Patostreaming – to nie dla mnie
Wystarczy mi to, że często bywam na polskiej wsi. Regularnie wybieram się z mężem i naszym trzylatkiem na spływy Wkrą. Bo ja to nie poseł Schetyna – doskonale czuję się w terenie.
Tu, w Mazowieckiem, mijając Joniec, Szumin, Pomiechówek, czuję się jak ryba w smole, palec w uchu, królowa Elżbieta na Cejlonie. Jak u siebie – nie widzę różnicy między mazowiecką wsią a miastem. Nie ma żadnej wsi, są tereny wiejskie. Nie wierzę w rolników. Jednego widziałam, ale na banerze TVP – szukał żony. Czyżby udawał, że nie ma konta na Sympatii i Tinderze?
Dogaduję się z ludnością tutejszą. My teraz z jednej gwary. Mega, ogarniam, browar, weź mi to retłituj. Sklepy wiejskie oraz peerelowskie złogi w postaci gieesów (gminne spółdzielnie) zastąpiono stacjami benzynowymi. Z jakim sosem? Kabanos czy parówka? Żabki, Groszki, Mrówki oraz inne gady, płazy, owady – takie same mam pod moim blokiem w centrum stolycy. Chleb wiejski z samopszy w Szuminie? Weź, nie żartuj. Komu by się tutaj piec chciało.
Zamiast oglądać libacje, dewiacje i zachowania ekstremalne transmitowane z ciasnych pomieszczeń przez umęczonych jutuberów walczących o tysiące lajków, wolę paść oczy swojską patologią w miłych okolicznościach przyrody. Lajf zawsze lepszy niż transmisja, a i wzrok się Blue-rayem nie męczy.
Siedzę sobie na kajaczku, spokojny nurt Wkry mnie niesie, tu pliszka, tam ważka, liczne meandry. Co meander, to zabawa-zabawa. Na łąkę da się przecież wjechać autem. Wszystkie drzwi auta otwarte na oścież, seat rozpostarty niczym czasza nad spadochroniarzem, radio włączyła ta parka na pełen regulator, niech się muzyka niesie. Czapla siwa się przesunie. „You my life, you my love”, Patty Ryan. Ejtisy nad Wkrą triumfują tak jak w mieście. Macham wiosłem i przed oczami stają stare teledyski. Ach, te kurtki w marmurki, mężczyźni w szerokich dżinsach podciągniętych pod szyję.
Każdy ma tu nad Wkrą w ręku dużą puszkę piwa. Po prostu nie da się na trzeźwo znieść tak pięknych okoliczności przyrody. Piją ci w kajakach i ci na brzegach, i ci w krzakach, i ci w zbożu. Tutaj w terenie piwo w ręku to jak bagnet dla muszkietera. Bez piwa głupio się w terenie pokazać. Każdemu bez wyjątku dodaje godności, kurażu, wolności i zastępuje cień oraz klimatyzację. W taki upał chłodzimy się w terenie nie cieniem drzew ani wodą ze studni. Naszym orzeźwieniem jest piwo, lałoby się tu u nas na plaży z prysznica plażowego, gdyby taki tu stał.
Wiosłujemy dalej, synek zauważył nurkującego bobra? Nie, to pani siedzi tyłkiem na dnie, po szyję w wodzie, na głowie wianek, w ręku trzyma plastykowy kubek, bieży do niej spalony na czerniaka kochanek z flaszkami. W jednej ręce cola, w drugiej whisky. To z lokalnego sklepiku spożywczego. Nie było tam o 15 już żadnych kajzerek, ale też nie ma na nie specjalnie miejsca. Na półkach co najmniej sto rodzajów alkoholi, każdą ścianę podpierają filary handlu – lodówki z alkoholem.
