Co słychać w akademikach?
Co słychać w akademikach w czasach, gdy uniwersytety zamknięto? Zmęczona informacjami pełnymi doniesień wyłącznie medycznych oraz zamaskowanymi twarzami medyków, głodna jestem raczej informacji o miejscach, gdzie toczy się jakieś inne, zaadaptowane do nowych warunków ŻYCIE i o sukcesach polskiej nauki.
Jeszcze nie tak dawno premier obiecywał polski samochód elektryczny, a gratulując Oldze Tokarczuk Nagrody Nobla, wyraził rzecz jasna niezadowolenie: bo kiedy w końcu będzie ta nagroda z nauk ścisłych lub ekonomicznych. TERAZ by się przydała dla polskiej wynalazczyni lekarstwa lub ekonomistki, która podniesie świat z kryzysu ekonomicznego. No ale jeśli uniwerki wzięli i zamknęli?
Czy w czasie dobrowolnej lub przymusowej kwarantanny raczej wolicie wspominać czas miniony, czy zajmować się tym, jak to sielankowo będzie „po wirusie” – ludzie na nowo staną się solidarni, piłkarze będą grać za darmo w szmatę na podwórkach, a panie w sklepie przestaną na mnie wściekłe łypać, że oto wchodzi ktoś, kto do niedawna był miłą klientką kupującą smalec z gęsi (tak, jadam takie rzeczy), a teraz jest podrzuconą przez Chiny lub USA bombą biologiczną?
Wirus to dla mnie raczej ćwiczenie z teraźniejszości, a nie z utraty w stylu metafizycznego tonu z „Doliny Issy”. Zajmuję się głównie codziennym przetrwaniem, życiem z dnia na dzień. Pytanie, co na obiad i czy dzieci sprzątają według ustalonego grafiku (nie!), męczy bardziej niż to, co ze światem za rok.
Rząd zamiast od razu powiedzieć, jakie ma plany – odwołane matury (przełożone na kiedy?) i brak szkoły do końca roku – wydziela obostrzenia na wzór znany z nie tak dawnej historii. Coraz mniej wolno, coraz mniejsze getto, zakaz poruszania się, zakaz zgromadzeń, zakaz wychodzenia, lasy tylko dla bogatych, którzy mają auto – serwuje nam złe wieści w malutkich dawkach, jak treser rzucający po rybce tresowanym foczkom w zoo. Na razie niech myślą, że tylko dwa tygodnie, na razie pomożemy tylko przedsiębiorcom, ale nie tym na śmieciówkach, na razie nie zamkniemy gabinetów dentystycznych (bo z czego wojewoda stomatologom będzie płacił odszkodowanie?).
W tych warunkach myślę o akademikach, bo czas uniwersytetu to był przede wszystkim dla wielu z nas czas miłości, bliskości, przyjaźni, imprez i bezpiecznego drugiego lub jedynego domu. Śmiało mogę wyznać, że tyle samo nauczyłam się podczas seminariów, wykładów i dłuuuugich godzin w archiwach i bibliotekach, co w czasie śniadań w stołówce, gdy koledzy z wydziału matematyki opowiadali o twierdzeniach, nad którymi pracują, czy podczas kibicowania koleżankom z drużyny wioślarskiej – czekając na mecie, każdy opowiadał, co czyta, skąd pochodzi, nad czym pracuje w laboratorium.
Oczywiście, pamiętam ciekawe wykłady, ale pamiętam też np. moją przyjaciółkę z akademika, która była imigrantką z Chin. Nauczona niebywałej oszczędności, pisała idealnie równo, mistrzyni kaligrafii, podczas gdy moje kulfoniaste notatki zajmowały trzy strony, ona drobnym maczkiem ten sam tekst mieściła na jednej stronie. Z każdej oceny poza piątką musiała się tłumaczyć rodzicom przez telefon.
