Od tyłu
To był maj, a ja miałam powody i motywację, by zgłosić się na kolonoskopię. Jestem w grupie ryzyka – moja matka zmarła na raka jelita grubego. Ten rak przez pierwsze lata nie daje żadnych objawów. Tylko profilaktyka może nas uratować. Mam motywację, by się badać. Mam rodzinę, pracę, życie jest i tak za krótkie. Dobra matka to żywa matka. Dobra córka to zdrowa córka.
„Wstyd się wstydzić”, mówi profesor Eugeniusz Butruk i takie hasło promuje narodowy program badań przesiewowych. Dla tych w grupie ryzyka kolonoskopia jest darmowa. Genialne, ale. Od dziecka wstyd jest wbijany nam do głowy. Osobne szatnie na wuefie, na plaży dziewczynki przedszkolaczki z sutkami mniejszymi niż dziesięciogroszówki poubierane w kostiumy dwuczęściowe. Wstyd beknąć, wstyd się poryczeć, wstyd się posikać, wstyd narobić w gacie. Ma być czysto. Matka Boska zawsze frontem do nas. Jezus ukrzyżowany wisi tylko frontem do klienta. Z tyłu jakby nic nie mieli. Bozia zawsze w ciuszkach luźnych tak, że tyłeczka jej nie widać. Nawet włosy chustą zakrywa jak Turczynki w Berlinie.
Boimy się kolonoskopii, bo boimy się cielesności. Utraty kontroli nad organizmem. A jak się posikam, a jak będę puszczać bąki? Co ludzie powiedzą? Wydaje nam się, że lekarze, idąc do pracy, myślą, że tam będzie drogeria? Boimy się kolonoskopii, bo nie znamy swojego wnętrza. Obok duszy i czaszki jest jakieś jelito grube? Ma ponad metr! Mówimy: flaki. Ja co prawda uwielbiam dobrze doprawione flaczki, ale znam wiele osób, które flakami się brzydzą. Twarz upiększamy tonikami, maseczkami, poprawiamy usta zastrzykami „na glonojada”. Dbanie o jelito? Czy to nie najważniejsze w dbaniu o urodę?
A od tyłu? Czy nie boimy się kolonoskopii bardziej niż, dajmy na to, echa serca czy badania jąder, bo lekarz wkłada nam coś przez odbyt? Odbyt to jeszcze straszniejsza otchłań niż niebyt. Chyba jest jakiś pierwotny lęk przed atakiem z tyłu. Ja np. w restauracjach czy barach wolę nie siadać tyłem do wejścia, i to nie dlatego, żeby koniecznie widzieć całe targowisko próżności, ale nie przepadam, gdy mi ktoś kręci się za plecami. Nie widzieć, znaczy stracić część kontroli. A erotyka i lęk przed intymnością, penetracją od tyłu? Czyż nie tego boi się mężczyzna homofob – aktu miłości homoseksualnej? Kulturowo też mam tragiczne skojarzenia z podchodzeniem od tyłu. Sowieckie i hitlerowskie egzekucje w tył głowy widziane na setkach archiwalnych fotografii. Spokojnie, Agata, uspokój wyobraźnię, to tylko kolonoskopia…
Psy obwąchują się z tyłu, a niektórzy ludzie się tego boją. Myślę o sobie. Odwrócona tyłem stoję najczęściej w kuchni. Kobieta przy garach, przy patelni, tyłem do domowników i gości, którzy bawią się w dom. Dzieci często przybiegają, łapią mnie za nogi od tyłu. Czy to lubię? Nie bardzo. Dlaczego? Tu bardziej chodzi o pozycję, ale w domu. Kobieta bez twarzy, jako robot kuchenny, tu o wstyd nie chodzi. Własnych trzewi czy zapachów nigdy się nie wstydziłam. Rodzice, mąż kochają mnie w całości, akceptują totalnie. W przeszłości nigdy nie czułam, aby mężczyźni się mną brzydzili. Farciara?
