Nie kpijcie z Opola
Jedyne recenzje, jakie dobiegły mnie w tym i zeszłym roku z Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu, to takie, które mówiły o tym, kto w ramach tej imprezy wystąpił, a kto nie wystąpił.
Mówi to wiele o stanie, a raczej rozkładzie polskiej piosenki oraz o samych recenzentach. Stan polskiej piosenki przypomina stan służby zdrowia. Nikt nie ma pomysłu, jak o nasze piosenki dbać. Owszem, publiczne radio ma słuchalność niższą od moich skarpetek stópek, ale co tam. Kiedyś radio trafi na redaktorów i szefowe, które kochają to, co robią i się na tym znają, i znów produkować będzie i nadawać ton w piosence.
Są jeszcze stacje komercyjne, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa, muzyczne kluby prywatne, wytwórnie płytowe, centra i ośrodki kultury – jeśli byłby jakiś sensowny pomysł, a następnie wola, by wspólnie działać na rzecz ochrony i promocji polskiej piosenki, tej nowej i tej z minionych dekad – może stan pacjentki byłby coraz lepszy.
W tym kierunku miało zmierzać Muzeum Polskiej Piosenki w Opolu, ale jest to instytucja samorządowa i nie jest w stanie udźwignąć ogromu zadań, bo nie tylko opolski festiwal to duża produkcja, ale jest dużo pracy archiwalnej, redakcyjnej – takiej, jakiej słuchacz czy widz nie dostrzega, a jest potrzebna, by piosenki przetrwały (np. w formie nut j słów) lub by powstawały (np. zamówienia na nowe utwory).
Niedawno tragicznie zmarł fantastyczny muzyk i autor piosenek, przyjaciel młodych talentów muzycznych – Robert Brylewski. Czy wymienione wyżej instytucje robią wszystko, by archiwizować, spisywać, promować, nagrywać na nowo jego piosenki?
Nie pytam o Polskę. To za duże słowo. Pytam o polską piosenkę.
Świetnie swoje piosenki promują u siebie i na świecie Francuzi – wystarczy podpatrzeć, poprosić o szkolenie, jak żabojady potrafią, to i my sroce spod ogona…
Polska piosenka mogłaby od morza do Międzymorza na plażach i w klubach, i w uberach wybrzmiewać.
Co do wykpiwających festiwal opolski recenzentów egzekutorów, którzy to palcem wskazującym niczym kolbą strzelecką szturchają wokalistki, wokalistów i zespoły grające na legendarnych deskach amfiteatru – proszę, pomyślcie, zanim zaczniecie ferować wyroki. Po pierwsze, najlepsze koncerty na tym festiwalu odbywały się w czasach, gdy w Polsce i TVP rządziła cenzura, partyjni urzędnicy rodem z „Człowieka z marmuru”. Czy lepiej by było, gdyby moja matka, Agnieszka Osiecka, i wybitni kompozytorzy, jak choćby Jacek Mikuła czy Włodzimierz Nahorny, Marek Grechuta i genialni poeci, jak Kofta, Młynarski czy Przybora, postanowili nie dawać tekstów, w ramach bojkotu, na festiwal?
Wiemy z dokumentów, dzienników, zapisków, archiwów, korespondencji, że artyści mieli dużo wątpliwości, ale pracując dla Opola, postąpili słusznie – powstały świetne dzieła.
Kto pamięta nazwiska aparatczyków, którzy rządzili wtedy w pokoikach na Woronicza? Nikt. A piosenki znamy wszyscy. Podobnie z aktorami i aktorkami. Czy mam piętnować Annę Seniuk, bo grała w „Czterdziestolatku”, najśmieszniejszym, najmądrzejszym, satyrycznym, rodzinnym i społecznym serialu polskim? Bo powstał w PRL?
Nie ma znaczenia pan Kurski z gabinetu na Woronicza. To chwilowa rafa, takie się w historii zdarzają, ale trzeba ją umiejętnie pokonać. Walczyć o swoje warunki w Opolu, pisać nowe piosenki, szukać niedopowiedzień, metafor, tworzyć produkcje, które będą grane przez dekady, a nie myśleć w kategoriach jednego występu. Przecież wszystko jest rejestrowane! Dla pokoleń będzie dostępne. Jeśli będzie zbyt krytyczne – trafi na pisowską cenurę i „półki “, no i dobrze, to przecież wycieknie i nada się to w sieci albo tefałenach.
