Elektryk z kontaktami
Nie chcę skończyć jak Kaspar Hauser. Dlatego od miesięcy traktuję kwarantannę dość niefrasobliwie i należy mi się niejeden mandat od Błaszczaka. Jak wiemy m.in. z arcydzielnego filmu Wernera Herzoga „Zagadka Kaspara Hausera”, wieloletnie siedzenie w zamknięciu nie kończy się happy endem.
Nie dość, że można zapomnieć, jak się rozmawia z ludźmi, nabawić się trwałych zmian w i tak umęczonym mózgu, to jeszcze dobre nawyki szybko ustępują złym nawykom. Komu latami udawało się nie bez trudu zwalczać prokrastynację, ten ma teraz łatwe usprawiedliwienie dla wszelkich zaniedbań. Po co sprzątać? I tak nikt nie przychodzi. Po co jeść pomidory i owoce – szkoda wody na ich mycie z wirusa. Po co ćwiczyć – i tak bikini na plaży nie będzie. Po co szukać pracy? I tak świat bankrutuje. Po co pić mniej wina, jeśli sam prezydent Trump, największy przyjaciel Polski, zaleca polewanie się od wewnątrz substancjami żrącymi.
Dzieci też przeżywają regres. Już w przedszkolu nauczyły się trochę angielskiego, ale po co, granice zamknięte, mamusia i tatuś w obcych językach nie mówią…
Po wyjściu z jaskini łatwo potknąć się o własne nogi. Nawet na trzeźwo. Życie wymaga wprawy większej niż zostawanie w dziupli. Oto moja koleżanka po dwóch tygodniach w domu w końcu wsiadła do auta, by coś załatwić, i natychmiast zaliczyła drobną stłuczkę. Stuknęła jedno auto, zaraz i trzecie w nich wjechało. Ależ cieszyła się, że w ten sposób miała wreszcie jakiś kontakt z ludźmi – spisywanie, załatwianie formalności z ubezpieczycielem. Cieszyła sama sprawczość, akcja. Widziałam kiedyś program dokumentalny o więźniach, którzy po wielu latach opuszczali cele. Wielu z nich po paru dniach na wolności – wieszało się.
Co ma wisieć, niech nie wisi. Kto stara się w czasie paniki epidemicznej działać, ten wie, że nie jest łatwo. Właścicielka zakładu optycznego godzinami negocjuje z… farmaceutkami. Apteki windują ceny za rękawiczki. Bez rękawiczek teraz żaden optyk nie ruszy, a rękawiczki to towar reglamentowany, jak mięso w PRL. Ja działam, próbując ratować moje mieszkanie przed ruinacją. Dzieci nie są teraz mile widziane nie tylko u dziadków, ale i w przedszkolach, których polskie miasta i sanepid nie potrafią przystosować do działania w czasach epidemii, ale też w domach.
W dodatku nie będzie obozów ni kolonii. A według mnie najgorsze, co może spotkać mieszkanie lub dom, to mieszkające w nim dzieci. Mój starszy syn rozwalił już trzy lampy (w tym zwisy sufitowe sztuk dwa), trenując w domu, a młodszy syn zniszczył ściany farbami i flamastrami, nie będąc Banksym. Cała elektryka jakby siada w tej epidemii.
Elektryk to temat wrażliwy w polskiej historii. Jednak czuję, że teraz naprawdę elektryk mógłby uratować moją sytuację, bo coraz ciemniej w mojej jaskini. No ale czy w czasie zarazy można go wezwać? Czy zachowa dystans? Ile taki elektryk ma, za przeproszeniem, kontaktów? Na ile gra kontaktów – czy uprawia tikitakę, czy laga i do przodu? Czy był wcześniej u klientów zakażonych? Poproszę jakiś dokument…
Czy znajdę takiego jedynego, który przyjdzie, wiedząc, że mam dzieci? Może poszukać elektryka młodego – nie w grupie ryzyka. Nie chciałabym zabić elektryka tym, że go wezwałam do pracy. Ale może elektryk, podobnie jak niejedna z nas, woli umrzeć w pracy, jak Tadeusz Łomnicki, a nie bez świadków, samotnie, w jaskini?
Czas kwarantanny niejedna sąsiadka wykorzystuje na remonty i naprawy. Dziwnym trafem materiałów budowlanych nie brakuje. Słyszę stukanie, widzę śmiecie wielkich gabarytów wyrzucane do kontenerów. Czy to dobrze? Punkt widzenia zależy od punktu słyszenia. Remontowe wiercenie i stukanie nie pomaga sąsiadom w pracy. Zdalnej. Do biura wszak nie uciekną po chwilę ciszy.
Komentarze
„… umrzeć w pracy, jak Tadeusz Łomnicki”
Widziałem „Króla Leara” z Gustawem Holoubkiem (Teatr Dramatyczny) i Zbigniewem Zapasiewiczem (Teatr Powszechny). Jaka strata dla polskiej kultury, że nie zdążyliśmy niestety zobaczyć efektów pracy Tadeusza Łomnickiego (zmarł podczas próby w Teatrze Nowym w Poznaniu).