Poradnia Profilaktyki Jelita Grubego. W kolonoskopii nieprzyjemne nie było samo badanie, ale przygotowanie do badania. Dwa dni głodówki, picie litrami wody wymieszanej z lekiem oczyszczającym i kilkanaście wizyt w toalecie. Rozbolała mnie od tego głowa, łeb mi pękał. Oto dowód na to, jak wszystko w tym naszym ciele się łączy w jednym splocie. Najpierw jest rozmowa z lekarzem. Czyli ten moment patrzenia sobie w twarz, rozmowy o tym, jak to dokładnie przebiegnie, że mój ból głowy to normalny objaw, można powiedzieć o tym, czego się boimy, pogadać o dalszym leczeniu, spytać lekarza, czy ma doświadczenie… Fakt, że zrobił już dziesiątki tysięcy takich badań i ma 20 lat doświadczenia, pomógł mi zaufać. Lubię lekarzy. To koleżanki i koledzy, którzy w szkole i na studiach zawsze uczyli się lepiej ode mnie… Po rozmowie pielęgniarka prowadzi mnie do małego pokoiku, gdzie dostaję luźne jednorazowe szorty z dziurą z tyłu i kapciuszki. Tylko tyle, ale aż tyle, by godność pacjentki uratować – fajny pomysł. A potem przejmuje mnie już anastezjolog.
Badałam się w narkozie. Narkoza powinna być refundowana, pomimo że kolonoskopia jest badaniem prawie bezbolesnym. Ale mamy prawo leczyć się w ogóle bez bólu. Przy bólach porodowych, które odczuwałam, to ponoć głaskanie piórkiem, a ból odczuwa się tylko przy wkładaniu endoskopu, wąskiej elastycznej rurki z torami wizyjnymi. Superczad. Lekarze widzą dosłownie całe jelito, z najmniejszymi polipami na ekranie, od razu te polipy usuwają. Do tego endoskop funkcjonuje nieco jak wąż ogrodowy – zakątki, które nie oczyściły się w pełni, spłukuje, by były widoczne lepiej. Mój mąż był ze mną w sali badania. „Ukochanko, widziałem twoje jelita! Są piękne. Pójdę za twoim przykładem, też się muszę zapisać”, mówił potem.
Hokus-pokus i po 15 minutach słyszysz rozmowy, widzisz wszystkie monitory. Lekarz pomaga wstać, anastezjolog prowadzi do pokoiku wybudzeń, mąż zrobił fotkę i filmik, bratowa odebrała jedno twoje dziecko z treningu, a przyjaciółka wzięła twoje drugie dziecko na spacer i dała mu talerz owoców, na dole za kwadrans będzie kolega swoim autem, bo dziś nie mogę jeszcze prowadzić. Na miejscu do ręki dostajesz wynik badania. Albo działamy i leczymy coś, albo jestem zdrowa i nigdy tu nie będę musiała wracać. Profilaktyka jest super. Dla chcącego nic trudnego, choć kobietom na pewno ciężko jest pomyśleć o sobie. Mamy tysiące wymówek. Cóż, trzeba się jeszcze lepiej organizować, drogie siostry.
Komentarze
„Wstyd beknąć, wstyd się poryczeć, wstyd się posikać, wstyd narobić w gacie. Ma być czysto. Matka Boska zawsze frontem do nas.”
U pani Agaty przy każdej traumie Matka Boska musi być.
Współczuję trudnego dzieciństwa.
Twierdzę jednak że ne należy popadać w przesadę. Bo przecież gdyby wszyscy do siebie poodwracali się d… to kto właściwie dostrzegł by tych d… krasę. No kto? Albo co? No oczywiście tylko i wyłącznie one, czyli wszystkie zdrowe d…
A znane powiedzenie przyjęłoby – co byłoby nieuchronną konsekwencją upupienia wrażliwości wszelkich gremiów decyzyjnych – zapewne postać:
że wszytko jest do twarzy. Nawet Twoja, czyli moja d…
Pharlap, to nie sprawozdanie z…, to felieton! Mógłby sobie darować niestosowne komentarze, bo twój świadczy o…. .
Pani Agato, dzięki za poruszenie tego problemu. Namówiłam synową, by przeczytała ten tekst mojemu syneczkowi, opornemu na badania, choć też jest w grupie ryzyka. Może poskutkuje!
Tak się składa, że jeszcze mam świeże wrażenia po badaniu – bez znieczulenia (mi nie przysługiwało). Do przeżycia. Miałem tylko wrażenie, że lekarz też z ogromnym dorobkiem, jak sam się określił, trochę nadmiernie nadmuchał mnie w środku, co było dość bolesne. Po zasygnalizowaniu mu tego, od razu zmniejszył ciśnienie i potem już szybko nastąpił koniec badania.