Reżyserować i pisać dla Opola można ważne koncerty, które potem będą powtarzane setki razy w TVP Kultura lub hulać będą w internetach. Nie śpiewa się i nie pisze dla Kurskiego czy konkretnej stacji. Pisze się po to, by zachwycić, olśnić, wzruszyć, mieć miliony odtworzeń, królować na listach przebojów wszędzie, a nie w jednej redakcji.
I na koniec. Jak nie Opole, to co? Czy stacje komercyjne i portale internetowe wspierają polską piosenkę j artystów? Tę najnowszą i tę klasyczną, którą powinno się atrakcyjnie opracowywać i promować, tak jak to robią chociażby Michael Buble i setki innych „Sinatrów w trampkach” z songbookiem amerykańskim?
I co z gwiazdami? Gdzie mają występować i pracować? Dla górników były i są programy pomagające przejść do innych dziedzin, programy pomocowe, szkolenia. Naprawdę widzicie, jak wielkie talenty estradowe zajmują się kopaniem grządek na działce pracowniczej i coniedzielnym śpiewaniem po weselach?
Komentarze
Frank Sinatra śpiewa po polsku w koncercie Let Poland Be Poland ’82
https://www.youtube.com/watch?v=fqBT9PO8T4Q
Osiecka, Przybora, Młynarski, Mogielnicki… A w 21. wieku? Sokół…
Staszewski, Maleńczuk 20/21
Osiecka, Przybora, Młynarski, Mogielnicki, Staszewski, Maleńczuk, Sokół
Brylewski chyba nie potrzebował Opola, by istnieć.
Oczywiście zarysowanie rzekomego konfliktu między kulturą wysoką tak cenioną przez poprzednio rządzących 🙂 (dzisiaj na ławie rezerwowej), a niską kulturą popieraną przez obecną władzę jest upowszechnianym kłamstwem.
W ciągu ostatnich 3 lat oglądałem kilka koncertów symfonicznych transmitowanych przez TVP z udziałem prezydenta lub ministra kultury (to stanowi faktycznie nowość). Również Teatr Telewizji ostatnio nabrał impetu.
Z kolei programy w stylu „Taniec z Gwiazdami” czy „Szymon Majewski Show” trudno zaklasyfikować do kategorii kultura wysoka.
Rozumiem, walka ideologiczna trwa. Proponuję jednak, myślę tu o całej Redakcji, trzymać się faktów, a nie uprzedzeń nie popartych żadnymi (oprócz własnych przekonań) dowodami.
„Po pierwsze, najlepsze koncerty na tym festiwalu odbywały się w czasach, gdy w Polsce i TVP rządziła cenzura,”
Skąd Pani wie, że bez cenzury koncerty byłyby gorsze. Nic mi nie wiadomo (z całym szacunkiem), aby piosenka opolska odegrała jakąś rolę w europejskiej (nie mówiąc o światowej) muzyce pop. Owszem, większą uwagę przykładało się do tekstu – stąd Młynarski, Osiecka, Przybora, Zembaty, Kofta, a nawet Grechuta. Muzyka była jakby na drugim planie.
Z drugiej strony pamiętajmy – najlepsza polska piosenka z czasów komuny „Dziwny jest ten świat”, wspaniałe wykonana, to plagiat – niezaskarżona do sądu, bo nie było takiej możliwości. Czesiek, paradoksalnie mógł się w komunie czuć bezpiecznie, ale czujnie nie nagrał tego w Stanach.
Festiwal w Opolu był potrzebny, bo nie było wolnego rynku muzycznego, ani innych – jak internet czy wolne media – źródeł prezentowania dorobku – wszystko kontrolowało państwo. I była żelazna kurtyna.
Festiwale takie, jak nasz, odbywały się w demoludach i we Włoszech, była Eurowizja, która wylansował przede wszystkim Abbę, i tyle.
W Anglii, USA, Francji takich sponsorowanych przez państwo nie bywało. Nie zaszkodziło to w karierze Rolling Stonesom, Cohenom, Led Zeppelinom czy innym Dylanom. Kto wie, czy byłaby, i jaka, Agnieszka Osiecka w innej rzeczywistości – ale jej geniusz na pewno nie jest zasługą Opola.