Sklepy budowlane korzystały z przywileju otwarcia w galeriach, wraz ze spożywczymi. Mimo pandemii i zamknięć. Jeść i remontować!
Grzerysz – Ostatnim razem widziałem Króla Leara w Narodowym, z Janem Englertem. Na widowni zasiadał Z. Niemczycki (m.in. „Bryza”).
Był też na widowni aktor Narodowego, były mąż pani Szczepkowskiej.
To mogła być premiera.
@satrustequi 2 MAJA 2020 17:08
„Króla Leara” grali też kilka lat temu w Teatrze Polskim z Andrzejem Sewerynem.
Jednak Seweryn – a tym bardziej Englert – to nie ta sama liga aktorska co Łomnicki, Holoubek czy nawet Zapasiewicz.
17:56
Powiem Ci, że ja byłem jako licealista w Dramatycznym, Król Lear, ale tylko Zapasiewicza dziś pamiętam, który króla nie grał w tym teatrze.
Holoubka w Dramatycznym to dopiero z Pieszo Mrożka pamiętam, początek lat 80. Wielki popis, w tym chodzenie na linach nad sceną. Holoubek należy do aktorów którzy wszystkie role grają niejako podobnie, ale ich osobowość jest taka, że fascynują. Natomiast Łomnicki to mistrz metamorfozy, czyli no aktor par exc.
@satrustequi 2 MAJA 2020 18:01
Zapasiewicz grał tam hrabiego Kentu.
Świetną rolę – bardzo ważną, błazna – zagrał wtedy też Piotr Fronczewski, jeden z moich ulubionych aktorów.
Wracając do Łomnickiego – Emilian Kamiński, mąż Justyny Sieńczyłło, która grała rolę Regany w „Królu Learze” w Teatrze Powszechnym (z Zapasiewiczem w roli tytułowej), opowiadał, że Jack Nicholson przyjeżdżał specjalnie do Polski na przedstawienia Łomnickiego by obserwować jego grę i się uczyć.
18:55 grzerysz
To bardzo ciekawe – o Nicholsonie i Łomnickim, nic nie wiedziałem (może Polański podpowiedział Jackowi!)
Pamiętam tylko że rola Zapasiewicza w Learze w Dramatycznym (świetny teatr to był, jakiś czas temu wróciłem doń po latach na K.Lupy maratońskie przedstawienie wg austriackiego pisarza) ta rola była dynamiczna!
Piotr Fronczewski potrafi zagrać wszystko, jest aktorem niezwykłym i wybitnym. Gustaw jego najbardziej cenił, Fronczewskiego. Po dezercji Kondrata z zawodu.
Dzięki za podpowiedź z hr. Kentu, przeczytam sobie dzisiaj tę rolę!
satrustequi 2 MAJA 2020 19:04
„może Polański podpowiedział Jackowi!”
na 100%.
„świetny teatr to był [Dramatyczny]”
mój ulubiony; kolejne to Powszechny Hübnera i Współczesny Axera.
” K.Lupy maratońskie przedstawienie wg austriackiego pisarza”
to genialne „Wymazywanie” według Thomasa Bernharda. Obejrzałem dwa razy.
Tak. Przeczytałem rolę Zapasiewicza – hr. Kenta.
Wszystkie sztuki reżyserowane przez Grzegorzewskiego w Narodowym – bardzo mi odpowiadała jego reżyseria – miałem przyjemność. Często z małą córką: jesteśmy w foyer na Wierzbowej – A co to za sztuka? pyta – Ślub Gombrowicza. – A my już na tym byliśmy. Ja po 2-3 sekundach namysłu: Nie, to było Wesele Wyspiańskiego.
Jerzego Jarockiego „Ślub” z Trelą, Radziwiłłowiczem, Globiszem w Starym Teatrze (jedyny raz w nim byłem, dobrze trafiłem) ogromnie wspaniałe przedstawienie. Poszedłem po latach na spotkanie z Jarockim na Wierzbowej, na którym opowiadał o tym, na ekranie pokazywano fragmenty.
Jak pada nazwisko Krystiana Lupy to natychmiast przypominam sobie jego wykształcenie (za Wikipedią):
„Początkowo studiował na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. W latach 1963–1969 studiował na Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie (dyplom na Wydziale Grafiki, 1969), później przez dwa lata studiował reżyserię filmową w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi, a następnie reżyserię teatralną w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie w latach 1973–1977”.
A więc niemal 20 lat studiów na kolejno czterech wydziałach czterech uczelni wyższych. Niezwykle wszechstronnie i dogłębnie go PRL wykształciła.
19:57
Na spotkaniu z Lupą w Dramatycznym z okazji Wymazywania też byłem.
Oczekiwałem więcej po najbardziej fetowanym twórcy teatralnym, szczerze mówiąc.
