Kino albo życie
Jeśli mieszkacie w polskim mieście lub miasteczku, to zapewne czujecie się jak ten żołnierz, ten w czapce, ten w lewym górnym rogu obrazu „Oblężenie Jasnej Góry” Januarego Suchodolskiego. Co prawda obraz jest kolejną mistyfikacją, bo jak się dowiadujemy z książek historycznych, „oblężenie” było rozciągniętymi w czasie rozmowami ze Szwedami, podczas których ofiar po obu stronach było kilkanaście, i to raczej ktoś się wypierniczył podczas budowania rusztowania (i to przy budowie Pałacu Kultury i Nauki im. J. Stalina się zdarzało, niestety), niż od kul armatnich poległ, ale obraz wiernie oddaje mój stan psychiki.
Po ostatnich dwóch dekadach obrony Warszawy przed urzędnikami z lewa, centra i prawa i chciwością oraz bezguściem deweloperów jestem na skraju zwalenia się w przepaść.
Mojej buzującej frustracji nie mogę wykrzyczeć, używając wulgaryzmów, bo nie dość, że sam prof. Jan Hartman zabrania, to wszelkie „fucki” i wulgaryzmy zarezerwowane są dla posłanki Lichockiej, młodych anarchistek, filmów Vegi, Smarzowskiego oraz opowiadań Janusza Rudnickiego. Gdzie mi tam, zawsze cierpliwej, zawsze serdecznej i uległej Matce Polce do tej elity. Tymczasem dorodna i bogata jest kiść wulgaryzmów, które cisną się na moje wątłe, nienabotoksowane usteczka: mam już, k…, dość, do ch… wafla, orania kultury w moim mieście.
Za dogorywanie już ledwo tlącego się życia kulturalnego w Warszawie, tego życia mainstreamowego i alternatywnego, dorosłego i młodzieżowego, odpowiadają konkretni ludzie na setkach stanowisk w Urzędzie Wojewódzkim i wydziale kultury Warszawy. Od dekad przez ten marazm, brak zainteresowania kulturą jestem co chwila uwikłana w jakieś protesty w obronie. Jeśli tysiące ludzi pięć dni w tygodniu haruje od 8 do 16, by Warszawa była miastem tętniącym kulturą, a efekty są tak mizerne – to co jest źle? Czy to sprawa zarządzania? Lenistwa? Tumiwisizmu? Złego prawa?
Najnowszym jest protest w obronie kina Atlantic (tutaj proszę – podpiszcie petycję), niewielkiego kina, kina z tradycjami w sercu stolicy, która to stolica lansuje się na stolicę europejską. Zamiast kina ma tu powstać kolejny biurowiec, co w czasie, gdy pandemia odmieniła oblicze tej ziemi, jest pomysłem samobójczym. Kiedy marszałek Adam Struzik był w kinie Atlantic? Kiedy Władysław Kosiniak-Kamysz był z żoną na randce w Atlanticu? Tu się dzieją od lat fantastyczne rzeczy: spotkania, rozmowy, czytanie wierszy na głos – nie tylko projekcje filmowe. Z sympatią wspominam wiceprezydenta Warszawy pana Włodzimierza Paszyńskiego, którego regularnie widywałam w teatrach, w kinie, na dyskusjach.
Od lat mam wrażenie, że za biurkami lub „na pracy zdalnej” pracują ludzie, którzy nie żyją kulturą, nie byli na ani jednym z setek organizowanych spotkań z reżyserami, aktorkami, pisarkami po projekcji w kinie Atlantic, ludzie, którzy nie znają problemów, z jakimi borykają się i ci młodzi, i ci emerytowani aktorzy na śmieciówkach, artyści bez pracowni, muzycy bez klubów. Wielkim symbolem, który kole w oczy, jest muzyka – gdzie jest nowoczesna sala koncertowa? Że niby Stadion Narodowy to nasza Olimpia? Czy hańbą nie jest to, że Sinfonia Varsovia od dekad błąka się niczym bezdomna suka, a w międzyczasie na Śląsku powstała siedziba NOSPR, w Szczecinie, Białymstoku imponujące budynki filharmonii?
Za mojego życia zaorano kino Skarpa na tyłach Nowego Światu. Pod luksusowe apartamenty. Zaorano kino Sawa na Saskiej Kępie. Pod apartamenty. Pod kinem Femina pikietowaliśmy, pisaliśmy petycje. Jest Biedronka. O czym to świadczy? Że jestem już stara, a film jest niczym fotografia na szkle? To pierwsze – na pewno, ale to drugie – nie.
Owszem, to prawda, Warszawa zmienia się na lepsze – widać nowe nasadzenia drzew, prezydent Trzaskowski prezentuje nowe przedszkola (super), jest mniej korków, bo otwiera się metro i mosty. Ale do k… nędzy. Przecież na Mazowszu pracują tysiące ludzi w urzędach. Czy nie widzą, że kultura się liczy? Też biznesowo. Jaki jest pomysł na ulicę Chmielną, gdzie jest kino Atlantic? Pandemia pokazała, że przyszłość kina to nie tylko wyprawy do molochów, jakimi są zwaliste i generujące ruch samochodowy galerie handlowe. Kino powinno być widoczne w centrum. Gdzie ma się odbywać Warszawski Festiwal Filmowy, nasze Cannes, nasza Wenecja? W Starbucksie? Po co robi się filmy? Nie tylko dla biletów. Po to, żebyśmy o kinie gadali, o kino się spierali, do kina uciekali, bo eskapizm to czasem najważniejsza rola sztuki.