Opole było wentylem i namiastką – wakacyjną – wielkiego kurortowego świata i pseudowolności. Dla wielu – jest dziś po prostu symbolem młodości, która odeszła. I dobrze. Zwłaszcza, gdy patrzymy dziś na inny symbol tamtych czasów – Marylę Rodowicz…
@AOlsztynski
18 czerwca o godz. 20:09
Całej redakcji bloga??
@AOlsztynski
18 czerwca o godz. 20:09
Nasz doskonały aktor, Wojciech Pszoniak, powiedział kilka lat temu w wywiadzie:
„Platforma … odpuściła kulturę, Tuska interesowała piłka nożna”.
Opole ma już tyle lat – festiwal funkcjonuje od 1963r. – że nie tylko dziwne byłoby się pozbyć imprezy kulturalnej o tak długiej historii, ale i nie jest to możliwe, gdyby ktoś chciał. Kilka milionów widzów to siła. Znaczenie i widownia Opola są oczywiście mniejsze niż za PRL i to w tym wyraża się zmiana czasów, ale bynajmniej nie w potrzebie likwidacji. Ja to – ponieważ nie słucham piosenek w radiu – pierwszy raz widzę wielu nowych piosenkarzy, dogodnie zebranych w tym amfiteatrze w czerwcu i bardzo się przecież starających dobrze wypaść, bo nigdy nie mieli większej publiczności niż przy tej okazji. Piosenka potrzebuje Opola.
Wciąż można coś ciekawego wymyślić w piosence, choć jest to trudniejsze z każdym rokiem
https://www.youtube.com/watch?v=ZQbN7LJo2bA
@satrustequi
Oczywiście każdy ma prawo Opole lubić lub nie, i uważać, że „piosenka potrzebuje Opola”
Ja uważam, że piosenka potrzebuje talentów i żadne Opole tu nie pomoże; wystarczy zobaczyć, co dziś w Opolu się lansuje – jest to koszmar tandety, która tym się różni od disco polo, że się inaczej nazywa
Brodka nie potrzebowała Opola, nawet nie wygrała „Idola” czy innego „Mam Talent”, zajęła jakieś 2 miejsce czy jakoś tak, a talent i kreatywność nie do zatrzymania; w każdym razie, były to konkursy komercyjne, a nie sankcjonowane przez narodową telewizję;
sentymenty do dawnego Opola to coś, na czym Kurska TVPiS buduje widownię – ja odpadam
@satrustequi
dodam jeszcze, że jako naród do kultury jesteśmy leniwi i się nie garniemy
żeby posłuchać dobrej muzy, trzeba wyjść z domu, do klubów, grzebać w internecie, być aktywnym w mediach społecznościowych, trzymać rękę na pulsie, słuchać alternatywnych stacji radiowych
mało komu się chce tak szastać, oprócz młodych i profesjonalistów
dlatego naród zasiada przed Opolem, z czystym sumieniem i przekonaniem ,że to, co widzi, to jest wszystko, co jest na scenie muzycznej tego kraju, i w dodatku jest to creme de la creme – bo jak jest TV, to musi być najlepsze, prawda? Gustowi TV naród ufa 🙂
@nokraj
No ale Ty narzucasz swoją prywatną percepcję wydarzenia kulturalnego jako jedynie słuszną? i nawet chyba sobie sprawy z tego nie zdajesz?
___
Ad.@satrustequi
Oczywiście każdy ma prawo Opole lubić lub nie, i uważać, że „piosenka potrzebuje Opola”
Ja uważam, że piosenka potrzebuje talentów i żadne Opole tu nie pomoże; wystarczy zobaczyć, co dziś w Opolu się lansuje – jest to koszmar tandety, która tym się różni od disco polo, że się inaczej nazywa.
___
Wiele osób zauważyło w historii sztuki i muzyki w temacie, że sito gubiło długo talenty, ogromnie mnie dziwi że czujesz się na siłach tak kategorycznie przekreślać utalentowanie osób… Prawdę mówiąc jestem zdumiony i to niezależnie od tego czy jesteś osobą o rozwiniętych kompetencjach muzycznych czy nie. Wydaje mi się że sama siebie lokujesz niepotrzebnie w wąskości grupy ludzi którzy radzi by nie widzieć egzystencji kreacji których nie…
Podróż kulturalna – to warto rozumieć – nie zaczyna się od Bacha lub Miłosza, zaczyna się właśnie od festiwali piosenek, od disco polo, i literatury popularnej, młodzieżowej etc.