Wypowiadam się, bo nie wyobrażam sobie żeby dać się znieczulić i podczas badania nic nie czuć…
Jako że termin tyłek, tyłeczek ( desygnat tego ostatniego pojęcia jest zdaniem Pani Agaty własnością Bozi) może obsiać rejony dialogu różnej jakości ziarnem i dać przy tej okazji asumpt do użycia licznych idiosynkrazjonalnych ekspresjonizmów, podrzucę słowa które można zamiennie używać z owym tyłkiem.
Oto one ( podaje za słownikiem synonimów):
cztery litery, kufer, kuferek, kuper, kuperek, pośladki, pupa, pupcia, pupeczka, pupeńka, pupina, pupka, siedzenie, tyłeczek, zadek, rzyć, tył, zad,
A jeżeli chodzi o kolonoskopię, to już raz prawie, prawie (załapałam się na jakiś unijny program), ale pora badania (popołudnie) i obowiązek bycia na czczo spowodował, że badania nie przeprowadziłam.
Trochę szkoda, że tym razem nie ma z nami @dezeretera83 – przedstawiciela społeczności ŚJ. Byłoby zapewne intrygującym dla wielu osób dowiedzieć co na temat kolonoskopii mówi Biblia.
A jeżeli Pismo Święte milczy, to jakie zalecenia w tej sprawie głosi tajemnicze Ciało Kierownicze?
I jeszcze refleksja materializująca przywoływaną tu już wcześniej książkę Audena. Od razu ostrzegam – dla wielu traumatyczna.
Halo, halo cały czas jesteśmy w starożytnym Rzymie. Sprawdzam jeszcze kartkę w kalendarzu. Zgadza się – kończymy intrygujący i prawdopodobnie decydujący o losach świata wiek czwarty.
Przed nami rywalizujące zespoły…
Ale oddajmy głos Audenowi, który najlepiej zda relacje co wówczas działo się w okolicach stadionu klubu AS Roma no i kto został zwycięzcą?
Przypominam W.H. Auden „Starożytni i my”. Wybór tekstów współczesny, ale eseje pisane kilkadziesiąt lat temu.
Oto ten niepozorny fragment ze 144 strony
„…Tym samym jeśli nawet uznaję zwycięstwo IV- wiecznego chrześcijaństwa nad neoplatonizmem, manicheizmem, gnostycyzmem, mitraizmem za coś, co w książkach historycznych zwykło się określać mianem dobrej zmiany…”
Już słyszę rozdzierające jęki i szlochy. Znowu „dobra zmiana”. I to trwająca na chwałę Bożą ponad 1500 lat. A jeżeli skojarzymy ten fakt z pojawiającą się ideą „wiecznego powrotu” ( np. Nietzsche) to być może na naszych oczach dzieje się wielka metahistoria. Kto wie może obecne rządy w Polsce są kolejną fazą tak pojmowanej wieczności i rządy Prezesa potrwają kolejne 1500 lat…
…żartowałam…
…Prezes nie może przecież żyć 1500 lat, ale jego myśl już może być ujmowana taką perspektywą czasową.
To tyle o kolonoskopii.
P.S.
Ciekawe kiedy Prezes przeprowadzał w/w badania?
kobiety się badają
faceci w Wolsce – nie
są wyjątki, o których z chichotem się opowiada na imprezach, że hipochondrycy
wstyd największy jest nie fizjologiczny, tylko kulturowy.
Facet w Wolsce ma być macho, zdrowy i prężny, nie tylko ten typowy katolik, ale każdy, metroseksualny też. Choroba nie jest sexy. Słabość jest fe. Patriarchat odwieczny nawciskał im tak, że mają to w genach.
Do lekarza idą, jak padają na pysk. Nie będzie im gościu, albo gorzej – baba, TAM grzebać.
Umierają na raka prostaty, jąder, żołądka, jelita grubego; na sepsę od nieleczonej boreliozy, sepsę od zapalenia pęcherza, nieleczonych zębów;
jakie tam helikobaktery, ecole, jersinie, klebsielle. Bzdety. Brzuch boli, to i przestanie, się banię walnie, i spoks.