Może zatrzymamy się na dzikiej plaży, niech syn w piachu się wytarza. Ups, uwaga na grille. Grille jednorazowe porzucone wygaszone albo i nie do końca, czasem biesiadnicy porzucają te jednorazówki z pozostawionymi kiełbasami, psy wyżerają resztki, czasem się w coś wdepnie, ale co tam, wdepnąć w kiełbasę to lepsze, niż wdepnąć w potłuczone flaszki. Kosze plażowe? Żarty? Czy to Rimini albo Poniatówka? To piękny zagajnik, a w nim rojowisko dzikich kiełbas jadowitych jadem kiełbasianym. Narodowy Program Trzeźwości w Kościele. Nie wiem, nie bywam. Ale w terenie? Patostreaming. Na kocach po krzakach bez stanika drzemią na rauszu lokalne piękności zasłonięte parawanami ze zgrzewek.
Dopływamy do Modlina, tu już na szerokiej Narwi wiosłuje się ciężej, nad głowami tanie loty do Edynburga. Wśród nich śliczny żółty helikopter nisko nad wodę schodzi. Popatrz, synku, jaki ładny Strażak Sam patroluje, upał to lasy zagrożone.
Potem w domu czytamy, że dziś nad Wkrą utopił się mężczyzna. Ten helikopter to do niego pędził, ale może zwlekał i tylko zwłoki zebrał. To był ten bohater patostreamingu, którego podziwialiśmy, gdy rechotał w mokrym ubraniu z puszką Królewskiego w ręku, ale poziom rzeki Wkry miejscami jest wyższy niż puszka i pan się już nie wynurzył, mimo że koledzy szarpali go za koszulkę, ale tylko jedną ręką szarpali, bo drugą mieli zajętą piciem. Ech, jego browar się zmarnował, a puszka ryby truje.
Komentarze
Nie czas opisywać Wkry ,jak jesteśmy wkręcani w opary absurdu ,wydobywające się z .szamba.
Patostreaming czyli samo życie. Przerażające. Zwłaszcza to, ile ludzi się w tym dobrze czuje. Zieloni zwiększyli swoją reprezentację w PE, oby to coś dało!
podziwiam meandrowanie w kajaczku, ja jednak mam jak Woody Allen – przyroda, zwłaszcza na wodzie, chce mnie zabić insektami
dorzucę tu jeszcze patostreaming w wykonie Szydło Beaty – dosłowny był, pato spłynęło strumieniem Dunajca, wprost do UE
Nasza Gospodyni o patostreamingu to ja – dla przeciwwagi – o kulturze wysokiej. Mam nadzieję, że będzie mi to wybaczone.
Jakoś przegapiłem w (tych bardzo nielicznych gdzie to grali) kinach południowokoreański film „Płomienie” ale dzisiaj obejrzałem go na Blu-ray dysku. Film luźno bazuje na opowiadaniu „Płonąca stodoła” Harukiego Murakamiego oraz noweli Williama Faulknera pod tym samym tytułem. To znowu – po „Romie”, „Złodziejaszkach” i „Dzikiej gruszy” – absolutnie wielkie kino. Podobnie jednak jak i „Dzika grusza” to dzieło dla bardzo wyrobionego widza. Ale satysfakcja gwarantowana. Film miał premierę na zeszłorocznym festiwalu w Cannes i otrzymał od dziesięcioosobowego międzynarodowego grona krytyków oceniających na bieżąco filmy konkursowe w piśmie „Screen International” najwyższą średnią ocenę: ośmiu krytyków przyznało mu maksymalny stopień „znakomity” a dwóch pozostałych – o oczko niższy „dobry”.
Od dawna nie kojarzę roku, w którym w ciągu kilku miesięcy mógłbym obejrzeć aż cztery wybitne filmy.
Przypomnijmy może z jakich krajów pochodzą: Meksyk, Japonia, Turcja, Korea Południowa.
Celne spostrzeżenia, co do zachowań rodaków. Nasuwa się pytanie o powody takiej „kultury”. Czy aby na pewno jak chcą niektórzy to wina KK i Prezesa? 🙂
Dobry felieton. Fajnie się czytało 🙂
@AOlsztynski
7 czerwca o godz. 8:36
„Nasuwa się pytanie o powody takiej „kultury”. Czy aby na pewno jak chcą niektórzy to wina KK i Prezesa?”