Czasami zastanawiam się, czy wszyscy ludzie w Urzędzie Wojewódzkim i ratuszu są bezdzietni. Raczej nie, prawda? Czy nie widzicie, co oglądają nasze dzieci? Trzyminutowe filmiki na jutubie. Poruszające, mądre filmy przyciągną młodzież tylko wtedy, jeśli będzie na te filmy moda, stworzy się miejsce, gdzie dzieciaki wrażliwe lubią bywać – za takimi kinami i dyskusyjnymi klubami filmowymi zawsze stali konkretni animatorzy kultury. Małe kina to w naszym życiu wspomnienia z ukochanych miejsc w mieście. W kinie 1 Maj (!) byłam z moją matką na „Niebieskich migdałach” i obie sobie płakałyśmy po cichutku. W kinie Femina byłam z kolegą w wieczór przed jego maturą – w kinie dobrze się chowa przed stresem. Do kina Skarpa stałam w godzinnej kolejce, bo odbywały się tam Konfrontacje i grano „Łowcę jeleni”.
Na razie po dobroci błagam urzędników i urzędniczki Mazowsza, marszałka Adama Struzika, radnych z Warszawy i prezydenta Rafała Trzaskowskiego, by zagwarantowali kinu Atlantic dalszą działalność. Może być w ramach unowocześnionego budynku – czemu nie. Nie samą „Czajką” mieszkańcy żyją. Nie chcemy, żeby ulica Chmielna była martwa, pełna ogłoszeń „for rent”, „na wynajem”. Lepiej filmy ogląda się wspólnie na dużym ekranie niż samemu na smartfonie.
Na razie piszemy petycje, blogi, dyskutujemy. Ale to jest już walka. Najazd deweloperów na moje miasto trwa już dłużej niż potop szwedzki i łagodne „fucki” mogą nie wystarczyć. Jestem przekonana, że tak jak na ratunek „Czajce” przyfrunął minister Błaszczak, tak ministrowie kultury Sellin i Gliński chętnie uratują kino Atlantic, przerabiając je na Narodowy Instytut Kinematografii Wyklętej.
Komentarze
„Zajęcia zdalne na wielu polskich uczelniach
Wcześniej decyzję o częściowym lub całkowitym nauczaniu zdalnym podjęły m.in. Uniwersytet Jagielloński, Politechnika Opolska, Uniwersytet Śląski, czy Szkoła Główna Handlowa.
– To nadal jest kwestia zagwarantowania bezpieczeństwa – powiedział nowy rektor UJ prof. Jacek Popiel. Stwierdził, że nie wyobraża sobie, aby od 1 października 35 tys. studentów UJ pojawiłoby się w murach uczelni.”
Objawy schizofrenii koronawirusowej dotknęły studentów , jedynych szczerych happningowców kultury. Oni zostali zamelinowani w domach decyzją rektorów.
Na mieszczuchów ogłupianych przez telewizornie nie ma co liczyć.
A chyba jednak w sztuce coś jest, że owszem – coraz bardziej spychana jest w zakamarki publicznej przestrzeni – to jednak ostatkiem sił próbuję upominać się o swoje prawa.
Wczoraj sympatyczny epizod przeżyłem na stacji paliw naszego narodowego dystrybutora, czyli stacji O…n.
Po zatankowaniu auta wchodzę na salę płaceń, a tam moim oczom ukazuje się sympatycznie znajomy artefakt kultury, bo takie miano przysługuję zmyślnemu produktowi sztuki stolarskiej z półkami na którym od zawsze stawiano opasłe tomy encyklopedii, rozlatujące się po setnym czytaniu egzemplarze trylogii, Pana Tadeusza, czy najnowsze książki noblistki Olgi Tokarczuk
Tym razem jednak niespodzianka – czoło regału przyozdabia piękne literki które po złożeniu informują, że stoję przed …Biblioteką Win i rzeczywiście na półkach, nieśmiało przytulone do siebie oczekują na swoich miłośników różnokolorowe butelki z wielobarwnymi trunkami.
Nieśmiało zapytałem: ” Skoro znajduję się w bibliotece to czy można coś z winozbioru wypożyczyć?”.
Pani ku mojemu zaskoczeniu odpowiedziała: „Niestety, u nas jest wszystko na sprzedaż.”
Szkoda, pojechałem do pobliskiej galerii, w nadziei, że tam będę miał więcej szczęścia.
Ja to wolę te stare kina jednej sali, multipleksy to już lekka profanacja macdonaldyzacja sztuki. Jeśli ktoś nie wierzy, to niech sobie wyobrazi teatralny multipleks w którym w jednej sali powiedzmy Zapasiewicz gra w Szekspirze, a w sali obok… :))
„Na razie piszemy petycje, blogi, dyskutujemy. Ale to jest już walka.”
Z niecierpliwością czekam na po „na razie”. 🙂
Wygląda na to że Things Have Changed – zanim Dylan otrzymał Nobla, dostał Oscara za piosenkę literacką:
https://www.youtube.com/watch?v=WJFkp9MGD8Y
Było takie małe kino studyjne w latach 90. w budyneczku dawnego muzeum Lenina. obok placu Bankowego, nie miało nic wspólnego z nowoczesnością multipleksu, a nastrój był jakoś lepszy do przeżycia filmu…
Nazywało się Kino Paradiso – ponoć zamknęło się w 2009r. ale strona warszawa.repertuary.pl utrzymuje je do dziś z adresem i telefonem, jednocześnie informując: brak repertuaru na dziś. Może to wyraz uznania repertuarów dla kultowości kina-widma?
W Paradiso obejrzałem pod koniec lat 90. film „Piwne rozmowy braci McMullen” i nawet sobie piwko wypiłem w czasie seansu.
Przypominam kino Polonia na Placu MDM wejście od Marszałkowskiej i Pięknej.
Było to kino z wielką wielką tradycją. To pierwsze kino otwarte po wojnie w Warszawie. I cóż się stało? Fundacja fundacyjka pani Jandy i już po kinie.