Strasznie głupi faceci w Wolsce są. Umierają na własne maczystowskie życzenie.
A na starość? Czy są jakieś badania na starość?
Żeby się nie starzeć. Żeby być ciągle młodym, lub młodą.
sambeczko, się badać trzeba
wódy nie pić
papierochów nie palić
moja matka ma 80, a wygląda i ma ciało jak 60 – jej matka zmarła przed 50-tką – rak żołądka, okropna śmierć; matka moja badała się wciąż, ze strachu, a kiedy odkryli helikobaktera, to sobie wrzody wyleczyła i hula:) – w ten sposób pokonała „złe geny”
no i ruszać się, jak najwięcej, wystarczy energicznie spacerowo i gimnastyka zwykła w domu
prosta dieta, jeść mało, i starać się jeść nieprzetworzone, cieszyć się drobiazgami, dużo czytać;)
tylko z obserwacji matki to mam; pomaga też klasyczne nieprzejmowanie się innymi; to też z obserwacji matki:)
Dzieki za podjecie tematu profilaktyki zdrowia jako że nasz dr. Stefan Kaczmarewicz dał się uwieść polityce.
dear observer,
w dzisiejszych czasach mąrzy ludzie z siłą przebicia powinni się parać polityką,
bo za chwilę nie będzie czego sprzątać w tym kraju
Jeżeli już robimy narkozę do kolonoskopii – to proponuję od razu za jednym zamachem gastroskopie… Dwa mało przyjemne badania przy jednym uśpieniu 🙂
nokraj.
Problem jest taki że polityczny przekaz jest adresowany nie do tych których należy przekonać. Czytelnicy Polityki – myslę że – są przeciwni PiSowi.
Należy przekonać przeciwników i skłonić wszystkich do głosowania, zastosować profilowany marketing głównie wśród rolników żeby zdali sobie sprawę że to EU dopłaca do ich leżących odłogiem pól – a nie Kaczyński.
dear observer,
racja, racja – jak najbardziej
tylko jak ten profilowany marketing na wsi robić, i kim? skoro i tak pleban rządzi?
oto jest pytanie
felietony tutejsze są dla nas, dla mniejszości niepisowskiej, ku pokrzepieniu i trwaniu,
a żeby zmieniać, trzeba iść w politykę osobiście
zresztą, teraz wszystko oparte jest na fejknjusach i kłamstwach – żyją parę godzin, i utwardzają elektorat plus odwracają uwagę od prawdziwych problemów i afer
z tym się nie wygra
ogladam serial Sprawa Idealna – tam wciąż próbują walczyć z Trumpem
nokraj.
Trzeba przekupić plebana – w co wątpię. Albo zmobilizować te 50% nie głosujących miejskich leniów jakimś Pokemonem.
PO brak dobrego stratega i negocjatora, jedynie Tusk jest na poziomie. Domaganie się ścigania księży/pedofili, legalizacji aborcji itp w roku wyborczym to strategiczny błąd. Potrafią się tylko szarpać o stołki.
@Marta55
Szczerze doceniam dobre intencje autorki – ośmielenie, zachęcenia ludzi do przeprowadzenia badań kontrolnych.
Zaskoczył mnie jednak sposób podejścia – „Wstyd beknąć, wstyd się poryczeć, wstyd się posikać, wstyd narobić w gacie.”
Dodałbym jeszcze do tego – pierdnąć.
Osobiście powstrzymuję takie potrzeby gdy jestem w towarzystwie chociaż to pewnie niekorzytne dla zdrowia. Nie pamietam w jaki sposób moi rodzice wpoili we mnie takie zahamowania.
Odnoszę wrażenie, że autorka uważa, że czytelnicy jej blogu byli w dzieciństwie zawstydzani lub manipulowani przez kościół. Chodzę regularnie do kościoła i nigdy, ale to nigdy, nie słyszałem żeby mówiono tam o robieniu w gacie.
„PO brak dobrego stratega i negocjatora, jedynie Tusk jest na poziomie”.
