Namiot z niespodzianką

Pesach i Wielkanoc za nami, więc myślę o tych nieszczęsnych, którym nie udało się wstać z grobów i kontynuować podróży. Rząd ogłosił, że w kwietniu raportu z prac komisji smoleńskiej nie będzie, ale w międzyczasie – żeby nie było pustki, podczas której mogłaby zapaść niewygodna cisza nad ekshumacjami – rząd buduje w prezencie dla narodu pomnik na placu Piłsudskiego.

Pomnik jest pod przykrywką. Jajo z niespodzianką. Jadę ja sobie autobusem czerwonym 175 przez plac tenże i widzę z okna, że ogromny namiot tu sobie stoi. Drużynowy Antoni Macierewicz i drużynowy Mateusz Morawiecki wiedzą, jak postawić dobry namiot – lata w harcerstwie procentują. Szczelnie zasunięty, okienka nie ma, farelką jakąś ogromną taki namiot ogrzewać trzeba, a jeśli mieszka w nim sobie kilkudziesięciu budowniczych ukraińskich lub białoruskich, którzy może już makietę ulepili, to jak oni sobie tam w tym namiocie grzeją – farelką? Przed namiotem wypadałoby jakąś kuchenkę turystyczną postawić, ale władza zasłoniła teren wokół namiotu ogrodzeniem. Ogrodzenia to specjalność naszego rządu. Zastali Polskę wolną, a zostawili ogrodzoną.

Prezes miał rację, wręczając Antoniemu Macierewiczowi limuzynę i gabinet w zamian za to, by przestał już nas tymi raportami zamęczać. Kto z Was czyta raporty? Raporty, nawet te z katastrof i pisane przez amerykańskich speców, są nużące, napisane formalnym językiem, bezosobowe, strukturę mają drętwą: introduction, main body, conclusion, opinion. Bestsellerami są „survival stories”, ale w tym przypadku takiej publikacji raczej nie będzie, choć nie zdziwiłabym się, gdyby jakiś orzeł patriotyczny z „Gazety Warszawskiej” coś takiego stworzył. Raport komisji smoleńskiej nigdy nie powstanie, gdyż w raporcie opinię piszemy na końcu tekstu, a raport smoleński powstaje odwrotnie: najpierw teza, a potem main body. Tak się nie da, choćbyśmy byli elastyczni jak Nadia Comaneci czy Magdalena Ogórek. Ekshumacje rząd promuje jako słuszne, Polacy kremują się ze strachu na zapas, tym bardziej pochylam się nad „main body”. „Main body” raportu wrzucone będzie w kompletnym bałaganie z tyłu za zakończeniem, które to zakończenie ułożą u góry.

Smutne nieczytane raporty żółcieją na dnie szuflad, tymczasem pomniki są widoczne. Można sobie zapozować z pomnikiem smoleńskim i hop na fejsa, hop na insta – lepiej to się ogląda niż ekshumacje w nocy i ponowne pogrzeby ofiar, tym razem bez przyjaciół i przemówień prezesa.

Oczywiście pomniki też nie są wieczne. Na przykład przy placu Piłsudskiego stał sobie grób – pomnik Nieznanego Żołnierza – ale pomnik smoleński przyćmi go swą wielkością, by nie powiedzieć – zasłoni. Słusznie. Bezimienni żołnierze, których ten pomnik upamiętnia, polegli wprawdzie na wojnach, ale są mniej znani niż ci, którzy zmarli w katastrofie tupolewa.

Podczas tegorocznych świąt Wielkiej Nocy, m.in. z powodu wyjątkowo złych warunków pogodowych na drogach, poległo 23 rodaków. Ja nic nie sugeruję, ale plac Piłsudskiego ma jeszcze ciut wolnego miejsca i zmieści się tu kilka pomników ludzi, którzy zmarli w wypadkach z powodu złej organizacji podróży, bałaganiarstwa i nieodpowiedzialności kierowców. Tymczasem raport można pisać jeszcze kilkaset lat po to, by nigdy nie powstała jego „ostateczna wersja”.