Święta Żabka

„Coś przyrzekła, tego dotrzymać musisz. Otwórz żabie” – rzekł król do swej pięknej córy, która to z początku tej żaby się brzydziła. Bracia Grimm. Pilni zbieracze podań straszą mnie do dziś. Ja też do niedawna unikałam sklepów sieci Żabka, ale odkąd nastał sezon komunii świętych, co niedziela po kościele zaglądam do otwartych Żabek.

To w tej sieci wspólnota katolicka zacieśnia się i zbliża w kolejce do jednej kasy. Tak się złożyło, że Żabki często położone są przy dobrych miejskich działkach. Nieopodal kościołów, które też lubią być centralnie widoczne na dobrej działce. Żabki to sieć małych sklepików, z tandetnym asortymentem sztucznych pączków, twardych jak kamień bułek, napojów składających się z całej tablicy Mendelejewa, okularów słonecznych, które kruszą się łatwiej niż opłatek. W Żabkach często nawala system (kasa), czystość, wybór gazet, ale jedno latem zawsze jest. To lody. Wiedzą o tym wszystkie dzieci wychodzące z mszy.

W okresie komunii lubię bywać na mszach w mojej parafii, bo jest mi miło, że w pustym zwykle kościele ktokolwiek się kręci, oferując towarzystwo sinemu z zimna i cierpienia martwemu Chrystusowi (jeśli będziecie w Warszawie, warto obejrzeć tę marmurową rzeźbę w kościele św. Aleksandra – nie wiem, kto jest jej autorem, może Wy wiecie?).

Ponieważ kazania nie zawsze porywają wiernych, a klękanie i wstawanie z kolan bywa męczącym treningiem duszy i ciała, zmęczeni, odprasowani niedzielni tatusiowie, chcąc wynagrodzić dziatwie – albo i siebie – to, że są dobrymi rodzicami kultywującymi rytuały, po mszy ruszają po nagrodę. Lody na patyku kupione w Żabce po mszy to cudowny przykład „pozytywnego wzmocnienia”. Behawiorysta Burrhus Frederic Skinner karmił pojętne gołębie, opiekunowie w zoo karmią swoje tańczące foczki rybką, trenerzy karmią najlepszych zawodników tytułami MVP, wychowawcy przedszkolni dają nalepki z napisem „dobra robota”, Beata Szydło dała nagrody, w Mordorze dają awanse.

Zaprawdę nie wiem, w jaki sposób otwarta w niedzielę mała Żabka, z jednym pracownikiem, który chce, a nie musi tu być, co więcej, może ją otworzyć późno, a zamknąć wcześnie (wiele Żabek tak robi w niedzielę – działa tylko kilka godzin), stanowi zagrożenie dla rodziny i katolicyzmu. Czy to nie klasyczny przykład tzw. crosspromocji? Kto bywa w kościele rano, ten wraca spacerem przez lody do domu. Niech te adresy współpracują ku wspólnemu zbawieniu w królestwie moim i twoim.

Mnie np. matka nagradzała za liczbę przeczytanych w szkole książek. A jak jeszcze ładnie opowiedziałam, o czym książka była i co o niej sądzę, to nawet zdarzało mi się dostać melbę z waflem! W kościele przecież spotykają się ludzie po to, by czytać słowo Boże i rozmawiać o nim. Nagroda dla dzieciaków i rodziców za wysiłek intelektualny należy się. Bycie na mszy będzie się miło kojarzyć.

Przy okazji otwarta Żabka przyjmie zagubionego obywatela. Mając już loda na patyku, rodziny często idą dalej – do parku. Lody najmilej smakują na ławce w słońcu, gdzie można się ogrzać, póki ciało nasze nie zsinieje z zimna. No chyba, że kościół sam zacznie u siebie sprzedawać lody. Jest to jakiś pomysł, zwłaszcza że można już w kościele płacić kartą. Lub też prócz przyjmowania przesyłek będzie można w Żabce przyjąć komunię świętą. Otwórzmy żabie, gdy puka do nas.