Nigdzie nie jadę

W tę majówkę nigdzie się nie ruszam. Przeczytałam wstrząsającą „Księgę wyjścia” Mikołaja Grynberga i powiem Wam: nigdzie się nie wybieram. Za granicę nie jadę, bo nie jestem zdrajczynią. Będę podziwiała „kwiaty nad Wisłą mazowieckie”, a w szczególe te w ogródkach na Gocławiu. Szwagrobusy w korkach na Zakopiance nie dla mnie – stawiam na polskie elektroniczne auta, a że takowego nie mam, to siedzę na pupie i mam zamiar się wkluczyć i pławić w lekturze polskojęzycznych gazet, słuchać będę radia, radując w rodzinie słuchaczy, oraz umówiłam się, że popilnuję domu znajomej, która ma telewizor. Obejrzę sobie tenże.

Wiem, że elity może wolałyby, aby taki element jak ja po cichu wyniósł się wraz z innymi niewdzięcznikami, np. tymi dorosłymi z niepełnosprawnościami albo rezydentami, albo organizacjami pożytku publicznego, do Berlina czy Paryża – tam, gdzie eksperyment multikulti doprowadził do upadku moralnego. Próbuje nas się skłócić, ile wlezie, dzieląc nas na kawałki drobniejsze niż kawałki czekolady, a my dalej gęgamy i twierdzimy, że w tabliczce czujemy się raźnie, a układanka nam pasuje.

Kobiety można podzielić na te dzieciate i te bezpłodne, czyli gorsze, niepatriotyczne. Dzieciate można podzielić na te, co urodziły wszystkie dzieci z tym samym samcem, i te, które nie umiały go upilnować i niby mają czwórkę dzieci, ale to nie rodzina, bo każdy bachor z innym mężem, czyli nie liczy się jako rodzina. Można też podzielić pracowników – jedni niech mają wolne w niedzielę, a inni niech nie mają. Dziennikarzy na tych publicznych i prywatnych. Bogatych można skłócić z zamożnymi, brodatych z ogolonymi, tych, co mają diesle, z tymi na rowerze. Niech ci z dieslami płacą za operacje nóg rowerzystów, ekspaci niech płacą za naukę dzieci w polskich szkołach, a niech osoby z długimi warkoczami płacą za perukę dla osób uczęszczających na chemioterapię, a palący niech płacą za nieszczepione dzieci w przedszkolach. Czytający książki niech płacą podatek na tych, co mają czytniki elektroniczne.

Każdego można każdemu obrzydzić. Samemu też można kreować się na obrzydliwego – prym wiodą w tym politycy i polityczki, próbujący w ten sposób wzbudzić w nas chęć ucieczki, wyjścia, odwrócenia głowy, zatkania uszu. Ile można słuchać bzdur o głosowaniach rodzinnych, patrzeć na jedzoną sałatkę w Sejmie czy oglądać, jak jedne rodziny smoleńskie skarżą się na inne rodziny mniej smoleńskie.

Wiem, że rządzący liczą na nasze zmęczenie tym maratonem bredni i cynicznych pomysłów. Liczą na naszą emigrację duchową, a najlepiej i fizyczną. Wykorzystają nasze wylogowanie i urządzą się jeszcze wygodniej, przyznając sobie kolejne nagrody. Fajnie byłoby, gdybyśmy wszyscy oderwali się od koryt, machnęli ręką i wylogowali się z polityki.

Taktyka paskowych z TVP jest grubymi nićmi szyta i zaprawdę ja dopiero moszczę się w tym kinie, szykując na długi spektakl. Majówka sprzyja głębszej analizie pasków TVP, wsłuchiwaniu się w pomysły na Polskę. Nigdzie się nie wybieram. Miasto opustoszeje, zaparkuję auto w poprzek i rozłożę się na moim wielkim kocu w parczku przed Sejmem, zajmując wspólną przestrzeń życiową, będę korzystać ze swoich praw obywatelskich co sił w piersiach.