@satrustequi 2 MAJA 2020 19:53
„Jerzego Jarockiego „Ślub” z Trelą, Radziwiłłowiczem, Globiszem w Starym Teatrze…”
Krystian Lupa wyżej ceni Jarockiego „Ślub” z Piotrem Fronczewskim w Teatrze Dramatycznym…
No właśnie co ma robić rodak zamknięty w bloku. Grillować nie wolno, na zakupy też oszczędnie, to zostaje mu dokonywanie ulepszeń w mieszkanku. Może jeszcze puszczać na cały regulator ulubioną muzykę. Gdzie ma się czuć „wolny” jak nie na swoim? 🙂
A tak w ogóle to cisza we współczesnym świecie staje się dobrem coraz rzadszym. Największym zanieczyszczeniem środowiska jest HAŁAS. A wśród działaczy ekologicznych, w tym temacie na ogół cisza.
20:06
Absolutnie. WHO klasyfikuje hałas jako szkodliwe dla zdrowia zanieczyszczenie środowiska naturalnego.
@AOlsztynski 2 MAJA 2020 20:06
„No właśnie co ma robić rodak zamknięty w bloku”.
Na przykład niech sobie poogląda i posłucha transmisji internetowych z licznych i naprawdę świetnych koncertów, oper, baletów i sztuk teatralnych czołowych scen świata…
Tak, wiem, że to żart.
Po „sukcesie transformacji” a la Balcerowicz & Spółka, gdy rzadko kto czyta jeszcze książki a w czołowym w Warszawie kinie dobrych filmów na ambitnych dziełach spotkać można na seansie jedynie kilka lub kilkanaście osób…
Na Joycie u Grzegorzewskiego bawiła się najlepiej ze wszystkich – poważnie przeżuwających strumień świadomości. „Boli mnie głowa, muszę iść do dentysty” – wywołało rechocik:). Dla takich chwil zabiera się dziecko do teatru.
Największy autorytet amerykańskiej epidemii dr Fauci mówi: drugie uderzenie jesienią jest nieuniknione.
@satrustequi 2 MAJA 2020 21:15
Po śmierci Grzegorzewskiego i Jarockiego – a dokładnie po (z czasem) zaprzestaniu grania ich przedstawień – Teatr Narodowy strasznie podupadł. Jak na dwóch kolejnych przedstawieniach (jednym z nich była premiera) wyszedłem w czasie pierwszej przerwy to przestałem tam w ogóle zaglądać.
„Ile taki elektryk ma, za przeproszeniem, kontaktów?”
Znakomite. No i ciekawe ile taki elektryk bierze od punktu.
@satrustequi
2 MAJA 2020
19:50
Cha, cha, dobre, (Wesele -Ślub)
Pozdrawiam Pana i wszystkich uczestników tego blogu, jak zawsze kiedy dyskusja omija politykę, może być bardzo miło.
21:38 grzerysz
W ogóle zdaje się teatr podupadł mimo że cieszy się popularnością. Nie ma tej głębi i tego przeżycia co za bardziej intelektualnych czasów komuny, kiedy słowo ze sceny znaczyło więcej. Nie ma tej publiczności i tej reżyserii, a nawet podejrzewam repertuaru.
21:50
Pozdrawiam Mopusa! Kilkulatka – nie pisałem już – spytała jeszcze czy Wesele i Ślub to nie to samo:)
No tak. Dotychczasowa klasa panów – ostatnio zdeklasowana – przez ćwierćwiecze wyhodowała buca, a teraz na łamach swojej prasy i mediów, roni krokodyle łzy…
Elektryk z kontaktami może prądkować
Taką mało interesującą sytuację zrelacjonuję: Siedzę kilkanaście lat temu w ogródku kawiarnii na Chmielnej i wchodzi do niego niepozorna polska z wyglądu dziewczyna i facet podobny do słynnego amerykańskiego aktora który z lekkim uśmiechem czyta w moich oczach w niego wpatrzonych. Przy stoliku obok siedzi aktor Krzysztof Pieczyński. Para wypija coś przy stoliku w oddali i rusza do wyjścia. Pieczyński – dopiero teraz – wstaje i mówi: William (tak mi się wydaje). Willem Dafoe podchodzi do niego i rozmawiają friendly.
Kolejne kraje powoli otwierają swoje gospodarki i to nawet nie dlatego, że epidemia zdecydowanie się cofa, ale przede wszystkim dlatego, że ludzie zaczynają się buntować (najmocniej w Niemczech i w USA – tysiąc demonstrantów ze strzelbami w Michigan). Bardzo krytykowana przez innych polityków za zbytnią ostrożność jest kanclerz Angela Merkel. Zdarzały się nawet manifestacje (skromne), a przecież Niemcy swój lockdown przeprowadzili bardzo ostrożnie. 1 maja radykalna niemiecka lewica starła się z policją na nielegalnej jak za dawnych robotniczych czasów demonstracji.