Z ubiegłotygodniowego wywiadu ze Zbigniewem Bujakiem w tygodniku RZECZPOSPOLITEJ o nazwie PlusMinus:
BUJAK: Znam się z Tuskiem od czasów stanu wojennego. Zawsze gdy mógł wbić mi szpilę to wbijał, gdy mógł powiedzieć coś krytycznego, to powiedział….
OLCZYK: Nie przepada pan za Tuskiem.
BUJAK: Krytycznie oceniałem jego rządy. Za jego czasów uchwalono ustawę o cudzoziemcach, która liczyła prawie 500 paragrafów. Taka ustawa nie ma prawa powstać w demokratycznym państwie. Pod tymi samymi rządami rzecznik praw obywatelskich interweniowała w sprawie kobiet, cudzoziemek z dziećmi, ubiegających się o azyl, które były przetrzymywane w więziennych celach, co prawda otwartych, ale to jednak więzienie. Dla mnie, człowieka, który siedział w więzieniu, to było niewyobrażalne. Tak samo jak procesy sądowe ciągnące się kilkanaście lat. Gdy mi ktoś mówi, że tamte rządy były lepsze od obecnych, bardziej praworządne, to odpowiadam: wolne żarty.
@grzerysz
Jeżeli prawdą jest co mówi Pan Zbigniew to Donald Tusk nie jest wcale taki święty. Chociaż Profesor Hartman i Redaktor Szostkiewicz takich rzeczy b. szefowi Platformy nie insynuowali. Na tych blogach podrzucałam i podrzucam czasami swoje komentarze, to wiem coś na ten temat.
@samba kukuleczka
4 maja o godz. 13:29
Zbigniew Bujak to dla mnie gość. Przeczytaj uważnie cały wywiad. Naprawdę warto.
W polityce nie ma świętych. Są tylko grzesznicy – mniejsi lub więksi. Wolę mniejszego grzesznika.
@ grzerysz
Ale niestety prawda może mieć bardziej prozaiczny wymiar.
Dlaczego?
Ostatnio Jan Rulewski odszedł z klubu Platformy, bo Janusz Zemke itd.
Blogerka Polityki Pani Hubner w wywiadzie w Polsat News powiedziała, że tak właściwie to PIS aż taki zły nie jest, a straszenie jakimś Polexitem jest raczej nieuprawnione.
I teraz fakty.
Jan Rulewski liczył na miejsce na liście KE w wyborach. Niestety nie Rulewski, ale Zemke został szczęśliwcem.
Pani Hubner owszem otrzymał miejsce na liście KE. ale tylko z nr 6, co nie zamyka drogi, ale niestety szanse wyboru bardzo minimalizuje.
Pani Hubner uniosła się honorem i zrezygnowała z kandydowania.
Zbigniew Bujak. Nie natknąłem się na szczegóły, ale obawiam się , że Zbigniew Bujak liczył , ale się przeliczył i mówi to co mówi.
Zdążyłam sprawdzić.
Dostał jedynkę na listach, ale Wiosny i to na ścianie wschodniej, czyli szans żadnych. Stąd może i frustracja, bo kandydować z ramienia partii której szef (Biedroń) kręcił się swego czasu koło Leszka Millera przyjemnym dla ikonki stanu wojennego nie jest.
A szanse na profity marne i owszem Biedroń to miły chłopak, ale Bujakowi na starość inne klimaty w głowie.
@samba kukuleczka
4 maja o godz. 17:18
Naprawdę nie doceniasz Bujaka – to bardzo przyzwoity człowiek z zasadami (i niekoniunkturalnymi poglądami).
Prawdopodobnie z tą chrapka na sporą kasę przesadziłam, ale jeżeli polityk ze sporym doświadczeniem (co innego piłkarz po spotkaniu z dogrywką dorwany przez dziennikarza i pytany co myśli o swoim nauczycielu z religii z drugiej klasy gimnazjum) puszcza autoryzowany tekst w którym po raz pierwszy wyraża się w takiej tonacji o guru konkurencyjnego ugrupowania politycznego i to na 3 tygodnie przed politycznymi wyborami w których osobiście startuje to mam prawo uważać, że coś na rzeczy jesst.
I żeby nie było że kogoś bronię – Tusk jako polityk i człowiek nie jest obiektem moich westchnień.
Zresztą polityka od ponad 10 lat nie jest moim hobby.