Ale może takie jest życie. Jeżeli wszystko płynie to dlaczego kino ma nie po – płynąć.
Można powiedzieć, że są piosenki o walorach literackich i piosenki bez takich walorów.
Od 16 do 22 września PKP Intercity promuje przewóz rowerów – cena 1zł na dowolnej trasie.
Czy apel o wykorzystywanie zaległych urlopów w czasie naprawy stołecznej kanalizacji, w niezliczonych miejscowościach z działającą kanalizacją, nie byłby dziś na miejscu?
Notabene, po zapoznaniu się z technikaliami sprawy sformułowałem taką dyletancką hipotezę. Rurociąg składa się niestety z rur stalowych i kompozytowych, nie wiemy dlaczego, gdy jeden ze znawców wolałby 100% stalowy. Znawcy zgadzają się że silna fala ściekowa mogła rozwalić, rozszczelnić ten rurociąg. Otóż imho taka fala pojawia się dokładnie tylko na koniec sierpnia gdy jak jeden mąż 200-400tys. mieszkańców wraca z wakacji na rok szkolny i wszyscy jesteśmy znów w naszym mieście: stąd dwa razy koniec sierpnia datą erupcji.
Jeśli hipoteza że koniec sierpnia jest naturalnym czasem najbardziej wymagającego sprawdzianu złącz rur stalowych i kompozytowych byłaby słuszna, to zdziwienie niektórych decydentów że im dwa razy na koniec sierpnia pękło byłoby dyletanckie.
To jeszcze dorzućmy do stosiku (Nove) Kino Praha. Ono raz umarło, potem zostało wskrzeszone, a potem częściowo boczkiem zainstalował się w jednej z sal niejaki MTM i prawdopodobnie przejmie resztę…
Z kinowych venues of legends (venue of legends – popularny zwrot londyński którym obdarzane są jakże liczne tam miejsca z wielką kulturalną tradycją) jeszcze Elektronik na ul. Gen. Zajączka. Raz tylko tam oglądałem, ale wrażenia niezatarte: ogromna sala – myślałem że na prawie 1000 ale czytam że na ponad 500 – w której na tym seansie było tylko 5 widzów, o 1 więcej niż kasjerka wymagała do uruchomienia machiny.
Przypuszczam że z warszawskich kin, Palladium jest najbardziej venue of legends?
Fabryka pojazdów bojowych Lynx powstanie w Zalaegerszeg na Węgrzech we współpracy z niemieckim koncernem Rheinmetall.
Mają tradycje braterstwa broni z wielkiej II wojny! My to raczej z Niemcami pojazdów bojowych razem nie będziemy produkować.
Gorąco popieram. Kino „Atlantic” powinno być ocalone, najlepiej w ramach przyszłego wieżowca.
Widzę tu jakieś sieroty piszą. Po PRL owskie, nostalgiczne
W tym autor piszący te słowa także zabeczany.
Było minęło. Czar starych kin już nie wróci.
W Łodzi, na Stokach było takie kino, że bileterka była zarazem palaczką.
To znaczy paliła w takim kaflowym piecu, nawet w trakcie seansu.
Scena miłosna leci, on i ona w objęciach, a bileterka – palaczka, szuflą do pieca węgiel dorzuca.
To było kino. Można powiedzieć – kino Bajka.
Może w ramach rekompensaty każdemu z nas dadzą taki wielki pojemnik
z popcornem. Dopiero wtedy zamilkniemy. Chociaż ja podziękuje. Gdy czuje zapach popcornu, wtedy wymiotuje.
człowieku z komodo, to nie ma nic wspólnego z PRLem. Atlantic, Nove Kino Praha i inne to były (są) wyremontowane, nowoczesne kina, w których w świetnych warunkach można było obejrzeć dobry film (albo transmisję z MET) bez konieczności pałętania się po centrum handlowym wielkości małego miasta.
Nostalgia nie ma tu nic do rzeczy.
Elektronik wznowił seanse po wieloletniej przerwie i z pietyzmem zachował stare fotele jako ważny element klimatu venue of legends.
Kultura i Rejs działają, bez popcornu.
Pan Gostek
Tak, tak, ma pan racje.
Ja tylko tak – powiększyłem o nostalgie.
A nostalgia to nostalgia. Łezka się kręci.
W Muranowie chyba również nie serwują popcornu.
Kino Paradiso chyba szczególnie wyróżniło się na mapie zagadnienia, było to bowiem kino które powstało po upadku PRL, a jednak jego ascetyzm nawet przewyższał to co udało się osiągnąć w PRL – twarde drewniane fotele etc.
17:20 Czy ten kożuch był biały – bo w takim chyba grał we Wszystko na sprzedaż?? Grał w prywatnym czy z rekwizytorni, oto jest pytanie.
Jaki ” podmiot” jaki ” podmiot”
Jam człek. Gdzieś tak na początku lat 80 tych mialem taki kożuch.
Lecz to były takie czasy, że już w modzie były lekkie puchowe kurteczki.
Śmiano się ze mnie, że jestem synem gajowego.
W ” Wszystko na sprzedaż ” Biały kożuszek, miała także Czyżewska.
Oraz czerwoną halkę, do kupienia tylko w Peweksie, za dolce, Być może koszt takiej halki to miesięczna pensja łódzkiej włókniarki. Dla kontrastu w tym filmie pojawiła się bidula Malgorzata Potocka w płaszczyku za trzy grosze.
To tak na marginesie. Dawnego kina. Mody w kinie. I owej nostalgii.
Nie pamiętam skąd były te kożuchy? Cepelia? Bazar Różyckiego? W każdym razie był w tym jakiś pozorny powrót do ludowości. Ciekawe zjawisko, ale nie mam pojęcia dlaczego tak, a nie inaczej bylo….
