Arkadia w malignie
Wszędzie źle, a w domu najlepiej. Muszę sobie tę nowość wbić do głowy pałą policyjną, bo w moim wieku nauka nowych haseł przychodzi z trudem. Gdyby nie politycy, którzy wmawiają mi od paru lat, że Polska to kraina zieloności, zdrowia psychicznego, klarownych rzek, wielkich idei, bezpieczeństwa, gościnności i ćwierkającej miłości rozpierającej serca każdej parafianki, mogłabym sądzić, że w innych krajach Europy też może być ciekawie, pięknie, inspirująco. Wszystkim się zdawało, że Europę trzeba cenić, ale to już tylko echo grało, bo wróciły refreny z przeszłości. Zachód jest zgniły, a Polska jest arkadią.
Zawsze zastanawiałam się, co przedstawia wiszące w Luwrze płótno Nicolasa Poussina „Et in Arcadia Ego”, a teraz, gdy słucham wieców prezydenta Dudy i premiera Morawieckiego, to udzielają mi się ich wizje i maligny. Arkadia to my! Przez urząd cenzury artystycznej Patryka Jakiego dzieło Poussina byłoby zatwierdzone do konsumpcji – akademicki klasycyzm to jest to, co się podoba w 19. dzielnicy Opola.
Na obrazie widzimy aż trzy drzewa – to ewidentnie uratowane przed dewastacją i kornikiem bujne lasy polskich Karpat. Zwierzyny brak – została wywieziona na futra do obozów śmierci. Młodzian dłubiący palcem w dziurze w całym – to Macierewicz unoszony na skrzydłach swej paranoi, oto ukazuje nam ostatnią wielką nieścisłość w odbudowanej z ruin NIK. Pasterka o mlecznej cerze to nie jest żadna alegoria śmierci, tylko pracowita Ślązaczka wicepremiera Szydło Da Radę, ręce na biodrach jak Ronaldo przed wykonaniem stałego fragmentu gry w oczekiwaniu na to, by cała drużyna ładnie ustawiła się do dobitki. W rękach każdy pasterz ma nowoczesną broń, a nie żaden kij. To nasze nowe technologie, którymi podbijamy Chiny. Klęczący pasterz to oczywiście klęczący pod sarkofagiem wawelskim premier Morawiecki, który odczytuje inskrypcję: „Polska Chrystusem Narodów, zaś Prezes jest tylko jeden. Sprzedaje je Zuzanna”.
Im bardziej politycy obrzydzają nam Unię Europejską, tym bardziej tonący brzydko się chwytają. Tonący to my. Ja salwuję się humorem obronnym. Inni nawołują do „prounijnej propagandy”, do „budowania pozytywnego przekazu na temat Europy”. Dwie dekady za późno. Przyznam, że ja nie potrafię zachęcać do Europy. Dla nas, którzy marzyli o tym, by jak Stefan Batory studiować w Padwie, bawić się w Amsterdamie, wędrować po Włoszech śladami Herberta, być jak profesor Malec, najlepszym kardiochirurgiem dziecięcym w Niemczech, czy grać w Premier League – przekonywanie kogoś, że Europa jest wspaniała, to jak przekonywanie, że zapach pinii jest piękny.