Zwierzęca agresja
A co robicie w obecności osób, które na głos, z przekonaniem i poczuciem wyższości deklarują, że nie interesują się polityką, że nie czytają żadnych politycznych wpisów w social mediach z takiego oto powodu, że „polityka wywołuje w ludziach zwierzęcą agresję”?
Abstrahuję od obrażania zwierząt – nie potrafiłyby nigdy zdobyć się na agresję na skalę ssaka, jakim jest człowiek. O dręczeniu innych dla własnej przyjemności nie wspomnę. Naprawdę można być inteligentnym, empatycznym człowiekiem i deklarować, że świadomie unikamy polityki? Czy to nie przypadek osoby, która twierdzi, że nie interesuje się zdrowiem i karmi dzieci ptasim mleczkiem, poi fantą, sama opala się godzinami na plaży, a następnie narzeka na próchnicę oraz długie kolejki do leczenia czerniaka?
Nie pytam dla kuzynek, bo moje kuzynki nie wracają ze szkoły zapłakane, tylko dla siebie pytam, bo lubię się radzić w sytuacji, gdy czuję się bezradna. Sytuacja dotyczy też wydawców i dziennikarzy? Jaka była i jest rola dziennikarzy? Tylko bawić? W cyrku na pewno, ale tam nie pracujemy, nosząc w kieszeni legitymacje prasowe…
Czy ta sama osoba, która jest ponad polityką, nie narzeka, że płaci fortunę za korepetycje córki z matematyki? A dlaczego płaci? Czyżby dziecko nie miało sił samo nadążyć za programem po deformie edukacji? Czy ta sama osoba jest wzywana do szkoły, bo ksiądz się skarży na syna, że syn jest nerwowy, chamski, że uderza pięścią w stół, ziewa ostentacyjnie, dwóje ma, a jest inteligentny? A może syn jest sfrustrowany? Może nie chce być oceniany, bo wyznaje inną religię niż ta, którą wbija mu do głowy katecheta?
Czy osoba nieinteresująca się polityką to nie ta sama, która nie ma na czynsz, bo nie ma mieszkania, bo mieszka u mamusi, a nie ma mieszkania, bo wszystkie pieniądze wydaje na leki i leczenie, a wydaje na leczenie prywatnie, bo nie ma ubezpieczenia zdrowotnego, a nie ma ubezpieczenia, bo dekady godziła się na pracę na śmieciówkach, bo taki mamy system, a taki mamy system, bo taki organizują nam politycy?
Czy osoba nieinteresująca się polityką i twierdząca, że całe to „homolobby” to problem sztucznie wygenerowany, a ci, co się „dają wkręcać”, to naiwniacy nieznający historii, ojtamojtam, cóż to znaczy w perspektywie kosmicznej, to malutka grupa, czy ta sama osoba nie pomaga córeczce kolegi wepchnąć się na przepełniony oddział psychiatryczny?
Czy tej samej osoby, która gardzi polityką, nie spotykamy o czwartej rano na przystanku, bo w środku nocy musiała wstać, żeby zdążyć dojechać na rozmowę o pracę, bo jedzie się stąd z trzema przesiadkami – kolej zlikwidowano, a obwodnica ma już dwa lata opóźnienia?
Spotykamy tę osobę na protestach w sprawie sądów, czarnych marszach w sprawie praw człowieka? Nie, bo ona nie jest „zmanipulowana”. Ale czyżby dzwoniła, prosząc o wsparcie zrzutki na niepełnosprawne dziecię koleżanki, bo ona nie ma za co z dzieckiem dojechać na rehabilitację, bo taki mamy system, bo tak się rząd opiekuje najsłabszymi? Czy to nie ta sama osoba, która od lat już nie chodzi do teatru ani do muzeum, bo nie pokazują tam nic wartościowego, same gnioty, bo zmieniono dyrekcję, reżyserzy robią łzawe seriale albo wielkie premiery w Wiedniu, bo nikt się nie interesował zmianami w teatrze, teatrze, który jeśli się nie wtrąca, to pustoszeje. Szkoda na rozmowę z osobami nieinteresującymi się polityką czasu i sił? Naprawdę?