Z tymi francuzami to Pani przegięła; french rock, było określeniem pejoratywnym. Francuzi długo byli na podobnym do nas poziomie.
Teraz, dzięki emigrantom, jest trochę lepiej.
Muzyka popularna się nieustannie zmienia, a my w zasadzie pozostaliśmy na dawnym poziomie i oprócz disco polo, które wyparło wszystko inne, ciągle smętnie zawodzimy – nie ma w tym jęczeniu tzw. ikry, nie wspominając o blusie.
PS srutututu pomylił kierunki – nie zaczęło, tylko skończyło się na Disco polo.
@satrustequi
19 czerwca o godz. 12:19
„Podróż kulturalna … zaczyna się … od disco polo, i literatury popularnej”
Jeśli ktoś ją tak zacznie to prawdopodobnie i na tym skończy.
Ogromną rolę do spełnienia mają media. Kilka lat przed śmiercią Wojciech Młynarski powiedział o dawnej naszej telewizji: „tam pracowali inteligenci. To znaczy mieli inteligentne pomysły, angażowali inteligentnych artystów, po to żeby inteligentna publiczność ich oglądała. I ten obieg funkcjonował”. Przecież Osiecka, Młynarski, Kofta czy Przybora (genialny „Kabaret Starszych Panów”) byli znani i uwielbiani głównie dzięki telewizji. Przypomnijmy też sobie ówczesny Teatr Telewizji z coponiedziałkowymi doskonałymi spektaklami w porze największej oglądalności czy też arcydzieła światowej kinematografii w ciągłym obiegu. O takich „drobiażdżkach” jak czytelnictwo tygodników „Kultura”, „Literatura”, „Życie Literackie”, „Film”, „Ekran”, „Magazyn Filmowy” już nie wspomnę, jak również o wybitnym dziale kulturalnym pod redakcją Tadeusza Drewnowskiego w ówczesnej „Polityce”.
Elżbieta Zapendowska, najpopularniejsza nauczycielka śpiewu w Polsce, mówiła niedawno:
„Proste kucharki słuchały wówczas Osieckiej czy Młynarskiego, lubiły i rozumiały tę twórczość, która dziś uchodzi za trudną. Współczesne media doprowadziły do tego, że poziom intelektualny odbiorców znacznie się obniżył. Zaczął rządzić pieniądz. Myślę, że producenci sami zachęcają wykonawców: ”piszcie sami/same, będziecie więcej zarabiać”. Odpadają wówczas koszty związane z zatrudnianiem tekściarzy czy kompozytorów”.
@ satru…
w komentarzach każdy coś narzuca – głównie własną wizję świata, na podstawie której komentuje teksty – i tak jest fajnie; Ty narzucasz opolskie podróże sentymentalne, ja nie muszę się pod to podpinać, chociaż szanuję i słucham artystów wspominanych przez Autorkę; i jeszcze – co jest dosyć nieznośne – pouczasz, że nie mogę myśleć tego, co chcę
natomiast nigdzie nie piszę, że „podróż kulturalną” należy zacząć od Bacha czy Miłosza, chociaż niektórzy potrafią i lubią od małego brzdąca, zwłaszcza Mozart jest momentami bardzo pop, a mój syn od 10-latka uwielbia Requiem, zaraz obok Led Zeppelin. Nie rozumiem też, dlaczego dajesz mi tutaj jakieś dobre rady, przecież to są oczywistości, że można zacząć miłość do książek od Tajemniczego ogrodu, a miłość do muzyki od Beyonce;
nie dezawuuję zatem muzyki „niepoważnej” , tylko słabą muzykę popularną i kicz pis-telewizyjny, brak profeski polskich wykonawców(np. bardzo marny na żywo Bednarek, którego kiedyś ceniłam – głównie za ciekawy głos) brak rozeznania „ekspertów” co jest dobre, a co nie – vide nasze „sukcesy” w Eurowizji, epatowanie banałem, który ma trafiać do wszystkich, czyli do nikogo. Prawdziwa sztuka zawsze się obroni, a opowieści o sicie, przez które umknęło nam przez wieki wielu wybitnych artystów są mocno przesadzone – ci, którzy do dziś przetrwali, byli po prostu warci tego, by przetrwać, byli geniuszami – jak Giotto, Leonardo, Michal Anioł, Mozart, Bach, Haendel, Chopin, Velazquez, Goya .