No właśnie.
A jakie są powody poniższej „kultury” (drobny cytat z przemówienia Warlikowskiego)? Czy aby idole POLITYKI – Balcerowicz i Tusk – i ich polityka dzikiego neoliberalizmu, która królowała u nas przez ćwierćwiecze, i którą tak bezkrytycznie i entuzjastycznie popierano na tych łamach, nie są tu bez winy?
„Dzisiaj blisko 40 proc. Polaków nie rozumie tego, co czyta, a kolejne 30 proc. rozumie w niewielkim stopniu. Co dziesiąty absolwent szkoły podstawowej nie potrafi czytać. Aż 10 milionów Polaków (ok. 25 proc.) nie ma w domu ani jednej książki. Analfabetą funkcjonalnym jest co szósty magister w Polsce. 6,2 miliona Polaków znajduje się poza kulturą pisma, czyli nie przeczytało NIC, nawet artykułu w brukowcu. 40 proc. Polaków ma problemy z czytaniem rozkładów jazdy czy map pogodowych”.
Ponadto, przez 3 dekady wmawiano Polakom, że szczytem szczęście jest grillowanie przy piwie…
Po zaliczeniu galerii – w niedzielę…
grzerysz: nie oceniaj Balcerowicza = w moich oczach blaznisz sie :poprostu nie wiesz o co chodzi!
A ten cytat o Polakch: czy potrafisz sie zastanowic nad:
-sensem tej bzdury
– i co njawazniesze : czy moglbys go cytowac za komuny w Polityce z cenura na karku!Wbij sobie do glowy: od 1989 w Polityce , ktora dalej stosuje cenzure, cytowac mozesz kazdego blazna!
!
A propos:
https://antyliberalny1.blogspot.com/2018/05/stan-radiofonii.html
@AOlsztynski
8 czerwca o godz. 15:18
„Z przedmiotu szyderstwa łatwo można wywnioskować jakie są zapatrywania redakcji (a ściślej, właściciela stacji). Wszystko bogato okraszone reklamami”.
To zupełnie jak w POLITYCE. Tylko, że tu z tymi reklamami – szczególnie intratnymi – w ostatnich latach bardzo krucho.
Obrazki nadmorskie też są fajne.
„Siedzi pan tyłkiem” sam na kocu, bo pani na tym kocu już, by się nie zmieściła. Sama zresztą też potrzebuje oddzielnego koca. Łysy łeb, tłuste karczycho, brzuch rozłożony wygodnie na kolanach, w jednej ręce piwo w plastikowym kubku, a w drugiej chipsy. Spokój, szum morza.
..mozna opisywac ,bawic sie patrząc jak rozkwita bałagan !Gazety papierowe przestały dochodzic na tz; zadupia a chmstwo rozkwita jak kaktus na dłoni ,,że gówno bedzie lepiej ,, nie pozdrawia wygranych w wyborach do UE !!!
A wszystko to przez tego liberała J.S. Milla.
Są i współcześni „sponsorzy”, cytuję:
„co niezabronione jest dozwolone”
„róbta co chceta”
„nie dajcie sobie ograniczać wolności”
„nikt nam nie będzie mówić, jak mamy się zachowywać i żyć”
itp.
W popularnym rankingu wyższych uczelni „Times Higher Education” World University Ranking na rok 2019,
polska czołówka – Uniwersytet Jagielloński i Uniwersytet Warszawski – w przedziale pozycji 601-800.
Kolejne uczelnie – Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu, AGH w Krakowie i Politechnika Warszawska – w przedziale pozycji 801-1000. Poza pierwszym tysiącem (miejsca w przedziale od 1001 do 1258) – Uniwersytet Gdański, Politechnika Gdańska, Uniwersytet Łódzki, Politechnika Łódzka, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu, Uniwersytet Śląski i Politechnika Wrocławska.
Innych naszych uczelni nie sklasyfikowano…
Powtórzę za internautą „AOlsztynski”: „Nasuwa się pytanie o powody takiej „kultury”. Czy aby na pewno jak chcą niektórzy to wina KK i Prezesa?”
