Prosta jak drut
Hej kochaaaani, jołjołjoł ziomalki, witajcie na moim kanale „Zrób to sama, wyzwanie w Kaczystanie”, jesteście nieeesamowici, dzięki wam mam już dwa miliony subskrypcji, łał, łał, ale mega, także łapki w górę, a za chwilę łapki w dół i pod sukienki, pod majtki, pod kimonka, bo dziś niezły kanał, czyli coś na propsie – domowa aborcja. Ostatnio pokazywałam wam, jak samej zrobić dziecku plombę, jak domowymi sposobami wybudować sobie schron, a odcinek, jak samej przerobić nieużywane już auto na mikrokawalerkę, bije rekordy.
Do samodzielnej aborcji nie trzeba wiele i każda osoba z macicą może tę umiejętność nabyć. Przypomnę wam może, moje robaczki, że w naszym kaczystańskim rezerwacie z pozytywnym testem ciążowym nie możecie udać się do waszej ginekolożki lub położnika, bo tych najpewniej i tak nie ma. Towarzysze kaczyści podsunęli im pomysł „niech jadą” i teraz na emigracji robią badania prenatalne obywatelkom Danii. Jeśli są, to być może teokratyczny Kaczystan i bezdzietny ojciec narodu im się podobają, więc powołają się na klauzulę sumienia. Następnie waszą niechcianą ciążą zarejestrują niczym, nomen omen, ciężarówkę rzekomo po to, byście czuły się zdrowo w całej Europie, ale wiadomo, że nie po to budują tu przedmurze Europy, byście za to przedmurze z płodem się wyprowadzały. Rejestr to mokry sen opętanego pogromcy lekarzy Ziobry. Będzie wreszcie jakiegoś lekarza ratującego kobietę mógł okuć w kajdany.
A zatem do dzieła. Dwa zużyte pozytywne testy ciążowe wyrzucacie do pojemnika „odpady zmieszane” przy ul. Nowogrodzkiej 84 lub Mickiewicza 51 w Warszawie, a jeśli mieszkacie na terenach wiejskich czy np. w grodzie Kraka, to gdzieś do śmietnika najbliższej parafii. Następnie, jeśli macie już kilkoro dzieci, upewnijcie się, że wszystkie odprowadziłyście do przedszkola, żłobka, znerwicowanej teściowej, która jest już bez grosza, bo syn podkrada jej pieniądze na alimenty na dzieci z poprzednich małżeństw.
Jeśli nie macie dzieci, to powtórzcie sobie na głos parę razy to, co dobrze wiecie: „Nie każda kobieta musi być matką”. Jakie przyrządy będą wam niezbędne, by szybko i zdrowo dokonać samodzielnej terminacji ciąży? Mogą być to druty, szydełko, żadnych wieszaków, bo trudno się tym operuje. Ale najlepszy będzie łopian, wiadomo, nie ma co wprowadzać chemii do organizmu, łopianu używamy w lecznictwie od setek lat, można go sobie uciąć zarówno teraz na pięknej łące, jak i w mroźną zimę, a zużyty wyrzucamy do pojemnika z napisem „biodegradowalne”. Najlepiej zabiegu dokonać pod prysznicem, ale nie zawsze mamy takie możliwości, wtedy dobrze mieć wiadro, dużą paczkę podpasek, jeśli was nie stać, to trzeba będzie poświęcić jakieś stare T-shirty. Przyjmujemy prawidłową pozycję, stopy lekko do środka, przysiad sumo, nachylając się, pamiętajmy o tym, by plecy były proste, nie chcemy, by podczas samodzielnej terminacji ciąży wypadł nam dodatkowo dysk…
Artysta Tomasza „Waciak” Wójcik zatytułował swój nowy cykl prac „Żarty się skończyły” i pełna zgoda. Jaki los serwuje nam opętany na punkcie rozmnażania, seksu, monitorowania obywateli Pegasusem i rejestrami rząd katotalibów Kaczyńskiego? Dlaczego nie odpuszczają, tylko brną dalej w kierunku ustalonym przez krwawą Julię? Totalitarne rządy zawsze miały tendencje do rozwiązań „pronatalnych”. Jednym z takich rozwiązań pronatalnych, sterujących rozmnażaniem, była przymusowa sterylizacja. Teraz też mamy przymus, tylko że rodzenia.
Aaaaaby przyspieszyć reprodukcję biologiczno-kulturową, prezes Kaczyński grozi paluszkiem i prawi kazania ze swoim „musimy”, „musimy”, a milutki premier zapewnia, że dał Bóg dziecko, da i na miskę ryżu.
Efekty, jakie są, każdy widzi. Ani Ordo Iuris, ani wydział pielęgniarski na KUL (perła w koronie osiągnięć ministra Czarnka), ani wyrzucenie edukatorów seksualnych ze szkół, ani uśmiechnięte katechetki szkolne (czy ich ciąże są objęte rejestrem?), ani msze w Polsacie, ani ośmioro dzieci ministra zdrowia, ani fascynujące zapewne obserwacje śluzu, ani program drewnianych domów plus, ani świadczenia rodzinne nic nie dały. I nie dadzą. Kto nie szanuje i nie słucha kobiet, ten skazany jest na zagładę, bo to Polki dają życie i na co dzień wychowują dzieci.
Marzę o tym, by chore fantazje o udomowionych, mlecznych, piersiastych ciężarnych kobietach ubranych w luźne koszulki nocne, seksownie tańczących z odkurzaczem lub klikających w pracę zdalną nieopodal łoża małżeńskiego, zawsze gotowych do zajęć rozpłodowych, harcerz Morawiecki i naczelnik Kaczyński albo przekierowali na ojców Polaków, albo na fantazjowanie o kąpielach w źródłach OZE. Chcecie mieć dzieci? Monitorujcie mężczyzn. Czy aby nie należy ratować plemników? Mnożyć tychże siłą? Zwolnić księży i siostry zakonne z celibatu? Czy „samotny kawaler” zamieszkujący willę w drogiej dzielnicy to nie zdrajca wielkiej białej Polski? Po drugie, jeśli heteryczki strajkują, to może wreszcie zamiast przepędzać lesbijki i gejów do gett i stref, oddać im prawo do małżeństw i rodziny. Niech rodzą ci, którzy marzą o dzieciach i dadzą radę dzieci wychowywać.
Wiadomo, że hunwejbiniątka z Ordo Iuris i PiS są sfrustrowani, bo niczego już nie kontrolują. Ani smogu, ani inflacji, ani rozwodów, ani światowych migracji, ani pedofilów, ani drożyzny, ani kredytów, ani chciwości obajtków, ani zapaści NFZ – i zamiast otworzyć się na poszerzenie puli genowej dzięki przybyszom zza murów naszego zaścianka, zamiast cieszyć się, że jesteśmy w normie, bo dzietność spada wszędzie na planecie, nawet w Chinach, Indiach czy Tajlandii, zamiast skupić się na ułatwianiu rodzicielstwa – przewijaki w męskich toaletach, urlopy tacierzyńskie, świadczenia na nianie – na myśleniu o tym, co z emeryturami i robotyzacją geriatrii, jedyne, co potrafią, to skazywanie kobiet i lekarzy na śmierć, emigrację, podziemie, bohaterstwo lub męczarnie.
Aborcja jest. Jeśli nie bezpieczna i legalna, to kobiety zrobią to z pomocą weterynarza, rymarza, drutem, łopianem, wrzecionem. U prząśniczki siedzą jak anioł dzieweczki, kręć się, kręć, wrzeciono, ta pamięta lepiej i po takiej traumie nie zaciąży już nigdy w życiu.