Zdecydowani ekstrawertycy najgorzej znoszą pandemię, jak kania dżdżu potrzebując kontaktów międzyludzkich – osuwają się w depresję z ich niedostatku. Introwertycy lockdown mają w d… a nawet lepiej, rozkwitają.
Skecz , słynny dialog przez telefon, Romana Dziewońskiego z Wiesławem Michnikowskim. Przypadkiem wtrącone słowo „sęk ” i się zaczęło …,Tutaj też podobnie , napomknięty Tadeusz Łomnicki i wszyscy o teatrze. Co za naród ! Nie na temat ludku boży !
Kiedyś we Współczesnym, chyba najwięcej do tego teatru chodziłem – po Narodowym, siedzimy w pustym sporo przed godziną i przychodzi do pracy K.Kowalewski z megaponurym wyrazem twarzy. 5min po nim B.Pawlik…z takim wk… na twarzy że!
Na uczelni nas było spotkanie z Hubnerem i Zapasiwiczem, i student pyta Zapasiewicza o to całe misterium teatru…Zapasiewicz: Ale pan jest naiwny, ja przychodzę do pracy, ciężkiej pracy!
W drugiej połowie lat 90. przychodzę do Starej Królikarni na galę wręczenia Złotego Jabłka czy coś w tym stylu dla pary roku miesięcznika może „Pani”; państwo Walterowie laureatami. Żona Gustawa Holoubka mówi do żony Z. Niemczyckiego: patrz jaki przystojny facet… W oddali, w budynku stoi uśmiechnięta Pani Agata zapewne ekstrawertyczka…
Już było kilka wirusów na które nie udało się sporządzić szczepionki, dlatego i tym razem pozostaje to nie do końca pewne.
satrustequi 3 MAJA 2020 17:53
„Kiedyś we Współczesnym, chyba najwięcej do tego teatru chodziłem – po Narodowym…”
Prawie dokładnie 15 lat temu, po śmierci Jerzego Grzegorzewskiego, Piotr Gruszczyński opublikował w „Tygodniku Powszechnym” piękny tekst pod tytułem „Odys odchodzi”. Oto jego fragment:
„Trumny fortepianów i sarkofagi magla często stanowiły część dekoracji. Na scenie, nie tylko w starych dekoracjach, umierali artyści, rozsnuwając powidoki tego, co uwięzione w ich głowach, niewypowiedzianej poezji uciekającej przed porządkiem codziennych znaczeń. Nawet jeśli śmialiśmy się do łez, śmierć zawsze przychodziła po swoje. Taki był jeden z odcieni teatru Jerzego Grzegorzewskiego, zamkniętego przez śmierć artysty 9 kwietnia….
To była wyspa w archipelagu polskiego teatru zupełnie odrębna, oblana wielkim morzem, które dzieliło ją od innych lądów. Panował na niej Król-Duch, poeta, niebywale arystokratyczny, oderwany od szybkiego rytmu zdarzeń, wsłuchany w rytm rzeczy istotnych i własne wizje, tworzący stale nowy świat z przedmiotów przeniesionych, wyjętych z ich codziennego kontekstu, czasem bardzo wzniosłego, które w teatrze jego wyobraźni nabierały nowej mocy, zaskakiwały poetycką siłą rażenia.
Wyspy już nie ma. Odys powrócił na Itakę jedyną możliwą drogą, przez śmierć. Bardzo ubyło teatru w Polsce”.
Tak, bardzo ubyło teatru w Polsce…
grzyrysz 18:23
Grzegorzewski był – sam to sobie wymyśliłem – jakby malarzem, reżyserem-malarzem. Całkiem jak Stańko na trąbce. Pod tym jeszcze filozoficzne podejście do świata.
Beata Tyszkiewicz właśnie nie chciała w teatrze.
To duże wyzwanie, nie z rana, ale po całym dniu normalnego życia, krzątania, wyruszyć tak na godz. 19:00, i znów.
@satrustequi 3 MAJA 2020 19:07
„Beata Tyszkiewicz właśnie nie chciała w teatrze”.
Co do pań w teatrze to radość i satysfakcję sprawiało mi oglądanie Zofii Mrozowskiej i Haliny Mikołajskiej (Teatr Współczesny), Zofii Kucówny (Teatr Narodowy, Teatr Mały), Anny Polony i Teresy Budzisz-Krzyżanowskiej (Stary Teatr), Beaty Fudalej (Teatr Narodowy).
Z panów – oprócz już wymienionych – niezwykle ceniłem nie tak dawno temu zmarłego Władysława Kowalskiego (Teatr Powszechny, Teatr Dramatyczny). Sporo uznania mam też dla Wojciecha Pszoniaka (Teatr Powszechny) i Jerzego Radziwiłowicza (Stary Teatr, Teatr Narodowy).
Oczywiście cenię też Andrzeja Seweryna (Teatr Ateneum, Teatr Polski).
