Człowiek bez wątpliwości

Dlaczego wyrażanie niezadowolenia z reform tak przeszkadza ludziom zadowolonym? Przeszkadza im tak bardzo, że zastraszają protestujących żelaznymi kurtynami, nalegają, by policja uciszała nasze gęganie, nazywają nas bydłem, świrami, dyrektor TVP2 każe nam wsadzić „mordy w kubeł”. Jeśli część ludzi jest zachwycona prezydentem Andrzejem Dudą, to niech równie głośno jak my – Polacy protestujący przeciw kolejnym jego pomysłom i podpisom – wyrażają swój zachwyt na ulicach, w napisach na chodnikach, graffiti, w poezji, prozie, artykułach w prasie.

Można też jakąś małą rzeźbę przestrzenną zaprojektować. Prezydent Duda siedzi na ławeczce i wertuje konstytucję? Każdy może się dosiąść i zrobić sobie fotę. Albo może taki pomnik chwały: wagony na torach, w wagonach przerażone postacie sędziów oddalających się w stan spoczynku, a żegnają ich radośnie wiwatujący prezydent Duda z ministrem sprawiedliwości. Trzymają się z ręce. Ojej, zapomniałam, że mieli wiwatować, więc w ręku może długi długopis z wielkim wkładem? Ich wkładem w myśl polityczną kraju.

Agresja albo kpina to najpopularniejsze formy reakcji na protesty. Tymczasem nawet gdyby rząd postanowił polewać mnie szampanem i masować mi stopy – będę niezadowolona ze sposobu, w jaki „reformuje” sądownictwo, edukację, kulturę, zdrowie, rodzinę. Brzydzę się politykami, którzy nie dorośli do parlamentaryzmu, mylą pośpiech z jakością. Prezydent, który wczoraj powiedział, że „nie miał żadnych wątpliwości” co do nowelizacji ustaw o Sądzie Najwyższym i podpisał ją ekspresowo, a następnie uciekł na Hel – po prostu mnie przeraził. Powinniśmy bać się ludzi bez wątpliwości. Mądry, inteligentny człowiek zawsze ma wątpliwości.

Internety obiegła wieść, że pisarka Maria Nurowska z bezsilności ma zamiar przejść na voodoo – wbija szpilki w laleczkę z wizerunkiem towarzysza Piotrowicza. Nurowska pewnie sardonicznie żartuje, ale mnie to nie dziwi — jak trwoga, to do Boga. Wielu modli się, gdy ojczyzna jest zagrożona. Nawet ateiści potrafią się modlić. Religie mają swoje przedziwne rytuały. Lepszy taki wyrok na niby niż skazanie Piotrowicza na karę więzienia.

Niektóre „świry” poczucie bezsilności pamiętają z nie tak odległych czasów, które musieli przeczekać. Część ludzi, która nie uciekła z kraju, z bezsilności znajdowała sobie różne formy protestów. Choćby picie na umór. Da się. Zapijanie teraz jest ułatwione – sklepy już czynne cały czas, a nie od 13. Bardzo wzrosła liczba obywateli odurzających się dopalaczami. Wzrosła też liczba samobójstw. Maciupcie takie apokalipsy – bo to młodzi ludzie nie chcą żyć. Niektórzy obywatele, np. ja, są mniej samodestrukcyjni i protestują, by też dodać otuchy innym świrom – jest nas wielu, trzymajcie się, Dziewuchy.

Ludzie, gdy czują się zagrożeni, nagle stadnie zwracają się ku sobie. Może wrócą prywatki, spotkania w piwnicach, wystawy domowe, koncerty u znajomych. W PRL bardzo modne było spędzanie czasu na działce pracowniczej. Można sobie medytować, uprawiając swój malutki ogródek. Ogrodnictwo miejskie wraca do łask. Botanika jest cudowna. Fascynował się nią sam J.W. Goethe. Znacie np. roślinę chamedafne? Poznałam ją niedawno podczas spacerów po Puszczy Kampinoskiej. Zakazy występowania w mediach czy utratę pracy w instytutach publicznych można sobie rekompensować wejściem głębiej w jakieś hobby. Ponieważ uwielbiam czytać, to chyba wrócę do starych lektur, bo oderwana od koryta na kilka dekad demokratury będę miała czas na książki. „Peereliadę” chyba poczytam sobie na głos na ulicy w ramach protestu. Za to chyba nie ma jeszcze kar?

Być może niektórzy autorzy przestaną być drukowani. No to znów zakwitnie prasa emigracyjna, paryskie klimaty. Na szczęście lubię też motoryzację. Co prawda bydło rzadko prowadzi auta, ale jestem wyjątkową krową. Jak nie starczy mi forsy na paliwo, to nauczę się składać i rozkładać auto na części. To uspokaja i sprawia wrażenie, że mamy na coś wpływ – nie jesteśmy bezradni.