Skojarzenie wstydu z tradycją przedstawiania Jezusa i Matki Boskiej stawia na głowie związek przyczynowo- skutkowy między jednym i drugim. Nie dlatego się wstydzimy, że widzimy te postacie zawsze jakoś okryte, lecz odwrotnie – okrywane są, bo przypisujemy im ludzkie uczucie wstydu. Mahometanom nie wolno w jakikolwiek sposób przedstawiać proroka, a poczucie wstydu własnego ciała mają oni mocniejsze niż dzisiejsi chrześcijanie. Wstyd cielesności nas ucywilizował, a nawet – zdaniem feministki Germaine Greer – był i jest sposobem na ograniczenie przyrostu naturalnego. Nie bez powodu wstyd jest nam wbijany do głowy od dziecka.
Problem powstaje, kiedy wstyd zamienia się w pruderię, kiedy zakodowane uczucie kłóci się z racjonalnością. Równowagę między jednym i drugim przywraca szeroko rozpowszechniana wiedza o ludzkiej anatomii, w której serce nie jest organem szlachetniejszym od jelita grubego.
Jak niewiele trzeba, żeby dyskusja z badań profilaktycznych i spraw obyczajowych zwekslowała na politykę.
kruk
4 maja o godz. 23:33
„Skojarzenie wstydu z tradycją przedstawiania Jezusa i Matki Boskiej…”
Warto wiedzieć, że wyrażenia „Matka Boża” nie znajdujemy w żadnym przekładzie Biblii. Jak wynika z Ewangelii, Maria była matką Syna Bożego, a nie samego Boga. Jej kult jako Matki Bożej wyrósł na gruncie mitu o istnieniu Trójcy.
Ponadto z Biblii wiadomo, że miała ona co najmniej sześcioro innych dzieci. Jak podaje apostoł Mateusz, Józef z głębokim szacunkiem podchodził do zaszczytnego zadania Marii, mającej urodzić Syna Bożego. Dlatego do czasu rozwiązania powstrzymywał się od stosunków seksualnych ze swoją żoną.
W Ewangelii według Mateusza 1:25 podano, że „z nią nie współżył, dopóki nie urodziła syna”. Słowo „dopóki” wskazuje, że gdy Jezus przyszedł już na świat, Józef i Maria podjęli normalne małżeńskie pożycie. W rezultacie mieli kilkoro dzieci: zarówno synów, jak i córki.
Przyrodnimi braćmi Jezusa byli Jakub, Józef, Szymon i Judas. Maria urodziła też przynajmniej dwie córki (Mateusza 13:55, 56; Marka 6:3; Jana 7:5).
Maria poczęła Jezusa za sprawą cudu, natomiast pozostałe dzieci zostały poczęte w sposób naturalny — w wyniku współżycia z Józefem.
To są felietony egzystencjalne i takie są najlepsze, oczywiście ten jest bardzo śmiały, ale byłbym ostatnim czytelnikiem który miałby ganić za śmiałość feleietonu
https://www.youtube.com/watch?v=w_3l7H0wSXQ
Muszę skorygować moją uprzednią uwagę. Z tekstu Pani Passent nie wynika niezbicie, że obrazy Jezusa i Matki Boskiej w ubiorach mają wywołać w nas uczucie zawstydzenia własnym ciałem. W domyśle pozostaje, że mogą one być wyrazem naszej pierwotnej w stosunku do chrześcijaństwa wstydliwości. Wtedy jednak nasuwa się pytanie po co wstydliwość łączyć ze sztuką sakralną. Mieszczanie na obrazach mistrzów flamandzkich są ubrani, na portretach królów i notabli strój odgrywa rolę równie ważną jak osoba, żywi ludzie w miejscach publicznych chodzą ubrani.
Celebrowanie cielesności nie jest explicite celem sztuki sakralnej, aczkolwiek się do niej wkrada. Jaki piękny pretekst daje np. karmienie Dzieciątka Jezus przez Madonnę. A, nawiasem mówiąc, nie ma nic egzotycznego w nakryciu głowy Matki Boskiej, to wyraz długo trzymającego się obyczaju. Jeszcze nie tak dawno przyzwoitej europejce nie wypadało wyjść na ulicę bez kapelusza lub bodaj chustki na głowie.
