wokół Słońca. Choć wspaniale byłoby mieć prezydenta astronoma, bo może zobaczyłby poziom skłócenia w Polsce z innej perspektywy. „Dowód fizyczny” – to znaczy jaki? Że niby ręką mam dotknąć Słońca i sprawdzić, czy przypadkiem gwiazda nie podróżuje?

Podczas pandemii wirus podważania szerzy się ekspresowo. Czego to już nie widzieliśmy? Jeden heros już podważał, że profesor nauk medycznych nie potrafi myć rąk. Czekałam tylko, aż wicemarszałek Karczewski (utrącony przez Naczelnika) zaprezentuje, że potrafi myć ręce nogami.

Inny heros, windsurfer, złapał wiatr w żagiel i wypłynął na fali TVP, opowiadając, że nie ma żadnej pandemii. Nie wiem, czy w tle pokazywano masowe pochówki w Brazylii, ale co tam Brazylia – można przecież podważyć, czy Brazylia to jest w ogóle jakiś kraj. Amazonia to przecież same lasy tropikalne – i tak do wycinki.

Podważanie szczepionek to już wyświechtana konkurencja. Niejedna mama i niejeden tatuś chcą w ramach prezentu na Dzień Matki i Ojca sprawić sobie leczenie gruźlicy, odry, a najlepiej choroby Heine Mediny. Troskliwa mama to ta, która nieodporną córeczkę wzmocni matczynym „weź się w garść, przetrwają najsilniejsi”. Samorządowcy i nauczyciele niezależnie od wykształcenia też podważają, ile wlezie. Maseczki, ozonowanie, zagrożenie wirusem – natężą się i coś urwą w tym rwaniu.

Zawodnik Czabański Krzysztof, niedoszły poseł i młody duchem postrach „złogów gomułkowskich”, elita nowoczesnych mediów i władzy, podważył sam siebie, dowodząc, że radiu niepotrzebni są słuchacze. Niska słuchalność Trójki rozpatrywana powinna być jako sukces tejże rady mediów. Co za ulga. PiS podważył misję mediów publicznych, dzieląc słuchaczy na „naszych i nie naszych”. „Nasz” elektorat nie słucha Trójki…

To media publiczne nie mają edukować, intrygować, bawić i informować wszystkich Polaków, a przynajmniej próbować walczyć o uwagę każdego z nich? Można teraz z radia zrobić „kurradio”, bo kurwizja już jest. Redaktor Rachoń może prezentować jazzowy dorobek Andrzeja Trzaskowskiego w ramach „Trzech kwadransów jazzu”, Danuta Holecka może poprowadzić „Gitarą i piórem”, bo ona przecież przeczyta wszystko, co ma podsunięte na kartce, a Marcin Wolski może zastąpić trójkową młodzież – bo co młodzi tacy jak Nogaś czy Szydłowska robili w mediach publicznych? W hejcie na radio publiczne najbardziej zabolał mnie ejdżyzm. „Odspawani po 50 latach od konsolety”… takie opinie słyszałam.

Po pierwsze, Trójka to była sztafeta pokoleń, a po drugie, hm, w czasie pandemii czyż nie troszczymy się o mądrość, talent i doświadczenie naszych seniorek i seniorów jeszcze mocniej, miast stawiać na zbiorową eutanazję dziennikarzy?