Co roku chodzę na Misteria Paschalia w Krakowie, a ponieważ festiwal odbywa się od lat, co roku trzeba zaproponować melomanom coś nowego. Nowego, w sensie nieodkrytego, ponieważ w założeniu muza grana na Misteriach miała się kończyć w epoce Mozarta. Nie widać tych wybitnych nieodkrytych dzieł – a szukają wspaniali profesjonaliści jak np. Jordi Saval czy Fabio Biondi. Są jakieś zamierzchłe gnioty a la Salieri, ale porywających utworów brak.
A grymasisz więcej niż się chcesz zachwycić
Look at him:))
https://www.youtube.com/watch?v=qaRmg77Ud48
Dziecko moje miało chomika który po czasie nas polubił, oswoił się bardzo, ale na początku uciekał do swojej chatki na sam widok człowieka. Któregoś dnia zreflektowałem się że Led Zeppelin go chyba stresuje – patrzę, a chomik nie tylko nie schował się, ale stoi, jest, jak fan zafascynowany prymalnym rytmem!
https://www.bing.com/videos/search?q=led+zeppelin+youtube+knebworth+achilles&view=detail&mid=6B0315E3EE298D5F49796B0315E3EE298D5F4979&FORM=VIRE
@satru…
no się oderwałam od obiadu aż:)
dla mnie najbardziej prymalny jest Kashmir:) – te bity są po prostu od trzewi
a grymasić mam prawo, stara jestem już, z niejednego pieca… itd.
Jimmi Page to gitarzysta rytmiczny z pochodzenia, podobnie jak Keith Richards – tylko że ten ostatni miał zawsze drugiego gitarzystę w zespole, a Jimmi sam załatwiał całą robotę gitarzystów, a Led Zeppelin jest imho najlepszym bo najlepiej rytmicznym osiągnięciem całego rocka jako gatunku.
Stanisław Barańczak lubił twierdzić że w każdym gatunku występuje kicz i dzieła znakomite w gatunku (za kicz uważał skądinąd czołowego kompozytora muzyki poważnej Czajkowskiego, cóż…). Doceniam wybitne kreacje disco polo…
Nie rozwinąłem w sobie większej aprecjacji The Rolling Stones, ten występ chyba najbardziej mi imponuje (b.dobry gitarzysta drugi notabene).
https://www.youtube.com/watch?v=K7vLY-kZsAI
Warto w tym kontekście wspomnieć o najwybitniejszym wykonaniu Whole Lotta Love w historii, będącym twórczą odpowiedzią Led Zeppelin na presję punka:
https://www.youtube.com/watch?v=B0hVqSKks5s
I jeszcze The Ramones – hardzone pod wpływem grunge’u tego czasu:
https://www.youtube.com/watch?v=cFcRXMHbD-g
Przede wszystkim Pania pozdrawiam.Bardzo dobre porownanie rafy z p.Kurskim.Zaczynam lubic ten blog.
Gospodyni stann polskiej piosenki przypomina stan służby zdrowia, mnie zaś nic takiego nie przypomina, bo w ogóle nic nie przypomina.
Troszkę się orientuję, że stan polskiej piosenki poznaje się po tym, że pewna piosenkarka powiększyła sobie biust, a jak sie zorientowała, że powiększyła, to zmniejszyła. Stan polskiej piosenki poznaje się też po majtkach, kktórych reklamę odstawia inna polska piosenkarka. Niewątpliwie też da się starannie ocenić stan polskiej piosenki po tym, że jedna piosenkarka naskarżyła na drugą piosenkarkę w Instagramie, a może Twiterze, a może na FB, albo w „Pudelku”, a naskarżona się odskarżyła. W jedną stronę było, że ta ma gumowy wypełniacz w pośladkach, choć gada, że nie ma, a w drugą stronę było, że ukradła w sklepie batonik marki „grześ” wraz z udawaną torebką „Gucci” w środku, wartą 2,70 złotego, ale udającą torebkę za 18 tysięcy.
Albo odwrotnie.
No i tyle przypomna polska piosenka, z Opolem w środku.
Służba zdrowia coś przypomina, ale chyba coś innego przypomina, bo też nie słychać, żeby na NFZ można było sobie zrobić gumowe pośladki. Natomiast można sobie zrobić lipną operację. Wychodzi dosyć tanio.