Życie w bańkach

Larry Kudlow miał zawał serca, a Państwo nawet nie zająknęli się na ten temat. Znieczulica panuje tu okrutna. Wszyscy pochyleni są nad kolanem prezesa i przez to wielki strateg i przyjaciel Polski Trump nie mieści nam się w kadrze. Tymczasem wykręca szokujące wolty z wprawą mistrza ujeżdżalni.

Doradca Trumpa złapał zadyszkę, próbując nadążyć za zmianami nastrojów szefa. Niby taki z Trumpa wilk z Wall Street, rekin biznesu, a tu co chwila jakieś cła nakłada. Co to za protekcjonizm? Nie ma już freedom handlu? Najpierw fruwa na jakieś spotkania, w realu robi szum, a potem obrażony tłituje, twierdząc, że partner wbił mu nóż w plecy. Uspokaja Chińczyków, a za chwilę cła im serwuje. Być może Larry Kudlow oczekiwał od prezydenta USA konsekwencji oraz spójności, srogo się zawiódł i przez te stresy zawał gotowy. Spójność i konsekwencja są przestarzałe jak pisanie gęsim piórem.

Interpretujmy, proszę, zachowania Trumpa jak sztukę z gatunku commedia delle’arte. Jest wartko, nieco ludowo, na scenie zmienia się maski, kostiumy, są intrygi, zabawne nieporozumienia, bo a to panią myli się z panem, a to panią klepnie się w tyłek, tymczasem tyłeczek należał do pana, jest skłonność do błazenady, a język nie jest akademicki, tylko prosty, momentami wulgarny. Kto chce przypomnieć sobie, jakie scenariusze sprawdzają się w tego rodzaju dworskich intrygach, powinien obejrzeć XVIII-wieczny szlagier „Sługa dwóch panów” w Teatrze Dramatycznym – mam nadzieję, że jeszcze to grają.

Trump to częściowo taki sługa Trudaldin, który myli polecenia swoich doradców i któremu wszystko nieco się miesza, a trochę cynik – bo każdy, żyjąc w kilku bańkach równolegle, nosi kilka masek jednocześnie, zatracając się w tym. To się Amerykanom i (nie tylko) podoba, bo to jest to, co robi każdy z nas.

Bo przecież nieprawdą jest, że to, co piszemy sobie w mediach społecznościowych, jest spójne z tym, co naprawdę myślimy lub robimy. Może pokazujemy się na marszu feministów, a jednocześnie nie pozwalamy żonie pracować? W Opolu opowiadamy mieszkańcom, że mamy korzenie śląskie, a na Mazowszu mówimy, że kochamy Legię. Na spotkaniu z polskimi pielęgniarkami wierzymy, że są wartościowe, a na spotkaniu z ukraińskimi zapewniamy, że w niczym nie ustępują polskim pielęgniarkom. Może walczymy z wycinką drzew, a nie sortujemy śmieci? Może jesteśmy za niskimi podatkami, ale chcemy darmowej onkologii? Na spotkaniu z góralami mówimy, jak premier Szydło, że konwencja antyprzemocowa to wybryk dżenderowy, a potem na spotkaniu z ofiarami przemocy cytujemy mądrości terapeutów z Niebieskiej Linii? Pracując w TVP, powtarzamy, że robimy to dla widzów, a jak nas wywalą, to mówimy, że nie mogliśmy już znieść tej propagandy Kurskiego. Na wywiadówce deklarujemy tolerancję, ale wolimy, żeby akurat w klasie córki nie było czeczeńskich dzieci, bo słabo znają polski, i przenosimy ją do szkoły prywatnej. Może na insta dajemy fotkę z męskiego rowerowego wypadu w góry (za plecami widoczne Świnica i Kozi Wierch), lecz nie dopisujemy, że pod górę zabrał nas autokar?

Można? Można. Trump służy raz półkuli zachodniej, a raz wschodniej. So what? Wiele hałasu o nic, a zawał Kudlow sobie wyleczy bez pomocy Obamacare, które się odkręci dla dobra pacjentów.