Wszyscy byli oburzeni
Oburzony dziennikarz narodowego polskiego radia grzmiał, sapał i nadymał policzki tak przekonująco, że bałam się, że tym roztrzęsieniem nadajniki jakieś radiowe przetrąci. Bałam się, że wściekłość, jaką wywołał u pana redaktora wniesiony do Sejmu transparent mający pomóc protestującym niepełnosprawnym, skończy się nie tylko opluciem zaproszonej do studia posłanki. Może następnie żółć poleje się na ulice Malczewskiego, Woronicza, aż zaleje jakoś też i mój odbiornik radiowy i pochlapie moje błękitne mokasynki.
Styl dziennikarstwa „piaskiem po oczach” w wykonaniu mniej zdolnych ewoluuje w „żółcią po oczach”. Dziennikarze niebawem będę pięściami okładać gości. Przed przyjściem do narodowych mediów polskich warto pożegnać się z rodziną i wykupić ubezpieczenie na życie.
Rozumiem, że redaktor urządził się w tej dobrej zmianie i wkurza go, że a to rezydenci, a to niepełnosprawni, a to Pawlikowski, a to Morawińska i inni nieodsunięci od koryta, ale nie dość wdzięczni obywatele asertywnie przypominają, że to koryto zwane Polską jest też ich ojczyzną. Lecz dlaczego fakt, że ktoś ma tu milutko, oznacza, że inni mają poszukać kubłów, a następnie założyć je sobie na głowę i siedzieć z mordą w kuble latami?
Pisarze do piór – to zdarta płyta, a tymczasem redaktor oburzony dyszał: czy nie uważa pani poseł, że protest matek w Sejmie jest polityczny? Ktoś im pomaga! To skandal! Jacyś politycy. To skandal.
Abstrahując od tego, że protestują nie tylko matki, ale też ojcowie i głównie sami niepełnosprawni, których sprawa dotyczy: czy oburzony dziennikarz nie widzi, że matki świętują w tym roku stulecie praw wyborczych? Uczestniczą w polityce, działają w związkach zawodowych, organizacjach OPP, w samorządach. Matka ma tylko pracować, rodzić, wychowywać, a na barykadach nie pozować, w głodówkach nie uczestniczyć? Jeśli tak, to jako sanitariuszka lub łączniczka. A co z cudami? Może ten transparent został cudownie wsejmowstąpiony. Cud nad Wiejską. Transparent na wysokości, chwała mu za to.
Może oburzeni dziennikarze lub rząd opublikuje listę osób, które mogą w Polsce być polityczne. Wyspiańskiego pytanie „co tam, panie, w polityce” – wymazujemy. Do listy prosimy dołączyć przekaz dnia. Wiemy już, że aktorki mają nie wypowiadać się na tematy polityczne. Nie pojawiać się na marszach. Nie udzielać wywiadów. One żyją w teatrze, a nie w Polsce. Aktorzy mają nie bredzić w telewizji. Stare dziadki – jakiś Olbrychski czy Gajos. No, chyba że Zelnik – on jest młodym faraonem, a faraon może wszystko. Pisarze mogą mieć poglądy polityczne, np. lewicowe, i takowe wyrażać w wywiadach lub na wiecach, ale pod warunkiem, że nie żyją. Na przykład Żeromski – obrońca słabszych. Pisarki mają nie być polityczne. Mądrale dostają nagrody zagraniczne. Nic to, że ich przekłady finansuje Instytut Książki. Niepełnosprawni mają siedzieć na wózkach cicho, bo przecież oni nie będą wiedzieli, jak i na co te 500 zł wydać. Politycy na wózkach też niech się nie wygłupiają w Sejmie, tylko tylnym wejściem dla kalek wjeżdżają, bo Sejm to nie jest wybieg dla modelek czy studio tefałenów.
A policjanci i policjantki? Co będzie, gdy oni zaczną protestować? Będzie ich trudno przesunąć, usunąć, wynieść i mordy w kubeł wsadzić. Żeby uciszyć niezadowoloną z pensji i świadczeń panią policjantkę, redaktor oburzony będzie musiał zamiast mikrofonu paralizatora użyć.