Kino w PRL to było to. FFF – festiwal festiwali filmowych , karnety i towarzystwo magistrów upieczonych na rożnie przedwojennych nauczycieli , którzy mieli ambicje pedagogiczne . Potem sie okazało , że filmy wybrane na te festiwale zamącily nam w głowach , a przeciętne kino na zachodzie , było poniżej tych standardów jakie pokazowano nam na tym corocznym święcie kina. Obecny nadmiar produkcji obrzydził kino , a proponowany regulamin wyboru do nagrody Oskara , jest już sam w sobie tragifarsą . Okazuje sie , że cenzura państwowa była kagankiem oświaty.
Te zakazane owoce w PRL to był kulturowy afrodyzjak . Reformę oświaty , trzeba rozpocząć od wprowadzenia cenzury i ograniczenia kanałów telewizyjnych do 2 programów nadających program do 12 PM i rozpoczynający program od 8 AM.
Ech panie, panowie. Przełom lat 50/60. Wyobraźcie sobie Państwo remizę strażacką, dwa piętra z cegły, nie było lipy. W niej sala kinowa. Krzeseł nie było, zamiast nich twarde drewniane ławy. Miejsca nienumerowane. Siadało się tam gdzie się chciało i gdzie akurat było wolne. Projektor obsługiwał komendant ochotniczej straży pożarnej. W repertuarze głównie filmy polskie, radzieckie i włoski neorealizm. Akcja. Leci Cichy Don, fabuła zrazu banalna ktoś się kocha , ktoś się żeni, ktoś zdradza, jakaś ładna dziewczyna się topi, ot proza życia, tak było, tak jest, tak będzie. Ale wybucha rewolucja i kozak Melechow wyrwany ze swojego gumna pędzi dziarsko na koniu, wywijając szablą. Trup, a to czerwony, a to biały ściele się gęsto, brat zabija brata, swat prowadzi pod ścianę swata i też go zabija, normalka jak to na wojnie domowej, nie oburzajmy się. A wojna kształtuje i wzmacnia męskie charaktery jak to subtelnie i po chrześcijańsku ujął jeden z obecnie rządzących. Aparat terkocze, dym z papierosów przesłania ekran, nikt nie ma do palących pretensji, bo jak tu nie zapalić i nie uspokoić nerwów, inaczej nijak wysiedzieć. A ja mimo tego dymu widzę jak jeden z bohaterów wcześniej na amen ukatrupiony po jakimś niedługim czasie ni stąd ni zowąd wskakuje na koń i celuje z nagana do sąsiada z chutoru. Co jest, myślę sobie, oni tam tak na niby? Film się kończy, komendant-kinooperator wychodzi z kabiny i przeprasza widzów za to, że pomylił taśmy, czwartą część puścił przed trzecią a trzecią za czwartą no i pyta się czy ma powtórzyć końcówkę we właściwej kolejności. Nie było chętnych. Była niedziela, seans się skończył grubo po 22. , a wcześnie rano trza było wstawać na szychtę, bo na przodku kilofy czekały. Bo to to górnicy byli. Co prawda nie od węgla, tylko od rudy żelaza, nieco gorszy to sort, ale niewiele, Barbórkę, coby nie mówić obchodzili.
piosenka o mojej młodości/ tekst dla raperów po 50 – tce /
Kto w młodości pił wodę
wprost z saturatora
przejechał Polskę stopem
pływał po jeziorach
kto był u Gałczyńskiego
w leśniczówce Pranie
ten się z tym krajobrazem
nigdy nie rozstanie
kto odwiedził Warszawę
gdy sprzątała gruzy
ten nigdy nie zapomni
tamtych młodych ludzi
nie zapomni radości
i spolegliwości
tych, którym przywrócono
poczucie godności
to był renesans Polski
te lata po wojnie
wszystko co było w Polsce
było tylko polskie
wypaczenia i błędy
także były nasze
na zimę jak wkładałem
mej siostry kamasze
rosół był raz w niedzielę
tydzień bywał postny
a huligan był grzeczny
ba, był nawet modny
do wojska brali mężczyzn
a nie najemników
to było nasze wojsko
dziś jest z „ochotników”
naród walczył z ciemnotą
dorastał z Kulturą
towarzyszy karmiono
polityczną bzdurą
cała reszta wiedziała
kto i po co kłamie
chłop dostał kawał ziemi
artysta mieszkanie
w tamtych szalonych czasach
słuchało się „dżazu”
a dzisiejsza muzyka
korytem furażu
młodzież tarza się w błocie
bo to tylko wolno
w telewizji seriale
kłamstewka i porno
nasz młodość minęła
tak jak tamte czasy
trochę nazbyt beztroskie
FWP- owskie „wczasy”
z Polski została nazwa
fabryki sprzedano
banki też w obcych rękach
sprzedawca wziął „siano”
i bredzi o wolności
markuje wybory
małpując już nam znane
orwellowskie wzory
a w tym globalnym bagnie
które bankier stworzył
degenerat związkowy
Polskę upokorzył
czy mamy się zamartwiać
tym obrotem sprawy
czy szukać pocieszenia
narkotycznej trawy
czy kończyć tak jak Lepper
czy jak ci związkowcy
co za marną odprawą
sprzedali pół Polski
to jest trudne pytanie
dla tych młodych ludzi
co już oddano w łapy
globalnej ułudy
więc jeśli jesteś boso
to przypnij ostrogi
przestań tańczyć jak chochoł
stań na proste nogi
/ rap dla ludzi rozumnych /
autor : ma swoje lata
Pomylił kolejność szpul he he. Pozdrawiam Mopusa!