Nauka nie bierze się tylko z wykładów online, ale pracy zespołowej i atmosfery. Akademik był miejscem, gdzie studenci mogli odetchnąć od przemocowych rodziców, czasem od biedy (wielu odpracowywało pełne stypendia), czasem eksperymentów seksualnych, głośnych imprez, których rodzice nie musieli znosić u siebie.
Niektórzy uczyli się samodzielności. Zamożny kolega pochodzący z rodziny królewskiej z Belgii zmuszony był nauczyć się obsługi pralki! Akademik w mieście czy na kampusie to też dostęp do szpitali, klinik. Niektórzy studenci byli na uniwerku leczeni skuteczniej niż w swych domach na prowincji – tu był dostęp do psychiatry, psychologa, nie wstyd było kupować prezerwatyw, trzymać się lesbijkom za ręce, zapraszać gejom swoich chłopaków.
Co bym zrobiła dziś, jeśli byłabym studentką w akademiku? Zostałabym w domu. Czyli w akademiku. Może teraz, gdy jest was mniej, wymyślicie coś naprawdę wielkiego, by polska nauka rozwijała się szybciej.
Komentarze
Kraj , który ma zastępy noblistów okazuje sie tak samo bezsilny jak mały kraj nad Wisłą.
„Fed tnie stopy, rynki nadal toną. Fed „Zatankował samochód, który nie ma kół”.
Pandemia koronawirusa uderza w gospodaki i topi rynki finansowe. Banki centralne próbują temu przeciwdziałać. Amerykański Fed już drugi raz niespodziewanie ściął stopy, ale jak na razie nie uspokoiło to nastrojów. Kolejny tydzień zaczyna się od głębokich spadków – w Europie od -8 proc.”
Nobliści powinni oddać nagrody, które otrzymali za przelewanie pustego w próżne.
To elity inteligenckie są współodpowiedzialne za obecny kryzys.
Media głównego ścieku cenzurowały ostrzeżenia , pompując wirtualną bańkę złudnego bogactwa i samozadowowlenia.
.
Gdy złogi białka tau odsłonią mi na chwilę
jedyną synapse na ostatnim funkcjonującym
neuronie i pamięcią sięgnę w czas odległy,
code name akademików głównie żeńskich,
był „TARTAKI”…
więcej grzechów nie pamiętam
.
~
.
Słuchy mnię doszły, że podobno
w Grenadzie zaraza,
czy to prawda❓
.
..)
Czasem moze znajdzie sie jakis geniusz, na ktorego głowę, z wiosennego nieba spadnie, ptasia kupka i wymyśli lekarstwo na korona wirusa. Zazwyczaj jednak łatwiej robi sie to w laboratoriach ze znajacymi sie na rzeczy fachowcami. Nie jest to takie oczywiste w kraju przekraczającym na naukę 0,49% PKB i zajmującego pod tym wzgledem 20 miejsce w Europie, a pod wzgledem innowacyjności 23. Nie jest to rowniez proste w kraju, w którym zwykło sie przedstawiać inteligencje jako wiecznie marudzacych wyksztalciuchow i obrażać po kolei lekarzy, nauczycieli, sędziów itd. Jezeli ciagle skuteczniejsze bedzie przekupywanie wyborców dla ich doraźnych korzyści, niz odwolywanie sie do ich rozumu, to akademiki, te przy najmniej u nas, beda nadal bardziej imprezowniami niz miejscem wymiany mysli, idei i poglądów.
Akademiki są puste, poza studentami innych nacji, widziałem Hiszpanów grajacych w piłkę na boisku Politechniki Opolskiej , lecz nie był to raczej poziom Realu Madryd
„Rząd z podkopaną wiarygodnością to najgorsze, co może nam się przytrafić w sytuacji, gdy solidarność staje się kluczowa w tej bezprecedensowej walce. Zamiast zaufanie odbudowywać, władza brnie dalej. ”
Wypowiedź dość kuriozalna, zważywszy kto tą wiarygodność nieustannie stara się podkopywać. Oby się nie udało dla dobra nas wszystkich.