Można z pewnością pod adresem Pani Agaty kierować zarzuty, że nie szanuje kanonów sztuki sakralnej, że ma za nic definicję perspektywy w średniowiecznych malowidłach. Oczywiście nie wiemy też – a byłoby ciekawe poznać – jaka byłaby opinia średniowiecznych blogerów na temat dokonań sztuki współczesnej, ale domyślam się, że mieliby coś do powiedzenia.
Na plus Pani Agacie można jednak zapisać, że nie wykazuje ciekawości jakiego Matka Boża używała lakieru do włosów i jaki numer butów nosił On, czyli Pan Nieboskłonów.
Pytanie o wodę po goleniu byłoby raczej bezzasadne, bo jak wszyscy wiedzą, Bóg podczas pierwszego w życiu golenia tak się pozacinał, że od tamtej pory…
Nokraj
Świnta prawda, Wolacy sie nie badajo, bo tak majo.
Mój znajomy naonczas liczący lat 60 przechwalał się, że jest zdrów jak kuń albo rydz, więc do konowałów nie chodzi. Niedługo potem, ponieważ bolało i jakoś nie chciało przejść, namówiony, a właściwie ubłagany przez żonę, zrobił USG. Posypały się kolejne badania, nie obyło się bez operacji (spóźnionej?) i facet wkrótce zeszedł na raka z zaawansowanymi przerzutami.
Jedno z dwóch badań profilaktycznych, które warto zrobić – pozostałe przynoszą więcej szkód, niż pożytków.
Niemniej celowość kolonoskopii dla osoby urodzonej w 1973r, której matka zmarła na raka jelita grubego, jest wątpliwa. No, chyba, że mama zmarła młodo…
„W kolonoskopii nieprzyjemne nie było samo badanie, ale przygotowanie do badania. Dwa dni głodówki, picie litrami wody wymieszanej z lekiem oczyszczającym i kilkanaście wizyt w toalecie.” – o mdłościach przy piciu kolejnej porcji soli glauberskiej nie wspomnę. Podziwiam determinację, dla mnie to „leczenie gorsze od choroby”.
turpin
6 maja o godz. 20:53
„Niemniej celowość kolonoskopii dla osoby urodzonej w 1973r, której matka zmarła na raka jelita grubego, jest wątpliwa. No, chyba, że mama zmarła młodo…”
A co ma z tym wspólnego wiek? Mój Tata miał prawie 70 lat, z Brat 40… wbrew zdrowemu rozsądkowi nie poszedł na badania i w kilka lat po Tacie znalazł się w jego miejscu. Niestety.
To prawda, że to nie boli – aż zablokuje jelito. Na badania nawet w grupie podwyższonego ryzyka wystarczy chodzić co 2-3 lata (takie są zalecenia moich lekarzy), a normalnie wystarczy, jak zrobi sobie badania co 5-6 lat.
Badanie nie boli nawet bez znieczulenia (nigdy nie proszę o nie), jest tylko mało komfortowe i czasem czuje się ucisk tu i tam – nigdy ból jako taki. I można sobie pooglądać spektakl z własnego wnętrza na ekranie, jeśli ktoś chce 😉
Strasznie duzo u p.Agaty akcentow dotyczacych wiary, katolik dobry-katolik zly, Matka Boska ubrana, zakryta-odkryta itp, doszukiwanie sie zwiazkow w kulturze, religii dlaczego nie lubimy chodzic na badania, ktore sa dosyc nieprzyjemne raczej plytkie, ale p.Agato, niektorzy z nas wrecz z dzika przyjemnoscia opisuja badania tak obrazowo, ze az odrzuca!!! na badania okresowe trzeba chodzic ale niekoniecznie je opisywac!!! Pozdr, przepraszam, za brak polskich znakow.
>>A co ma z tym wspólnego wiek?<<
Ano ma. Syndromiczne raki jelita grubego – w przebiegu zespolów takich jak HNPCC czy APC – objawiaja sie czestokroc w mlodszym wieku. Innymi slowy, pojedynczy przypadek raka jelita w rodzinie u kogos kto ma – powiedzmy – szescdziesiatke – nie oznacza jakiegos specjalnie podwyzszonego ryzyka 'rodziny nowotworowej'. Ale jest rak wystapi u krewnej-trzydziestolatki, to cos zupelenie innego.