Zajeździmy krowę historii

To, że minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński wraz z ministrem obrony narodowej oraz żołnierzem Wojsk Ochrony Pogranicza nie odróżniają krowy od klaczy zupełnie mnie nie dziwi, ponieważ edukacją zajmuje się w Niepodległej minister Czarnek. U nas stawia się na religię, a nie na nauki przyrodnicze i ścisłe.

Podejrzewam, że panowie ci wysłani na targ po cukinię wróciliby z ogórkiem, a wysłani po brokuł przynieśliby kalafior. Na koniach to znał się major Adam Królikiewicz-Harasimowicz, ułan, olimpijczyk i człowiek, który nie spał do południa, a na koniec ciekawego życia zmarł w siodle na planie „Popiołów” Andrzeja Wajdy. Kto pragnie wiedzieć o majorze więcej, niech czyta książki jego wnuka Cezarego Harasimowicza.

Kobyłę historii zajeżdżał zaś prof. Karol Modzelewski. Jednak kto służy w Straży Granicznej, nie ma zapewne czasu zawracać sobie głowy czytaniem książek. Trwająca pandemia koronawirusa okazuje się ścigać z epidemią głupoty. Czuję, że i ja padam ofiarą tychże. Nie wiem, czy stereotyp głoszący wszem wobec, iż Japończycy, a Chińczycy to już w ogóle ho ho ho, z wielką estymą traktują ludzi starszych lub tych wyżej w hierarchii służbowej, jest prawdziwy. Niech oni sobie tę estymę mają, a ja wiem swoje.

Z wiekiem widzę, że codzienna krytyka, którą serwują mi moi synowie (starszy Jakub ma lat 15, a młodszy Antoni ma lat 5), jest krytyką słuszną. Wczoraj Antoni tuż po przebudzeniu rzucił mi w twarz: „Mamo, ty nic nie wiesz i na niczym się nie znasz”. W drodze do przedszkola powiedział mi też, że „ty nie wiesz nawet, że istnieją na świecie czarne tygrysy o twarzy psa”. Jakub nigdy nie prosi nas o pomoc w odrabianiu lekcji, gdyż wie, iż nie potrafimy nawet drukować w 3D. Dzięki temu nie wiemy w ogóle, jak i czy się uczy – sprytne to bardzo z jego strony, to nieproszenie o pomoc w lekcjach.

Ludzie jak Mariusz Kamiński, jak Michał Dworczyk, czyli starcy po czterdziestce czy po pięćdziesiątce, od których czuć już zapaszek naftaliny, nie powinni w ogóle dotykać się jakichkolwiek konferencji ani zajmować odpowiedzialnych stanowisk. Nauczyli się nowej gadki o „wojnie hybrydowej”, a przecież nawet w głupie Simsy czy „Cyberpunka” nie potrafią. O wysyłaniu mejli do starszego zastępowego nie wspomnę – a wróg czuwa i czyta.

I teraz masz, babo, placek. Wojnę hybrydową toczy przeciwko nam od lat armia Putina, my już nawet nastraszyliśmy Rosję supernową formacją, wypasioną Obroną Terytorialną, marsz, marsz, za przewodem Antoniego, aż tu się jednak coś z kierunkami popierniczyło, bo sami przeciwko sobie produkujemy fejkniusy na konferencjach dotyczących bezpieczeństwa ojczyzny.

Mieliśmy straszyć inwazją obcych, a straszymy Polaków tym, że elity odpowiedzialne za obronność nie potrafią zebrać i przygotować materiałów informacyjnych o sytuacji na froncie. Równie dobrze przez roztargnienie taka zagubiona w świecie i starsza osoba jak Dworczyk czy Kamiński mogłaby do marynarki sobie granat wsadzić zamiast poszetki i samozapłonu dokonać. Kogo mamy się bardziej bać? Nastolatka, który zmarł w lesie, czy polskich ministrów? Jeśli ten strażnik graniczny nie odróżnia karty pamięci od starego dobrego pornosa na VHS, to jak on będzie dronami operował? A jak melexem na stację paliw podjedzie? A jak pomyli sunnitów i szyitów? Granice głupoty są płynne. Tu byle drut nie pomoże.

Po tej konferencji, w której brał udział funkcjonariusz Straży Granicznej w mundurze, zaczynam bać się już nie tylko o zdrowie bezbronnych imigrantów i uchodźców, ale też o funkcjonariuszy tejże Straży Granicznej. Jeśli nie są w stanie odpalić filmiku na prezentacji albo przemówić dowódcom do rozsądku, zanim dojdzie do odpalenia filmu, to co dopiero dzieje się na poligonie, gdzie można się jeszcze bardziej zaplątać, np. w druty albo w kłamliwe zeznania?

Haniebną konferencję odpowiednim sosem oprawili wydawcy i dziennikarze Telewizji Polskiej. Czy służby wywiadowcze nie powinny zająć się pracownikami polskojęzycznej telewizji TVP i zapytać, kto i dlaczego na wojnie hybrydowej podrzuca rodakom i rodaczkom ładunki takiego kalibru? Czy patriotyczny organ Krzysztofa Czabańskiego w postaci Rady Mediów Narodowych na wojnie hybrydowej nie poczuwa się do działań i usunięcia wrogów ojczyzny z szeregów batalionu na Woronicza? Nawet w byle mediach zagranicznych obowiązuje w newsroomie factchecking. A za dwa miliardy i reklamy od Obajtka to odsiewanie prawdy od fejków na Woronicza powinno śmigać bezszmerowo!

Teoretycznie nadziei powinniśmy upatrywać w tym, że minister Dworczyk i premier Morawiecki jako dzielne zuchy z licznymi sprawnościami podczas tej hybrydowej wojny, patrolując granice, czują się jak ryby w wodzie. Ale znów – kiedy to było! Te nasze obozy, te proporczyki, te namioty z wbijaniem śledzi i grochówki w Borach Tucholskich. Boomerzy z nadciśnieniem, nałogami, a pchają się na front… Jedyna broń, którą dałabym Kamińskiemu i Dworczykowi do ręki, to alkomat. Krzywdy nam nie zrobią, a sami może zgłoszą się po pomoc. Nie wierzę, że takie bzdury propagandowe na trzeźwo serwują.

To może nadziei powinniśmy upatrywać w ludziach młodych? Oni wygrają dla nas wojnę hybrydową, zreformują służby medyczne, a nawet zamkną węgiel i kopciuchy. Zwłaszcza iż twierdzą, słusznie, że my się na niczym nie znamy. Niestety, premier Morawiecki uciekł ze szczytu demograficznego, ze wstydu zapewne, bo my, starzy, żyjemy coraz dłużej, a młodzi nie rodzą się. Na widok Kamińskiego z Dworczykiem na tle zoofilskiej pornografii też mam ochotę zapaść się pod ziemię, a nie przekonywać synów, że Niepodległa to kraina z przyszłością dla młodych.