RAKOWIECKI: NIE BYLIŚMY KŁAMCAMI, BYLIŚMY IDIOTAMI – fragment rozmowy w dyskusji z cyklu „Nasuwa się pytanie o powody takiej „kultury”. Czy aby na pewno jak chcą niektórzy to wina KK i Prezesa?”
Jacek Rakowiecki – za Wikipedią: „W 1989 związał się z „Gazetą Wyborczą” – był sekretarzem redakcji, kierownikiem działu kultury, a także dyrektorem wykonawczym i członkiem zarządu Agory (spółki wydającej dziennik). W 1998 został zastępcą redaktora naczelnego „Vivy!” w wydawnictwie Edipresse Polska. W 1999 awansował na stanowisko redaktora naczelnego tego dwutygodnika. W 2001 objął funkcję redaktora naczelnego tygodnika „Przekrój” po zakupieniu pisma przez Edipresse Polska i przeniesieniu redakcji do Warszawy. W 2002 został wydawcą pionu czasopism luksusowych w spółce Media Styl należącej do wydawnictwa Bauer. W 2003 powrócił do Edipresse Polska i ponownie objął stanowisko redaktora naczelnego „Vivy!”. W 2004 został redaktorem naczelnym miesięcznika teatralnego „Foyer”, który przestał się ukazywać w 2005. W 2006 był zastępcą redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej”. Został odwołany ze stanowiska po tym, jak redaktorem naczelnym został Paweł Lisicki. W kwietniu 2007 dołączył do Media Point Group jako szef nowych projektów wydawniczych, a w lipcu tego samego roku objął stanowisko redaktora naczelnego miesięcznika „Film”. We wrześniu 2012 na stanowisku redaktora naczelnego „Filmu” zastąpił go Tomasz Raczek”.
„Grzegorz Rzeczkowski: Ciekawi mnie, czy czujesz się przegrany jako współtwórca polskich mediów po 1989 roku. Miało być lepiej – jak mówisz – bardziej merytorycznie, a wyszło brukowo.
Jacek Rakowiecki: To, co stało się z polskimi mediami po 1989 roku, obciąża nie tylko mnie, ale i pewne środowisko czy też pokolenie. Wykazaliśmy się straszną naiwnością. Po pierwsze wierzyliśmy, że postęp jest nieuchronny, a to w ogóle jest nieprawda…
Grzegorz Rzeczkowski: …że będzie tylko lepiej….
Jacek Rakowiecki: … komercjalizacja. Ta w przypadku mediów jakościowych oznacza przede wszystkim spłycenie i uproszczenie – żeby było atrakcyjniej, żeby nie zmuszać do myślenia, żeby było bardziej kolorowo i sensacyjnie”.
grzerysz: ten wynik , to takze to, ze tacy jak ty zabieraja glos o Balcerowiczu nie wiedzac o co chodzi! W dyskusji z ekonomista znajacym gospodarke rynkowa wyszedlbys na pajaca! Tj. wynik naiwnego , nie fachowego szkolnictwa od przedzkola do UNI!Osobny temat , ale tym Polityka sie nie zajmuje = zgadnij dlaczego? A czym sie zajmuje; chyba wiesz:glupawa , zbedna krytyka kk i to od 1957!
Inne fragmenty z wywiadu z Jackiem Rakowieckim:
„Jacek Rakowiecki: Moje pokolenie na przełomie lat 80. i 90. było zaczarowane publikacjami Guy Sormana, który opisywał wolny rynek – głównie na przykładach amerykańskich – jako coś zupełnie fantastycznego, co załatwia wszystko. Dobierał takie przykłady, które wówczas nas zachwycały. Dopiero po pewnym czasie niektórzy zrozumieli, że to jest już obłęd – jak choćby prywatyzacja wszystkiego, łącznie z więziennictwem. Później Sorman sam wiele ze swoich tez odwołał, co jest warte odnotowania, bo w Polsce zwolennicy neoliberalizmu, jak Leszek Balcerowicz, do dziś uparcie trwają przy swoim. Ale wówczas taki sposób myślenia miał wyznaczać drogę do jakiegoś świetlanego celu.