@satrustequi
3 MAJA 2020
12:05
„Elektryk z kontaktami może prądkować”
Pewien elektryk za kontakty dostał Nobla:)
Marlon Brando – filozoficznej dyspozycji aktor amerykański – lubił mówić w wywiadach, pytany o aktorstwo, że wszyscy jesteśmy aktorami. Gramy przed szefem lepiej lub gorzej etc.
Znakomita próbka z wywiadów Brando:
https://www.youtube.com/watch?v=CV1EYEzCsTA
Pomyliłem
https://www.youtube.com/watch?v=BU7Gwv4PRNE
Niemiecki psycholog mówi o zmianach w zachowaniach społecznych jakie mogą wyniknąć z czasu pandemii. Otóż nawet futbol straci przyzwyczajonych dziś do tych emocji i nazwisk fanów, jeśli stadiony pozostawałyby zamknięte przez 2 lata. Czyli generalnie – tworzymy nawyki i czasem tracimy je na rzecz nowych.
W Kraju zdaje się niektórzy są w trakcie odzwyczajania się od wyborów.
I bycia wybieranymi he he!
Cd.
Niestety w tej materii, ukrócenia chamstwa, nowa władza też wiele nie robi. Jestem za zaostrzeniem kodeksu wykroczeń. Choć tak naprawdę nie chodzi o przepisy, lecz o praktykę, wolę polityczną rozprawienia się z aspołecznymi zachowaniami, co wymaga determinacji (coś na miarę burmistrza NY Bloomberga).
Nawet jak „zdeklasowana klasa” podniosłaby larum – w imię obrony wolności i praw człowieka. 🙂
18:00 AO
Nie Giulliani burmistrz?
Profesor Simon nie widzi otwartych teatrów i kin oczami lekarza. Restauracje: widzi tylko ogródki, maseczki zdejmowane na chwilę, do konsumpcji, nie do rozmowy widzi.
W.Buffet sprzedał nie bez straty wszystkie akcje linii lotniczych, a miał ich trochę… Nic z tego przez lata całe nie będzie – mówi.
@AOlsztynski 4 MAJA 2020 18:00
„Nawet jak „zdeklasowana klasa” podniosłaby larum…”
Przedstawiciele „zdeklasowanej klasy” na blogu nadredaktora Szostkiewicza, którzy oczywiście uważają siebie za demokratów z krwi i kości i nieugiętych bojowników o swobodę wypowiedzi, co rusz podnoszą larum i domagają się zbanowania pojawiających się tam przecież niezmiernie rzadko (dba o to skrupulatnie sam nadredaktor) głosicieli „nieprawomyślnych” poglądów. Np. ostatnio pewna dyżurna na tamtym blogu hunwejbinka domagała się wyrzucenia internauty, który ośmielił się napisać, że Małgorzata Kidawa-Błońska jest kiepskim kandydatem na prezydenta, co jest przecież teraz – jak pokazują badania – oczywiste nawet dla większości sympatyków KO…
Faktycznie chodziło mi o Rudolpha Giulianiego. Bloomberg był jego następcą.
Wspomniany wyżej redaktor też mi wycinał wypowiedzi a potem uniemożliwiał odpowiedź. No cóż, takie to kółko wzajemnej adoracji,
Pan Hołownia ma dwa razy więcej zwolenników niż pani Kidawa i to w badaniu w wariancie pełnej frekwencji (nikt nie zostaje w domu z powodu pandemii). Pan Hołownia – mimo że pozbawiony intelektualnego i finansowego wsparcia partii – przewodzi stawce contenderów, gdy pani Kidawa ją zamyka. ..
Wyborcza dzisiaj opublikowała powyższe wyniki.
Na naszych oczach dzieje się historia, widzimy, nie zawsze widząc, że PO schodzi z głównej sceny do niszowych klubów fanów PO.
Dzisiaj dowiedziałem się że kandydatką na premiera była pani Kidawa, ostatniej jesieni, nie pan Schetyna, i że Kaczyński zląkł się debaty na którą wyzwała go pani Kidawa!
„Grzegorz Schetyna jest szefem Platformy Obywatelskiej i na pewno w rządzie będzie miał swój udział. Działamy zespołowo, ale to ja będę podejmowała decyzje – powiedziała w piątek kandydatka Koalicji Obywatelskiej na premiera Małgorzata Kidawa-Błońska (PO). Według niej, skoro prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński nie chce ze nią rozmawiać, to znaczy, że boi się debaty.” tvn24, wrzesień
A tak J.Kaczyński wykręcał się od debaty z M.Kidawą: Kidawa-Błońska odniosła się też do wypowiedzi wicepremiera Jacka Sasina w piątkowej „Rzeczpospolitej”, że debata Jarosława Kaczyńskiego z nią byłaby „podwójnie jałowa”, bo nie jest ona „żadnym realnym liderem politycznym”.
Nasze teatry dramatyczne przygotowują się do wznowienia pracy.
