Otchłań etui
Do tramwaju, przystanek Hoża, wsiada mężczyzna, zajmuje miejsce obok mnie. Z kieszeni szortów wyjmuje smartfon. Sprawnym ruchem pojedynkującego się kowboja sięgającego po rewolwer odpala telefon, otwierając etui.
A kuku. Etui jest puste. Brak nabojów. Zapomniał telefonu, wziął puste etui. Następują wyrazy, powiedzmy, zniecierpliwienia, ożeszkurjapierd. Sapanie. Wsuwa puste etui z powrotem do kieszeni. Może zmieniał etui na nowe? Współczuję mu – kobiety zwykle zapominają ważnych rzeczy, gdy zmieniają torebki, a niektóre zmieniają torebki dwa razy dziennie. Duża do pracy i kopertówka na wieczór.
Przystanek Centrum. Pan wyjmuje etui, otwiera, zerka. Znów nie ma telefonu. Telefon nie wrócił. Przystanek Ratusz Arsenał. Gapię się na miasto i myślę o akcji pod Arsenałem. Dlaczego akurat taka nazwa się przyjęła, a nie np. Akcja przy Długiej? Pasażer drapie się po głowie, sięga do kieszeni, jakby chciał sięgnąć tam, gdzie wzrok nie sięga, jakimiś tajnymi kanałami dopełzać do domu, może do pokoju konferencyjnego w biurze, może do szafki na siłce, może u dziewczyny przy łóżku – gdzie mógł był posiać swój telefon. Przecież wszystko tam w tym smartfonie zostawił. Cały swój świat.
Jest jak emigrant bez dobytku dryfujący na skorupie od orzecha pod Statuą Wolności. Cały sztetl porzucony za nim. Apka jakdojadę. Mapa Google miasta. Gdzie on w ogóle jest? Arsenał? Co to dokurnędzy za miejscówka jest? A namiar do mamusi? Kiedyś znał stacjonarny na pamięć, ale matka już stacjonarnego nie ma. Namiar na kumpli – mieli spiknąć się na działce. A Veturilo? Jak wypożyczyć? Będzie trzeba z buta iść.
Gdy wysiadłam przy placu Bankowym, naliczyłam u pasażera pięć zerknięć w otchłań pustego etui. To jak pociąganie z pustej flaszki, jak żucie gumy antynikotynowej, jak wertowanie książki z pustymi stronicami, jak żonglerka bez piłki, jak podlewanie rośliny pustą konewką, jak puszczanie latawca w mieszkaniu, jak poranne witanie się z żoną, która dawno odeszła. Co robiliśmy z naszym czasem w tramwaju, zanim daliśmy się namówić na smartfony?
Komentarze
Niektórzy czytali gazetę, czasem niesłuszną. Byli nawet tacy śmiałkowie co z książką jeździli i nawet czytali. Dziś też można to robić, nawet używając smartfona. Choćby po to żeby przyswajać Pani felietony blogowe. W pędzie do wygód wszelakich rezygnujemy z jakichkolwiek wysiłków. Zwłaszcza intelektualnych. Z przerażeniem obserwuję pogłębiający się brak umiejętności czytania, czy też słuchania ze zrozumieniem. Obawiam się że potrzeba czytania jest dzisiaj rodzajem choroby, nawet niepełnosprawnością, skutecznie leczoną tak, że za lat kilkanaście może będzie miał kto pisać, ale czytać nie będzie komu. Powinniśmy być pod ochroną, ale Boże broń aby tak jak Foka Szara w Bałtyku. Może jestem naiwny, ale sądzę, że nawet z przeciętnego serialu, choćby z jednego odcinka można coś pożytecznego wychwycić. Potrzebne jest jedynie minimalne przygotowanie intelektualne i właśnie po to trzeba czytać. Właśnie koło się zamknęło i znowu jesteśmy w punkcie wyjścia. Nie ma ratunku? Nie dość, że własny wiek (rocznik 54) mnie przeraża to jeszcze i to. Co robić pani Agato? Co robić. Jak dotąd ratunkiem była Polityka, ale jeśli i tę zrepolonizują? Strach się bać
Idealne ćwiczenie wyobraźni, zabieramy z domu same etui i wyobrażamy sobie, jak odbieramy mail, czytamy w wyobraźni posty na fb, lajkujemy wyobrażone foty na insta. A jak nam się znudzi, układamy pasjansa w wyobraźni lub imaginujemy sobie inne gry kulki. Dal twardzieli łapanie dinozałerów w wyobrażonej apce w na wyobrażonym smartfonie.
Parafrazując Poetę: wymyślony dinozaur (albo pokemon), wymyślona apka, wymyślony smartfon…
Niezłe. No tak. Co tu zresztą mówić o młodym korpoludku? Jeszcze gorzej jest z nastolatkami. Czasem mam wrażenie, że my dorośli pozwoliliśmy się im przyspawać do smartfonów, które stały się centrum ich życia: tam są ich gry, znajomi, fotki, muzyka, po prostu cały świat. Może też tutaj kryje się odpowiedź na pytanie, czemu w Polsce tak dramatycznie spada czytelnictwo gazet i czasopism? Gazety czytało się właśnie w środkach komunikacji miejskiej lub podczas śniadania, a teraz zamiast nich pasażer dzierży w ręce komórkę, gdzie jak chce to ma i prasówkę z najnowszych wydarzeń (vide np. google news). Więc po co mu gazeta, która jest duża, nieporęczna i jeszcze może się podrzeć?