Grzegorz Rzeczkowski: Długo żyliście tym złudzeniem?
Jacek Rakowiecki: Bardzo długo do nas docierało, że ani ten rynek nie jest wolny, a nawet jeśli jest, to działa w sposób wyjątkowo krzywdzący, a nie sprawiedliwy….
Po 1989 roku ważnym punktem odniesienia dla mediów stał się Leszek Balcerowicz jako reprezentant pewnego sposobu myślenia. Myśmy go wszyscy entuzjastycznie poparli.
On, stając się symbolem przemian w Polsce po ’89 roku, ważniejszym nawet niż Lech Wałęsa czy Tadeusz Mazowiecki, stał się paradoksalnie takim antysymbolem wykluczonych, których reprezentował Andrzej Lepper. Tylko my wówczas widzieliśmy wyłącznie Leppera, nie widzieliśmy wykluczonych. W związku z tym obrona Balcerowicza była absolutnie nadrzędną wartością. Ze wszystkim innym można było iść na kompromis. Z tym nie. I nie chodziło tylko o obronę Leszka Balcerowicza jako partyjnego lidera, polityka i ministra, ale o obronę pewnej wizji, która sprowadzała się do głębokiej wiary w to, że każdy jest kowalem własnego losu…. W tym była taka upiorna pułapka, że my, broniąc Balcerowicza, broniliśmy całej filozofii, jak się wnet okazało, dziewiętnastowiecznego kapitalizmu”.
Od kilkudziesieciu lat wiem jedno z cala pewnoscia:niefachowiec , na ogol gadula, powoluje sie na drugiego gadule! Ty nie wiesz, podobnie jak ten gadula Rakowiecki , o co chodzi! Czy nie kapujesz , ze wy dwaj , i takze ja , mozemy tylko pisac , ale za nic nie odpowiadamy! Kapujesz przynajmniej to?
Mam cytowac inne wypowiedzi ludzi nie odpowiadajacych za swoje wypociny?
GRZERYSZ:CZY WIESZ PRZYNAJMNIEJ ZE CYTUJESZ TEATROLOGA?Znowu ta fachowosc???????
Podałem wczoraj (bardzo, ale to bardzo odległe) pozycje naszych najlepszych wyższych uczelni w jednym z najpopularniejszych na świecie rankingów („Times Higher Education” World University Ranking).
Oczywiście czołowe miejsca zajmują w nim najlepsze uczelnie brytyjskie i amerykańskie. Ale przecież nie tylko. Na pozycji nr 22 – a więc bardzo wysoko – znajduje się najlepsza chińska uczelnia, Tsinghua University. Na miejscu nr 31 figuruje Uniwersytet Pekiński. Chińczycy (których zresztą ogromna ilość studiuje także na czołowych uczelniach amerykańskich) mają jeszcze w pierwszej setce jedną uczelnię (University of Science and Technology of China), a w drugiej – kolejne cztery. W pierwszej dwusetce zmieściła się też najlepsza uczelnia rosyjska – Uniwersytet Moskiewski im. Łomonosowa.
grzerysz:tym razem nie kpiarsko , do krytycznie myslacego:
– na uczelniach niemieckich niedawno studiowalo wiecej Chinczykow niz Polakow!O tym nikt w Polsce nie pisze , bo najwiecej Polakow , o ile mi wiadomo studiuje we Francji= po co : nauczyc sie produkcji perfum
-mlodzi Niemcy zajmuja czolowe miejsca o ile chodzi o inteligencje w swiecie:o tym w Polsce cicho , sza
-scentralizowany do absurdu sytem zarzadzania krajem i szkolnictwem powoduje nad Wisla zacofanie gosp. i spoleczne trwajace juz setki lat
– a czym sie zajmuje Polityka ?zawsze od 1957 do tylu: krytyka kk
Byloby sie z czego smiac , ale jest to sprawa zbyt powazna i cofajaca Polske o 50-100 lat!