Za portalem dziennika „Rzeczpospolita”:
„Narodowy bierze pod uwagę powrót do gry w połowie czerwca, urlopy w lipcu po to, by 5 sierpnia zająć się intensywnie próbami, z nadzieją na otwarcie sezonu we wrześniu.
– Jak będzie? Nie wiemy – podkreśla Jan Englert. – OBAWIAM SIĘ TEŻ ZMIANY MENTALNOŚCI AKTORÓW I WIDZÓW, ZWŁASZCZA JEŚLI CHODZI O WYMAGANIA ARTYSTYCZNE, CO JEST ZWIĄZANE Z TEATREM ONLINE….
… wracając na scenę, wszystkie teatry muszą zadbać o najwyższą jakość. W dyskusji o tym, czy VOD może zastępować żywy teatr, z dużą ostrożnością trzeba używać przykładu spektakli The National Theatre w sieci. Są przygotowane z myślą o transmisji, zrealizowane z użyciem kilkunastu kamer, z odpowiednim oświetleniem. Ale żywego teatru nie zastąpią”.
Obawy Englerta są słuszne – kto naoglądał się świetnych przedstawień w sieci, z trudem wróci do przeciętniactwa jakie króluje teraz na scenach Narodowego (i oczywiście nie tylko tam). Zapewniam, że w sieci obejrzeć teraz można również doskonały teatr niespecjalnie przygotowany z myślą o transmisji i niekoniecznie zrealizowany z użyciem kilkunastu kamer…
Żywego teatru te przekazy rzeczywiście nie zastąpią ale postawią pod znakiem zapytania potrzebę wyjścia z domu na kolejne byle co.
Z upływem czasu, z dystansu lepiej będzie widać jakim dysonansem było wzywanie do porzucenia demokratycznego kalendarza na czas pandemii, stawianie zdrówka ponad demokrację!, demobilizowanie demokratycznego społeczeństwa!
Dla krótkowzrocznych polityków wszystko jest taktyką i przez krótki czas rajcują się swoim ostatnim gorącym pomysłem. Ale z czasem słoma zaczyna wystawać z pomysłu nie opartego na żadnej dalekowzrocznej strategii.
Dojutrkowatość – powiedziałby wielki Szekspir
Takie będą Rzeczpospolite, jakie młodzieży kształtowanie. Nikt nie ma prawa przesuwać konstytucyjnej daty wyborów. Po pierwsze, nie demoralizować, panie przewodniczący…
https://www.youtube.com/watch?v=ENRMQ-lvj8U
Tusk, Marcinkiewicz, Gowin, nawet zagubiony tym razem Kwaśniewski, i marginalna już po tym co się stało partia PO, postawili się ponad suwerenną demokracją. Czego nie uczynili zwycięzcy tej próby: bezpartyjny Hołownia obywatel, Kosiniak i Koalicja Polska, Biedroń i Lewica, Bosak i Konfederacja. Oni zyskują poparcie społeczeństwa ceniącego sobie demokrację i wybory, dostęp do których straciło za czasów stawiających się ponad demokracją (kreujących demokrację socjalistyczną, czyli przymiotnikową) Bieruta i innych wiedzących lepiej.
Tylko demokracja, nie ma nic lepszego – Churchill
Brando często nie nauczył się dialogu tylko miał go na kartce. Zdradza. A gdy przypominał go sobie z kartki raz umieszczonej w dole, raz w górze, raz z boku, zamyślał się jakby szukając słów, co do dziś oglądacie na moich filmach – mówi:)).
I znowu nie słyszymy głosu osobnego z obozu liberałów, który gdzie jak gdzie ale wśród liberałów winien wystąpić. Znowu stara śpiewka: Bo w jedności leży siła, byle tylko jedna była.
Konformizm nie licuje z indywidualistyczną ideą liberalizmu i stąd ponowne osłabienie pozycji propagatorów idei w oczach młodych wykształconych indywidualistycznych wyborców
Brak wyobraźni, więzy przyjaźni, więc dajcie choć po złotemu…
Dajcie choć po złotemu to o ostatecznym krachu tej formacji. Miała złoty róg, a nie zebrała vatu na 500 plus dla swojego społeczeństwa i nie przyłożyła ręki do organizacji wyborów dla tego społeczeństwa w konstytucyjnym terminie.
Partia która obrzydza 21-wiecznemu społeczeństwu wybory, przeszkadza w ich zorganizowaniu, dokonuje samozaorania. Pamiętajcie kto był twórcą tej chorej koncepcji narracyjnej.
„Bo na scenie życia kiepski aktor grał, choć to mogła wielka sztuka być.”
„Jakim wy prawem o wolności
Uczycie bracia w Rudhym Pravie
Wszak to od waszej, nie ostatni
Zwariował pisarz, Ota Pavel”
To ze słynnej piosenki. Słyszałem ją śpiewaną całą w obecności z-cy członka KC, w 1983r. na zlocie studenckim w pałacyku Kancelarii Premiera pod Warszawą.
