Jarosławo Bruno

Niektórzy oczyszczają organizm, pozbywając się toksyn za pomocą głodówek lub kąpieli w bani. Bania to jedyne miejsce, w którym ateistka może zmusić się do biczowania. Choćby witką. Inni z kolei starają się zgubić zbędne kilogramy, joggując w fosforyzujących gatkach po mieście lub pływając w basenie wśród fal, chloru, bakterii E. coli i grzybów. Od kiedy naszą ojczyzną zaczął rządzić Jarosław Kaczyński, ja staram się pozrzucać z pamięci kilka zbędnych i niepotrzebnie zapamiętanych lektur.

Żałuję, że amnezją nie można zarazić się jak rzeżączką, bo wtedy wyjechałabym na szkolenie, a tam – wiadomo – przypadkowy seks jakoś spadłby na mnie jak jednostka grom z nieba. Cyk i nie pamiętałabym Mickiewicza:

Hej! Ramie do ramienia! Spólnemi łańcuchy
opaszmy ziemskie kolisko!
zestrzelmy myśli w jedno ognisko,
i w jedno ognisko duchy!

Ramię w ramię jest postawą prowadzącą nas ku przepaści. Po co mamy grać zespołowo, mówi nam partia rządząca, jeśli inni w zespole ciągną nas w dół? Taki żabojad Macron przykładowo zajmuje się tylko gerontofilią i utratą popularności, bo zupełnie niepotrzebnie zabrał się do reformowania Francji. Było nie ruszać tego zakątka świata, który jest jedną wielką skamieniałością z czasów malowideł w jaskini Chauveta. Nie ruszałby Macron swoimi dziecinnymi paluszkami tych złogów, to w końcu Opel przejąłby Peugeota, a polska elektryczna syrenka przejęłaby Renault i Nissana za jednym zamachem. Niemców nie będziemy słuchać, bo wszyscy, łącznie z Turkami, Polakami, Ormianami i innymi imigrantami, są wnuczkami nazistów albo córkami stasistów. A u nas faszystów nie ma, są tylko rodziny z dziećmi, bo wiadomo, że tylko ludzie, którzy nie mają dzieci, są faszystami. Wiadomo, że faszyści nie mają dzieci – tylko od razu wnuki, siostrzenice lub siostrzeńców.

Unia Europejska nie zna się tak naprawdę na niczym, bo nigdy nie była za granicą, czyli u nas. A nas poucza jak głupi belfer. Dla nas tymczasem sto tysięcy euro dziennie to jest nic, bo mamy dobrą koniunkturę i duże harwestery. Płacąc tę karę za wycinkę drzew, i tak przecież zostaniemy na plusie. Bo zarobimy z górką na hurtowej wyprzedaży lasów oraz termach Rydzyka, w których będzie można grzać się w skąpym bikini wśród braci redemptorystów. Lasy nie ferment, można siać do woli, w końcu odrosną. To nic, że za kilka dekad. Rząd PiS będzie trwał wiecznie, więc doczeka. Nasz wódz jest niczym Neymar w Paris Saint-Germain. Za dobry na resztę drużyny. Prezes uważa, że Polska, schodząc na ławkę rezerwowych, wygra mecz.

Osobom takim jak ja – czyli towarzyskim, rodzinnym, lubiącym gry zespołowe, mówiącym językami obcymi, kochającym podróże zagraniczne – po prostu ciężko zaakceptować fakt, że wielkie umysły tego świata wielokrotnie pokazywały, że miały rację, działając, hm, awangardowo. A umysły te były skazane na samotność czy odosobnienie – weźmy choćby takich Giordano Bruno i Vincenta van Gogha. Od dwóch lat staram się dostrzec w działaniach Prezesa coś pozytywnego, coś, na czym mogłabym się wzorować, widzieć w nim trendsettera. Robię to dla siebie, bo nie mam zamiaru w mojej ojczyźnie czuć się jak na obczyźnie. Zamiast szydzić, że stary kawaler – mówmy proszę, że to hipster singiel, wciąż czekający na odpowiednią partię. Zamiast wytykać patriarchalizm – pomyślmy, że jest feministą tak radykalnym, że żadnej kobiecie nie chciał psuć życia. Seksuolodzy zalecają miłość własną, a ta najlepiej smakuje, gdy nikt nie przeszkadza. Zamiast wypominać, że spał, a nie walczył z esbecją, pomyślmy, że uratowała go właśnie jego wsobność. Po co pchać się w tłoku na barykady, a potem ściskać z kolegami pod prysznicem na jakiejś Łubiance.

Po co Prezes ma brylować za granicą znajomością, dajmy na to, języka hiszpańskiego, jeśli język ten używany jest w mało istotnych krajach, nienależących do osi Trójmorza. Niech się lepiej Rumuni czy Węgrzy uczą polskiego. W ogóle po co człowiekowi języki obce? Po to, by był społeczny i się komunikował, ale Prezes woli przemawiać. Wypominanie Prezesowi, że nie ma dzieci, jest grubym nietaktem. Prezes to nie królik. Dzięki temu, że nie musiał tracić czasu na edukację małolatów, mógł poświęcić się zwierzętom futerkowym.

Nie można dopuścić do tego, by wielkość naszego przywódcy doceniona była dopiero za tysiąc lat czy nawet za lat 50. Dlatego już teraz trzeba postawić temu samotnemu jeźdźcowi pomnik na placu Piłsudskiego, a najlepiej przenieść mu Wawel do Warszawy, żeby Prezes nie musiał wyjeżdżać w Święto Niepodległości. Wojewoda mazowiecki już działa i wykroił ten pusty placyk w centrum stolicy, bo PiS, jak wiadomo, lęka się pustki. A nuż się tam jakieś histeryczne protesty zalęgną…