Oglądałem indyjski dokumentalny film o tym jak do odległych wiosek w Indiach, bez elektryczności, dociera obwoźne kino (ewidentnie z własnym generatorem prądu), ludzie starzy i młodzi schodzą się i oglądają projekcję w nocy pod chmurką. Sensacyjnie – jest to pierwszy film jaki widzą w życiu. Przeżycie jest wielkie, tak wielkie że po projekcji mówią ekipie: ale więcej już nie przyjeżdżajcie.
Oczywiście, że zawsze za decyzjami stoją konkretni ludzie. Ale, jak spojrzymy tak z oddali… Od paru dekad głównie liczy się interes (własny), dochodowość, wpływ do kasy. I tak też ustawione jest, podkreślam od dekad, prawo (patrz też słynna ustawa o zamówieniach publicznych). Urzędnik, który by kierował się czymś innym (np. interesem publicznym, ideą lepszego samopoczucia mieszkańców itp.) może podlegać nawet odpowiedzialności karnej! Urzędnik swoja pracą zarabia na życie, nie musi być bohaterem. Istnieją demokracje w których jest inaczej, podobno na przykład w Nowej Zelandii, także w modelu skandynawskim.
Czy dochodowość sama w sobie jest zła? Oczywiście nie. Ale nie może to być jedyne kryterium wprowadzania zmian i podejmowania decyzji. Niestety, łatwiej miastu (i korzystniej z punktu widzenia obowiązującego systemu) jest zabetonować zielony skwer i podnająć firmę (nierzadko zaprzyjaźnioną) od parkingu, niż wytyczać dróżki, odnawiać ławki, sprzątać. Tam tylko koszt, a tu dla miasta sam zysk. I tak to się kręci… Liberalizm, liberalizm.
Pier Paolo Pasolini, Luchino Visconti, Vittorio de Sica, Federico Fellini, Michelangelo Antonioni, Sergio Leone, Francis Coppola, Martin Scorsese, Wojciech Has, Andrzej Wajda. 10 nazwisk włoskich i polskich, filmy 1960-1980. Teraz 10 nazwisk włoskich i polskich za filmy 2000-2020 please
ps. Bernardo Bertolucci
17:25
Dziękuję. Chyba Scorsese kwalifikuje się za filmy 2000-2020 czy nie?
Także Tarantino – włoskie nazwisko.
No i potem porównajmy 1960-80 z 2000-20
Koniecznie Sophia Coppola!
17:58
Jak – czuję że potrafisz – widziałbyś porównanie, scharakteryzowanie dorobku filmowego topowych 10 twórców o włoskich nazwiskach z 2000-20, z dorobkiem 1960-80? (Polskich dorobków za te lata nie chcesz porównać z uwagi na słabość okresu ostatnich 20 lat).
Zainteresowanie jakie wzbudził we mnie temat sprawiło że obejrzałem dziś dokument z którego dowiedziałem się, że Fellini pozwolił Pasoliniemu który pragnął zacząć karierę reżyserską na nakręcenie kilku ujęć i nisko ocenił. Pasolini uparcie przystąpił do kręcenia debiutu, a jego asystentem został Bertolucci, który również nie nakręcił jeszcze nic w życiu. Krytyka wysoko oceniła nikiforowską oryginalność debiutu.
Śmierć w Wenecji – Luchino Visconti
Przy okazji, Luchino Visconti na wagary zawsze chodził na… taras widokowy katedry mediolańskiej, a jego rodzina miała pół Mediolanu – wcześniej.
Słuchaj, Iluzjon na Narbutta 30 września pokaże film Michelangelo Antonioniego
„Przygoda” to pierwszy film ze słynnej trylogii o samotności (wkrótce powstały „Noc” i „Zaćmienie”), w której Michelangelo Antonioni podejmuje najistotniejsze, uniwersalne problemy współczesnego świata: zagubienie jednostki w otaczającej rzeczywistości, zanikanie sfery uczuciowej, trudności we wzajemnym komunikowaniu się.
Ktoś gdzieś napisał, że te działa z lat 60. paradoksalnie lepiej adresują dzisiejsze problemy niż robi to współczesne kino…
Jak Przygoda to w Iluzjonie alternatywnie we włoskiej wersji językowej sobie obejrzę
– można lepiej się skupić na mimice
https://www.youtube.com/watch?v=j60b5EsDZtY
Jak byłem w Padwie to kustosz obruszył się na turystę który zszedł z dywaniku na 12-wieczną inkrustowaną podłogę – a ja kongenialnie mówię do kustosza ( a nie znam włoskiego): Touristi secondo arriva barbari! Serdecznie się uśmiał…
31:32
Thx, Antonioni znalazł w sklepie Gutka reprezentację jak mało który reżyser.
Taki powinien być opis filmu dla potencjalnych widzów, a nie spoilerowe: Anna związana jest z Sandro, wraz z przyjaciółką Claudią jadą na wyspę, Anna znika czując że nie czuje nic do S, za to S. z Claudią… Tak:„Przygoda” to pierwszy film ze słynnej trylogii o samotności (wkrótce powstały „Noc” i „Zaćmienie”), w której Michelangelo Antonioni podejmuje najistotniejsze, uniwersalne problemy współczesnego świata: zagubienie jednostki w otaczającej rzeczywistości, zanikanie sfery uczuciowej, trudności we wzajemnym komunikowaniu się.
Pierwsze i ostatnie zdanie z recenzji J. Romneya, festiwal w Wenecji
Desire and delirium in Eastern Europe, with an undertow of eco-anxiety, make for a bizarre hybrid, somewhere between Twin Peaks and Pasolini’s Theorem, in Never Gonna Snow Again. Ultimately the film simply lays it on a bit too thick, not quite leaving the viewers room to wonder, to imagine, to dream, for ourselves.