Komentarze
„Czy to nie ta sama osoba, która od lat już nie chodzi do teatru ani do muzeum, bo nie pokazują tam nic wartościowego, same gnioty…”
Na szczęście wartościowe rzeczy pokazują jeszcze czasami w niektórych kinach ale widownia na nich – nawet w Warszawie – to często jedynie tylko kilka albo kilkanaście osób na seans…
Rok temu, tuż przed przyznaniem Nagród Akademii Filmowej, kiedy to nominowana była „Zimna wojna” i balonik u nas napompowano do absurdalnych rozmiarów, Pani pisała – i słusznie – jakim to wspaniałym filmem jest… „Roma”.
W tym roku na blogu „w temacie Oscary” (tudzież Złote Globy i Nagrody Brytyjskiej Akademii Filmowej) było cicho a więc ja trochę zamieszam.
Poniżej dwunastka moich ulubionych filmów 2019 roku. Niektóre z nich zostały wyprodukowane jeszcze w roku 2018 ale ja obejrzałem je dopiero w minionym roku. Kolejność na pozycjach 2-8 oraz 9-12 alfabetyczna. Znajduje się na nich wiele doskonałych filmów ale ja najbardziej kocham takie kino jakie reprezentuje dzieło na miejscu numer jeden:
1:
„Ból i blask”, Pedro Almodóvar, Hiszpania,
2-8:
„Dzika grusza”, Nuri Bilge Ceylan, Turcja,
„Joker”, Todd Phillips, USA,
„Parasite”, Joon-ho Bong, Korea Południowa,
„Płomienie”, Chang-dong Lee, Korea Południowa,
„The Souvenir”, Joanna Hogg, Wielka Brytania,
„Wysoka dziewczyna”, Kantemir Bałagow, Rosja,
„Złodziejaszki”, Hirokazu Koreeda, Japonia,
9-12:
„Atlantyk”, Mati Diop, Senegal,
„Faworyta”, Jorgos Lantimos, Wielka Brytania,
„Pewnego razu… w Hollywood”, Quentin Tarantino, USA,
„Szczęśliwy Lazzaro”, Alice Rohrwacher, Włochy.
UWAGI:
Ciągle przede mną „Portret kobiety w ogniu” (Céline Sciamma, Francja), po którym bardzo wiele sobie obiecuję oraz „Oficer i szpieg” (Roman Polański, także Francja), po którym dla odmiany (pod względem artystycznym) za dużo się nie spodziewam. „Irlandczyk” (Martin Scorsese, USA) to reżyserskie mistrzostwo świata ale mnie ten film – mówiąc delikatnie – nie porwał.
Sęk w tym, że ludzie, którzy rzekomo „nie interesują się polityką” głosują na PiS.
@grzerysz
Nie wiem za bardzo czemu ma służyć ta twoja lista. Jaki sens jest w tym, aby naprzeciwko siebie stawiać „Zimną wojnę” i „Romę”. Obaj reżyserzy świetnie się znają i cenią.
To, ze „Parasite” na łeb na szyję pokonał wszystkie filmy nie znaczy, że „Boże Ciało” jest filmem słabym i niewartym (wg twojej listy) obejrzenia. Z drugiej strony wiem, że i tak więcej ludzi w Polsce zobaczy film o Zenku Martyniuku ( nic nie mam przeciw Zenkowi – wręcz przeciwnie – sam tak jak on chciałbym śmiać się z durniów) niż wspomniane Boże Ciało (o „365 dniach” nie wspomnę, co oczywiście czynię).
