Dowódca wypadł z okna

Człowiek nie chce być ignorantem, więc czyta informacje. Ludzie czytający prasę i słuchający informacji powinni otrzymywać dodatek motywacyjny. I mieć gwarancję wolnego łóżka w najbliższym szpitalu psychiatrycznym.

Weźcie Państwo taki nagłówek, który wpadł mi w oko wczoraj na portalu telewizyjnym: „Dowódca antyterrorystów wypadł z okna na imprezie. Dymisje”. Zareagowałam histerycznym chichotem. Mechanizm obronny taki. Była panienka z okienka, a teraz jest maczo z okienka. Okno potrafi sterroryzować. Nieuzbrojone, bez pasa shahida, bez kałacha – mimo to straszy pustką zionące. Jakiś taki obraz bez obrazu – nawet antyterrorysta może wymięknąć. To pewnie w Ameryce. Amerykanie wszystko partaczą, ale nasi chłopcy są specami.

Czytam dalej i groza. Bo to w Lubuskiem było. Narodowy polski spec. Wypadł, ale wpadł potem z impetem z powrotem? Antyterroryści znani są z wpadania z impetem przez wyważone drzwi lub prosto z helikoptera na dach wpadają. Nie. Człowiek nie żyje. Pewnie kogoś ratował, może samobójcę, a wysoki budynek był. Nie. Piętro pierwsze. Nikogo nie ratował. Wypadł „podczas towarzyskiej imprezy, w trakcie szkolenia” i był „dowódcą pododdziału antyterrorystycznego. Trwała wtedy impreza, której towarzyszył alkohol”.

Skołowana do szpiku kości zaczynam śmiać się już histerycznie. Akurat na szkolenie się wybieram. Mąż dokucza mi z tego powodu od paru dni, mówiąc, że jak chcę popić, to nie muszę aż na szkolenie jechać. Ale nie o to chodzi. Chodzi o styl i ton tej notatki. Kto to pisze? Przy okazji: kto szkoli z pisania rzeczników komend? Alkohol jako towarzysz. Impreza nie była samotna. Ktoś jej towarzyszył. Alkohol. Muzyka towarzysząca, alkohol towarzyszący, wierny towarzysz alkohol. Tymczasem piętro było pierwsze, a facet nikogo nie ratował. Może poniosły go skrzydła husarskiej fantazji, poczuł się supermanem, a może usiadł na parapecie i pijany po prostu oparł się o szybę, której nie było?

Cóż, nawet w zawodach zaufania publicznego znajdują się ludzie w szponach nałogu, myślę sobie. Smutek. Czytam, że człowiek ten nie żyje, myślę o jego rodzinie. Żona całe życie bała się, że mąż antyterrorysta polegnie w akcji bojowej, a tu nagle telefon ze szkolenia w miasteczku nieopodal. Boże. Czytam dalej. Zmarł on jeden, ale pijani byli prawie wszyscy. Rano nie stawili się na badanie alkomatem. Znów salwuję się śmiechem, bo co to za odwrócona rola – zwykle przecież to mundurowy każe dmuchać cywilowi. Zagrożeniem są kierowcy na podwójnym gazie albo lekarz na rauszu. Teraz dmuchają w rurkę policjanci. Ale czy przeprowadzający badanie na komisariacie trzeźwy? Francuzi umieją zrobić odwróconą tartę z jabłkami (tarte tatin), a Polacy wypiekli sobie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych do góry nogami. Pijana policja chroni trzeźwych (?) obywateli.

Czytam dalej. „11 funkcjonariuszy traci swoje stanowiska. To naczelnicy, komendanci powiatowi i ich zastępcy”. Ta groteskowa tragiczna wiadomość przyda się na pewno przestępcom. Pędem do lubuskiego, bo tam cała policja siedzi za kratami lub na izbie wytrzeźwień. Zaprawdę bez znieczulenia ciężko konsumować niusy.