Ciąg dalszy był:
Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał
Wrogów poszukam sobie sam
Dlaczego k… mać bez przerwy
Poucza ktoś, w co wierzyć mam”
I trochę matematyki. Mówi się że większość społeczeństwa nie chce głosować w maju. To prawda. Ale niezupełnie. Otóż 40% społeczeństwa nie chce głosować nigdy, pandemia czy niepandemia. Odejmujemy od 100% społeczeństwa te 40% i mamy 60%. Z tych 60% 3/4 potwierdza udział w wyborach. 1/4 nie chce, dzisiaj, bo jutro będzie inaczej jak ze wszystkimi sondażami.
Ergo, przytłaczająca większość uczestników poprzednich wyborów prezydenckich zagłosuje w nich i w 2020r.
Nie żebym kogoś namawiał do uczestnictwa, absencja jest także politycznie ważną postawą i jest od 1989r. honorowana przez nasze demokratyczne prawa i praktykę.
Dojdzie do drugiej tury – wskazuje dzisiejszy sondaż – w której stanie Hołownia. Ulubieniec liberalnych wyborców:
Politolodzy upatrują przyczyn niespodzianki w dobrze przeprowadzonej kampanii Hołowni w mediach społecznościowych. – Hołownia dobrze rozpoznał wyborców 30 i 40-letnich, czyli mityczny trzon liberalnego elektoratu. Od początku jego kampania była obliczona na tę grupę: ludzi dobrze wykształconych, zamożnych mieszkańców dużych miast – podkreśla prof. Rafał Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego.
Od początku, mija właśnie 6 lat, uważałem tę narrację za drogę donikąd i opartą o fałszywe przesłanki. Ale cóż…
Cd.
A może? Może chociaż ci co przyjmują ze zrozumieniem obostrzenia wymagane przez stan epidemiczny, „zaskoczą” że jednak pewne normy i reguły warto w społeczeństwie zachować. Dla wspólnego dobra. Tak jak to się dzieje w dojrzałych, a przecież demokratycznych społeczeństwa.
Nie można tam napierd… młotkiem niezależnie od pory dnia, czy piątek czy świątek. Nie można bezkarnie puszczać na całe osiedle muzyki. Nie można bez żadnych konsekwencji, co weekend urządzać hałaśliwych, trwających do rana libacji.
Gdzie większa swoboda i liberalizm – niż w Polsce?
W drugiej turze, po nieobecności w pierwszej, wielu wyborców PO w tym ważni pójdą głosować i trudno powiedzieć czy będzie to śmieszne czy nie.
Znałem tego żołnierza ze zdjęcia z flagą polską w Berlinie’45 w dzisiejszej Polityce. Nazywał się Gonczarko i miał głos niższy od B Ładysza.
Nieprzyjemna sytuacja w Wielkiej Brytanii. Profesor Ferguson, architect tamtejszego programu walki z koronawirusem, podał się do dymisji po tym jak media wykryły jego schadzkę z kochanką. Nie chodzi o uczucia, lecz o złamanie zasad social distancing które kreował dla kraju.
Microsoft inwestuje miliard dolarów w Kraju żeby z krajowym dostawcą chmury świadczyć usługi w chmurze…
To najpoważniejszy znak, że suszy nie będzie.
Pani Agato, dlaczego u Pani od kilku tygodni nie mozna czytac komentarzy blogowiczow na komputerze (w telefonie jak najbardziej mozna) ? – (takze u pp. Guetty i Matlaka). Inne blogi nic takiego nie ‚wymyslily’.
Za portalem wirtualnemedia:
„Wydawnictwo Zwierciadło łączy redakcje „Zwierciadła”, „Sensu” i serwisu Zwierciadlo.pl. Szefostwo wydawnictwa podkreśla, że decyzja o połączeniu redakcji została co prawda sprowokowana przez pandemię, lecz koronawirus tylko ją przyspieszył, gdyż proces połączenia redakcji przygotowywany był od dawna….
Ponadto wydawnictwo obniżyło wszystkim pracownikom pensje od 20 do 40 proc., a także rozwiązało umowy z sześcioma stałymi współpracownikami”.
Czekam na oficjalne wyniki sprzedaży POLITYKI za miesiąc marzec (pojawią się za jakieś dziesięć dni) a także za miesiące następne. Spadek następował stopniowo ale znacząco od wielu lat lecz teraz może być znacznie gorzej. Z reklamami też pewno krucho. Niezachwiana wiara redakcji w dziewiętnastowieczny dziki kapitalizm i „niewidzialną rękę rynku” lubiła jednak być wspierana intratnymi kontraktami reklamowymi ze spółkami skarbu państwa kiedy rządzili „swoi”.
Stare i tłuste redakcyjne koty zniosą bez problemu znaczące obniżki pensji ale co będzie z młodszymi pracownikami? Ilu będzie musiało odejść z redakcji?