@Witold
12 lutego o godz. 9:17
„Jaki sens jest w tym, aby naprzeciwko siebie stawiać „Zimną wojnę” i „Romę””
Ano taki, że wartość „Zimnej wojny” sztucznie u nas rozdmuchano do absurdalnych rozmiarów a „Roma” to autentyczne arcydzieło.
„nie znaczy, że „Boże Ciało” jest filmem słabym i niewartym (wg twojej listy) obejrzenia”
Oczywiście, że nie. „Bożego Ciała” nie widziałem. Moja lista zawiera tylko dwanaście filmów – nigdzie nie napisałem, że filmy, których na nich nie ma są słabe i niewarte obejrzenia.
@grzerysz
„wartość „Zimnej wojny” sztucznie u nas rozdmuchano”
No cóż? Szanuję twoje zdanie, ale pozwól mi się z nim nie zgodzić.
O gustach trudno dyskutować, ale obecność polskich filmów na ważnych listach o czymś chyba świadczy?
Tylko z poczuciem pokory, a nie wyższości. Takie to mi imponują, ale nie spotkałem jeszcze.
Oprócz Chrisa. Chris był młodym wytatuowanym Anglikiem pracującym ze mną na budowie niedaleko Heathrow. Czy już kiedyś kładłeś drabinę na ziemię Johny? – pytał mniej doświadczonego kolegi. No, this must be a tremendous experience – odpowiadałem, a Australijczycy śmiali się rozbawieni dialogiem. Gdy paliliśmy papieroska z Chrisem na dachu spytałem go: Chris, kto wygra wybory? I don’t know. I don’t fuucking understand these things, mate – odpowiedział sokratejsko Chris.
Oczywiście, że nie da uciec się od polityki. Ci co deklarują brak zainteresowania, są albo leniwi (po godzinach spędzonych przy oglądaniu kotków w smartfonie, nie mają już siły) albo też obawiają się manipulacji, nie chcą wypaść źle w oczach innych. A tak naprawdę może już nie wiedzą, kto naprawdę ma rację.
Polityka polska tego nie ułatwia, bo chyba do współpracy już chętnych coraz mniej.
Na przykład niedawno przeczytałem:
„Musimy grać z Wielką Orkiestrą. Musimy pokazać, po której stronie jesteśmy, z kim trzymamy, przeciw komu i czemu jednoczymy się…”
Niepokojące słowa…
Dzieki Grzerysz za liste. Ostatnio pracuje jak szalona I musze troche nadrobic w kinie
Odnoszę wrażenie, że w obecną politykę zaangażowane są takie siły, na które przeciętny człowiek – a nawet wielka zbiorowość przeciętnych ludzi – nie ma już żadnego wpływu. I nie chodzi mi o żadną teorię spiskową.
Po pierwsze, myśląca elita jest w mniejszości, ludzie odporni na manipulację wymierają śmiercią naturalną, zaś możliwości manipulacji przeciętnym obywatelem rosną z każdym rokiem. Taka sytuacja powoduje, że przeciętny człowiek nie ma żadnych szans. Zaryzykowałbym takie stwierdzenie: nawet jeżeli Greta Thunberg dostanie pokojową nagrodę Nobla, nie zatrzyma zmian klimatycznych i nie zmusi polityków do ustępstw.
Kolejny powód wykazał profesor Michał Paweł Markowski w książce „Wojny nowoczesnych plemion”. Ludzie przestali rzeczowo ze sobą rozmawiać. Przekaz oddziałujący na emocje jest skuteczniejszy niż rzeczowa argumentacja. Prowadzenie polityki staje się niemożliwe. Konieczna jest zmiana języka – na którą się nie zanosi.
Trzeci powód podał Stanisław Jerzy Lec: „Ciasnota umysłowa się rozszerza”.
Niestety.
Nie bądźmy obojętni gdy PO próbuje zniszczyć Polskie Radio. Podobny proces zachodzi w Brytanii gdzie Boris Johnson obraził się na BBC.