Wiem o co chodzi, obserwuję to w naszych ambitnych filmach od 20 lat. Utrata naturalnej magiczności bez której nie ma wielkiego kina. Zamiast tego magiczność wysiłkowa, nietalentowa.
Problem znajduje odbicie w recenzjach na brytyjskim Amazonie, bardzo niska średnia dla filmów uznawanych u nas za jakieś wydarzenie, a pod Body sugestia wymagającego brytyjskiego kinomana żeby reżyserka zajęła się sprzedażą popcornu…
19:21
Aż znalazłem listy najlepszych filmów 21 wieku wg krytyków zaproszonych przez BBC oraz przez Guardiana. Jest jeden polski film (wśród m/w 150 tytułów) – Ida.
Film There Will Be Blood wygląda na najpoważniejszego kandydata do tytułu. Wypadałoby obejrzeć:)
Tak tanio jeszcze filmu nie dostałem – 0,99 funta i to special edition.
Tej nocy kamera młodzieżowa uchwyciła imho stan demobilizacji, wewnętrznej już rezygnacji ważnego polityka, takiej psychologicznej. W Palomie na Wisłą.
Oglądałem niedawno polski film sprzed 60 lat – na szczęście dużo jest takich których nigdy nie widziałem – i w nim scena: on sam w mieszkaniu, po dwóch minutach przychodzi ona. Łącznie 6 minut – 8% filmu – bez jednego słowa. A jednak patrzy się z zadowoleniem. I wszyscy są ubrani.
A teraz genialna piosenka Davida Bowie z soundtracku filmu Lost Highway
https://www.youtube.com/watch?v=aepBpZ3kXek
Ważna rozmowa Sandro i Claudii (Monica Vitti) „Przygoda” 1:33 – 1:37 (ponad 4 minuty) odbywa się – jak się wydaje – w mieście Noto, wpisanym na listę UNESCO
To właśnie ten film pierwszy przyniósł sławę Vitti oraz Antonioniemu
Wracając do Atlanticu – „Stuart Malutki” był ostatnim filmem który dane mi było oglądać w tym venue of legends
13:06
Jak wielką? Z pewnością rozsądnie zrobię nadrabiając projekcje 21 wieku gdy zacznę od filmu uznanego przez krytykę za najlepszy, więc i najważniejszy w społeczności znawców. Moja wrażenia i ocena kombatybilności mej z dziełem – jak zwykle po obejrzeniu.
Ideałem projekcji filmowej byłaby dla mnie sytuacja w której nic nie wiem o filmie poza tym, że jest ważny w środowisku (znawców lub konsumentów). Zaczyna się film i dopiero dowiaduję się: o, masażysta z Ukrainy, potem ujawnia się przed nami czy to komedia czy dramat i tak dalej. Na ogół kinomani oglądają już po lekturze recenzji.
Oglądają po obejrzeniu zwiastuna!? Okropna praktyka.
I tutaj właśnie niespieszność zostaje nagrodzona – mija 20 lat, czytam listę znawców i nic nie wiedząc o filmie mogę go przeżyć w optymalnych warunkach poznawczych.
Kiedyś nie byłoby już recenzji do poczytania, przed czasami internetu, dzisiaj mogę poczytać recenzje mające 12 lat.
Ja Ci powiem że upatrzyłem sobie również do obejrzenia ten film włoskiego reżysera 21. wieku którego cenisz, film z pięknem w tytule. Nic o nim nie wiem i nie chcę wiedzieć przed seansem.
Właśnie po raz pierwszy obejrzałem Przygodę Antonioniego i nie mam problemu z tym że film pierwszy raz był oglądany w kinach 60 lat temu. Co mnie to obchodzi?
Teatr co innego – może nie potrwać, choć najlepsze trwają, ale wydaje mi się że największa elektryczność w zespole jest w pierwszych przedstawieniach, jeszcze bez rutyny, a także publiczność wiwatuje, daje kwiaty. Widziałem to w Starym gdzie trafiłem na pierwsze tygodnie Ślubu w reżyserii Jareckiego, w repertuarze.
Potrzebujemy więc odpowiednika venue of legends by lepiej komunikować troskę o trwanie ważnych miejsc na kulturalnej mapie stolicy i legendarna miejscówka to raczej za słabe językowo by było.
Miejsce uświęcone przeżyciami kulturalnymi pokoleń?:)
Legendarny przybytek. Od przybytku głowa nie boli.
Sala legend.
Sala Kongresowa bardzo piękna, polski ekwiwalent Albert Hall, wciąż w remoncie to niezrównane miejsce.
Royal Albert Hall – od 1871, 5000 miejsc
Congress Hall – od 1955, 3000 miejsc
Olympia Hall – od 1889r., 2000 miejsc
Carnegie Hall od 1891r. i 3,5 tys. miejsc
10 lat remont Kongresowej! Coś poszło nie tak.
Zbudowano ją w kilka razy krótszym czasie, wg oryginalnych zamierzeń remont miał potrwać 2 lata. To wielki cios dla życia kulturalnego stolicy i przyjezdnych widzów.
I nikomu nie chce się wyrażać troski w sprawie tego venue of legends, poza niezawodnym Janem Śpiewakiem…
Leonard Cohen w warszawskiej Sali Kongresowej:
https://www.youtube.com/watch?v=fbAs3HVxhUw
Pani Agnieszka Zagner w nowym interesującym tekście pisze o jeśli tak można powiedzieć sukcesie dyplomacji Trumpa na Bliskim Wschodzie.
Otóż zbiega się to z ponownym po bardzo długim czasie wyjściu Trumpa na pozycję faworyta listopadowych wyborów w oczach tych którzy płacą za błędną predykcję – organizatorów zakładów na to kto wygra. Znów za wygraną Trumpa oferują mniej dolarów niż za wygraną Joe Bidena.