Specjaliści podają tylko górną temperaturę w której koronawirus ginie. Czy to znaczy że w zamrażarce domowej nie ginie?
8:05
„nie mogę” – tyle wiesz, a nie „nie można”
Inni mogą, a więc można.
Na rząd można patrzyć jak akcjonariusz na zarząd. Oczekując wyników finansowych i rozwoju spółki-kraju. Na nowoczesnym rynku wygrywa twórcze podejście typu „Yes, we can”, a managerowie typu”no, we can’t” np. przeprowadzić wyborów he he do not get hired.
Wiele osób jest gotowych płacić za to że prezes rady ministrów mówi to co oni chcieliby słyszeć. Taniej wychodzi kupować sobie ulubiony magazyn lub program telewizyjny.
Hołownia wyprzedził Tuska, Budkę i Kidawę w rankingu zaufania. Do wyprzedzenia pozostali mu Kaczyński, Kosiniak, Morawiecki, Duda i Szumowski.
@satrustequi 6 MAJA 2020 13:44
Niska pozycja Donalda Tuska – najukochańszego przywódcy dla POLITYKI – to poważny cios dla redakcji. Do tego jeszcze gorsze miejsca Borysa Budki i Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. A to już całkowita rozpacz – absolutny brak perspektyw na lukratywne kontrakty reklamowe w przypadku zdobycia władzy przez „swoich”. A bez tego POLITYKA może nie przetrwać. Stąd – jak mniemam – tak dramatycznie nachalna i prymitywna propaganda na jej łamach i portalu.
Firmy przygotowują strategie, które stopniowo pozwolą wrócić pracownikom do biur. Ponieważ muszą zadbać o minimalizację ryzyka i zapewnić swoim zespołom maksymalne poczucie bezpieczeństwa, podczas pierwszej fali powrotów biura powinny zapełnić się w 10-15%. Obecnie w biurowcach przebywa ok. 5% pracowników.
Przeanalizowanie tzw. „employee journey” to kluczowy krok pozwalający na przygotowanie nowej etykiety zachowań i zaplanowanie stref pracy.
Przeanalizowanie, ilu pracowników dojeżdża do biura komunikacją miejską, a ilu własnym samochodem, jaką drogę pokonują od momentu wejścia biura, ile średnio telekonferencji i spotkań mają, czy przygotowują własne posiłki, czy raczej jadają na mieście – aktualna sytuacja wymusi na pracodawcach, aby jeszcze lepiej poznali swój zespół. Celem jest szczegółowe zmapowanie wszystkich potencjalnych zagrożeń.
Wiedząc jak zespół porusza się po biurze i znając dotychczasowe plany aranżacji przestrzeni, firmy mogą przejść do etapu reorganizacji.
To jest – jak twierdzi Telegraph – wiadomość tygodnia:
Decyzja niemieckiego trybunału konstytucyjnego w sprawie zakupu aktywów przez Europejski Bank Centralny jest początkiem starcia o prymat w kwestii władzy sądowniczej, pisze w środę brytyjski dziennik „Daily Telegraph”. Gazeta zauważa, że niemiecki sąd przypomniał euro-sędziom, że to państwa członkowskie są +mistrzami traktatów+, a nie na odwrót.
Niemiecki trybunał konstytucyjny – „w wybuchowym wyroku”, jak określa gazeta – orzekł, że EBC uruchamiając program zakupu obligacji przekroczył swój mandat prawny, a decyzje organów europejskich w tej sprawie nie mają w Niemczech mocy prawnej.
„Żaden kraj nie odważył się na to wcześniej od czasu utworzenia Wspólnoty w 1957 roku. Jest to rewolucyjny moment dla projektu europejskiego” – podkreśla „Daily Telegraph”.
Jak pisze „Daily Telegraph” niemiecki trybunał nigdy nie zgodził się z twierdzeniem Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości o jego prymacie i zawsze zastrzegał sobie prawo do utrącenia prawa UE, jeśli naruszałoby ono niemiecką konstytucję, ale nigdy nie podjął działań w odpowiedzi na to zagrożenie. Teraz stwierdzono wyraźnie, że traktat lizboński nie ustanawia takiej supremacji i że UE nie jest państwem związkowym. „To wypuszcza z butelki wiele ogromnych brzydkich dżinów”….
Czyli pandemia zmieniając świat może również zmienić naszą Unię Europejską, bo twarde stanowisko Niemiec wynika z katastrofalnej sytuacji finansowej Włoch, spowodowanej ostatecznie przez pandemię.
Chyba miał więc rację ten szwedzki ekspert od epidemii który powiedział, że nie rozumie ogromu kroków podejmowanych w Europie przeciw pandemii, że politycy latają jak kurczaki z obciętymi głowami podejmując polityczne, kompletnie nienaukowe, decyzje „chroniące ludność”.
Wszystko rozpieprzą, a wynik zdrowotny na koniec epidemii będą mieli taki jak Szwecja albo gorszy – mówi szwedzki filozof pandemii.