Podobno Kino Praga upodobał sobie więc zaraz je odebrał prawobrzeżnej Warszawie Pan Struzik….a to jedyne kino było w okolicy
I znowu dobra wiadomość z frontu ekologicznego:
Wyzwanie „Zeroemisyjnej mobilności dla każdego” podjęła rekordowa liczba samorządów w Polsce – mówi minister infrastruktury Andrzej Adamczyk. To odpowiedź na oczekiwania mieszkańców, aby nasze miasta i gminy stały się przyjazne dla środowiska. Odniósł się do rozpoczynającego się dziś corocznego Europejskiego Tygodnia Zrównoważonego Transportu (ETZT – od 2002r.), który wpisuje się w założenia Europejskiego Zielonego Ładu.
Promowane są wszelkie proekologiczne formy mobilności, m.in. transport publiczny, rower. Oczywiście ruch pieszy. Przeciętny człowiek w formie może zrobić ok. 18000 kroków dziennie.
Zastąpienie jej Torwarem na całe 10 lat przez neoliberalne władztwo boli
Posterunki kultury są atakowane przez partyzantów pieniądza
Spojrzałem jak to robili Anglicy w Albercie:
From 1996 until 2004, the Hall underwent a programme of renovation and development supported by a £20 million grant from the Heritage Lottery Fund and £20m from Arts Council England to enable it to meet the demands of the next century of events and performances. Thirty „discreet projects” were designed and supervised by the architecture and engineering firm BDP without disrupting events.
Amerykanie
In May 1986, the venerated Carnegie Hall concert venue in New York City shut down for 30 weeks of major repairs. Reopened in December 1986.
Pół roku, a nie 10 lat. No ludzie…
Oto dlaczego neoliberalizm w Kraju nie dał rady – ludzie nie dorośli. W Anglii i Ameryce dorośli.
Będę chciał obejrzeć ten Nomadland – Frances McDormand podróżuje przez American West to świetnie się zapowiada. Bracia Coenowie notabene zrobili wiele dobrego dla kina, a mnie najbardziej zaimponowały filmy Barton Fink i Fargo.
Takie filmy jak Barton Fink i Fargo odbieram na pięć z plusem, na sześć!
satrustequi
11 WRZEŚNIA 2020
9:16
Dziękuję, z wzajemnością. Się miało wówczas około 12 lat.
Spóźnione te moje podziękowania, ale lepiej późno niż wcale, jak to mówią. Bowiem dzisiaj dopiero odwiedziłem blog, blog, który bardzo lubię, blog w którym zazwyczaj nie ma nawalanek.
Czy ktoś z Państwa oglądał czechosłowacki film z roku 1964 Karela Kachyni, ‚Za białym murem”, którego tytuł w oryginale brzmi Vysoka Zed. Do niedawna film ten był dostępny w sieci, teraz chyba już nie, a może się mylę. Na mnie, wówczas kilkunastolatku film ten wywarł niezatarte wrażenie, a trochę filmów obejrzałem. Scenariusz do niego napisał Jan Prochazka, wspólnie z Kachynią. Prochazkę po praskiej wiośnie czechosłowacka bezpieka wdeptała w glebę. Przejmująco pisał o tym Mariusz Szczygieł w książce Gottland.
Czas na mój spacer, pies wymownie wpatruje się w moje oczy, bandyckie koty znokautowane upałem śpią w cieniu ogrodowych krzewów, a żona wczasuje w Karpaczu. Ponad 550 ha (jeszcze – bo bezlitosna rzeź drzew trwa, nigdy im tego nie wybaczę, bo las tworzy otulinę dwóch miejskich osiedli) Lasu Mokrzańskiego jest kilkadziesiąt minut marszu od mojej chałupy, stąd śpieszmy się bo on czeka, wita nas z daleka, każdego dnia, a nie tylko w niedzielę jak karuzela z przebojowej piosenki z filmu polskiego „Irene bleib zu Hause”.
Pozdrawiam wszystkich
Chodzić i jeszcze raz chodzić: fundamentem zdrowia 6000 kroków dziennie. To a propos’ spaceru Mopusa.
Odkryłem ceniony amerykański tytuł z 1957r. Sweet Smell of Success, o którym nawet do dziś nie wiedziałem że istnieje – taki film.
Jeden z najpiękniej sfilmowanych koncertów: Cukierek w Royal Albert Hall, święto muzyki
https://www.youtube.com/watch?v=iBv-qqqjY_A
Zucchero i Miles Davis
https://www.youtube.com/watch?v=A60xWr-nqv0
W swojej autobiografii Miles wskazuje Salę Kongresową jako miejsce w którym grało mu się najlepiej w życiu…
3 bisy w 1983!
Krzysztof Komeda oczywiście uczestniczył w Jazz Jamborees w Sali Kongresowej…
Tutaj song of hope, doczekasz się…
https://www.youtube.com/watch?v=kmgUhd4MZSY
Leją Czesi Niemców jak chcą w Markecie Lazarovej, to musi zdobywać dodatkowe punkty sentymentalne podświadome w ankiecie czeskiej, ale niekoniecznie międzynarodowej.
Niemcy pytają Czecha bez ręki o drogę do Bolesławca (w którym dziś kupujemy piękne polskie kubki), a on ich załatwia jedną ręką. Dolny Śląsk, tereny Mopusa. W Karpaczu tylko raz byłem – tak daleko dla mnie – ale w samej Samotni!
14:58
Doskonale że dodałeś tę listę dla porównania!
A dla polskich filmów wszechczasów – wg zagranicy jest?
Paryż – Nadużycia dotyczące bezprawnie pobieranego postojowego w czasie pandemii koronawirusa we Francji wynoszą 250 mln euro. Do tej pory przeprowadzono 50 tys. kontroli – poinformowało w czwartek ministerstwo pracy tego kraju.
Francuscy urzędnicy przeprowadzili ponad 50 tys. kontroli wniosków o przyznanie postojowego, łącznie wykryto oszustwa na wartość 250 milionów. Połowa tej kwoty został odzyskana – podaje agencja AFP.
Obecnie toczy się 440 postępowań karnych w sprawach nadużyć w mechanizmie tzw. częściowego bezrobocia, czyli właśnie postojowego, którego pula wynosi 30 mld euro.
Według stacji RTL prawie połowa prób oszustwa została udaremniona przez służby administracyjne. Nie odzyskano jeszcze 130 mln euro; w sprawach toczą się postępowania sądowe i dochodzenia.”
I nasze państwo potrzebuje tak jak francuskie pracowicie pilnować pieniążków społeczeństwa.
Polański genialny…
Has, Polański, Wajda – trzech najwybitniejszych polskich twórców filmowych imho
Co by było gdyby Polański nie musiał ewakuować się z Ameryki – przecież prawdopodobnie zostałby największym reżyserem w historii filmu…
Mulholland Drive – adres domu Jacka Nicholsona gdzie Polański utracił przepustkę do pierwszeństwa. Marlon Brando też mieszkał na MDrive.
Zachód jest zachwycony Double Life of Veronika. Dla mnie to jakieś męki kinowe.
Polański brylował w niezliczonych gatunkach filmu imho. Żaden reżyser światowego kina nie pokazał tak wybitnej wszechstronności w zabawie filmowej.
Nawet ten film Kieślowskiego „Bez końca” budzi uznanie tam, dla mnie dostateczny z minusem, nadir reżysera. Może nazwisko na nich tak działa, jest jakaś magia w Kislowsky?
Jak oglądam film to wydaje mi się że czuję kiedy reżyser czuje kino – w jego tym całym montażu i podejściu, a kiedy nie. Niezależnie od tematu filmu. Np. Wielki Szu to wielkie kino…
Machulski jest utalentowanym reżyserem, być może polskim Tarantino zanim jeszcze Tarantino zaczął kręcić
Machulskiemu i Tarantino przyświeca wydaję się zasada po pierwsze nie nudzić, czasem bywa za gęsto z tą intencją
Z drugiej strony spectrum mamy reżyserów których pierwszą a nieuświadamianą zasadą jest – po pierwsze wynudzić, m.in. przewidywalnością, oczywistością, publicystyką
Bracia Coen piszą świetne role i świetnie reżyserują grę aktorów. Chyba w ich filmach aktorzy grają najlepiej.
Z zagranicznych reżyserów najwięcej satysfakcji, po prostu i w sumie, dały mi filmy
Woody Allena, Braci Coen, Sergio Leone
Tam było naprawdę sporo fajnych filmów od tych twórców kinematografii, a od innych mniej po prostu
Satysfakcję z filmów Hasa, Polańskiego, Wajdy oceniam na równi z tą z filmów Allena, Coenów, Leone
I wielki siódmy – Steven Spielberg
Szczęki i Private Ryan to kawał wspaniałej zapierającej dech filmowej roboty…
Podobno ma być Top Gun II?
https://www.youtube.com/watch?v=fUis9yny_lI
Dogville von Triera wybitny imho, on celowo przegina pałę, ale w Dogville nie mogę powiedzieć że to było contrived. Chciałbym kiedyś zobaczyć Melancholię.
Koalicji już od wczoraj nie ma i rozmowy też nie są planowane. Ktoś, kto ma takie spojrzenie życzliwe dla okrucieństwa, nie powinien być ministrem sprawiedliwości, szczególnie ministrem sprawiedliwości – powiedział znany polityk PiS o Z.Ziobrze. Za okrucieństwo wobec zwierząt zawieszono 14 posłów PiS, spodziewana jest ich relegacja z PiS.
Podobno Szwecja – zgodnie ze słynnym stwierdzeniem jej liderów że pandemia to maraton a nie sprint – wykazuje o wiele lepsze wyniki zakażeń dziś niż kraje które wiosną schowały się za podwójną gardą.
Był taki film „Okrucieństwo nie do przyjęcia”… I To nie jest kraj dla hodowców futerkowców.
…ale kino…
https://www.youtube.com/watch?v=SVsGail6b68&feature=youtu.be
XXI wiek w internecie
To Sergio Leone pierwszy otrzymał ofertę wyreżyserowania filmu Godfather, ale odmówił.
Wydaje się, że największą reprezentację w listach znawców uzyskują filmy łączące walory artystyczne z walorami przygodowymi, jak Godfather. Powerful dramas.
Ciekawym eksperymentem byłoby policzenie na listach filmów wszech czasów odsetka filmów w których strzelają i filmów w których nie pada strzał…
AMERICAN FILM INSTITUTE
AFI’s 100 YEARS…100 MOVIES
1. CITIZEN KANE (1941) – jeden strzał czy bez?
2. CASABLANCA (1942) – strzały
3. THE GODFATHER (1972) – strzały
4. GONE WITH THE WIND (1939) – strzały
5. LAWRENCE OF ARABIA (1962) – strzały
6. THE WIZARD OF OZ (1939)
7. THE GRADUATE (1967)
8. ON THE WATERFRONT (1954) – strzały
9. SCHINDLER’S LIST (1993) – strzały
10. SINGIN’ IN THE RAIN (1952)
W Markecie Lazarovej też strzelają, tylko jeszcze nie z broni palnej
Tak więc powiedzmy sobie szczerze, konsumenci jeszcze bardziej, ale koneserzy również cenią sobie filmy w których strzelają, w których ściele się ten trup…
Mówiło się o momentach seksualnych jako ważnych ozdobach filmu, ale nikt dotychczas nie zwrócił uwagi na to jak ważna jest obecność trupa w filmie…