Potęga niesmaku

Sprawdzam, czy młodszy syn jeszcze nie wyrósł z zimowych botków kupionych w lutym. „Hurrra, zima, mamo, to zaświecą pawia i będę mógł rzucać w kolegów śnieżkami!”. Chodzi o rzeźbę pawia z lampek, którą miasto stawia 6 grudnia przy Parku Ujazdowskim, „naszym parku”. Nie wiem, synku, czy będzie śnieg i czy miasto będzie stać na prąd, myślę po cichutku.

Natomiast rzucanie w siebie kulami obelg, już nie tylko przez polityków i publicystów mejnstrimu, ale też użytkowników social mediów, chyba doszło do ściany. „Lewacki faszyzm”, „bolszewia”, „pogranicznicy naziści”, „ludobójcy”. Powiedzieć komuś, że jest „nazistą” albo „kapo”, to dziś tak częste jak płatność bezgotówkowa. Niektórzy taką obelgę usuwają chusteczką niczym mgłę z autobusowej szyby, inni pieją z dumy, bo w sumie to dla nich komplement. Zapisali się do jakiejś hierarchii zrzeszającej wiernych rycerzy, wojowników, bojowników, towarzyszy albo kolaborują z partyjnymi pieniędzmi, licząc, że w porę uciekną na słoneczną działkę w Maladze.

Jest jeszcze grupa lamentująca, protestująca, że dziś przecież nie ma już prawdziwych faszystów, bolszewików czy nazistów, bo gdzie się podziały tamte łapanki, zsyłki do Charkowa, co to w ogóle za bełkot anachroniczny, Polacy byli zawsze przecież ofiarami totalitaryzmów i reżimów, a nie oprawcami. Jedni uważają, że to, co wyprawia kurwizja, to metody propagandy z PRL, a akademicy strzegący poprawności hiperpol, zasad erystyki, żonglują Herbertem w takt piosenek Kaczmarskiego, pokazując paluszkiem, co to jest ta „potęga smaku” i jak się tu o historii mają wyrażać te niedouczone bałwany.

Zgadzam się w pełni, że partie rządzące, ludzie stanowiący prawo czy wykonawcy tegoż prawa to nie są faszyści czy staliniści, bo mamy dziś Polskę 2021 i ten reżim stosuje inne metody niż te, które znane lub wymyślane były w czasach Hołodomoru czy „credere, obbedire”,”combatere”. Rafał Lemkin na pewno dziś by inaczej zdefiniował zbrodnie licznych psychopatów u sterów Niepodległej niż wtedy, gdy ukuł termin „ludobójstwo”. Może Czytelnicy „Polityki” wymyślą jakiś nowy termin na te rządy, bo „autokracja” czy „populizm” brzmią dla mnie nieco nazbyt „glamour”. Autokracja pozwala sądzić, że ziobryści czy kaczyści coś samodzielnie wymyślili, tymczasem kopiują tylko pomysły podszeptujących zza wschodnich granic, a populizm skończył się na dobre jeszcze przed Układem Radomskim i mafijną pajęczyną obajtków. Zamiast „trickle down economy”, czyli skapywania kapitału, mamy okradanie obywateli i ojczyzny.

Najważniejszą zbrodnią dokonywaną dziś na ludności Polski jest mimowolne zabijanie. Dlaczego mimowolne zabijanie mamy traktować lżej niż zabijanie według planu? Czy jeżeli mimowolnie zasnę, zostawiwszy garnek na gazie, przez co sfajczą się sąsiedzi, to czy ludzie ci są mniej sfajczeni? Czy zabijanie Polaków to zbrodnia wyrachowana, bo w jakiejś willi, no, może nie tak ładnie położonej jak Wannsee, zebrał się wianuszek wokół naczelnika i coś ustalili lub podpisali? Nie podpisali. Wszystko w przemilczeniach.

Myślę, więc wątpię. Myślę, więc liczę. Jaka jest liczba nadmiarowych zgonów w Niepodległej w ostatnich latach? Jeszcze przed covidem wymieraliśmy przez zaniedbanie polityków. Wystarczy czytać statystyki GUS i słuchać lekarzy. Znieczulica jest zbrodnią. Teraz w latach pandemii zbrodnią jest zaniedbanie odporności Polaków – nie promuje się sczepień na większą skalę ani nie edukuje Polaków, jak mają się odżywiać i dbać o odporność. Kampanie zdrowotne robią prywatnie pojedynczy lekarze (i tak przepracowani).

W obozach typu Ravensbrueck, gdy jeszcze wydolność krematoriów nie była duża, strażniczki „po prostu” kazały stać bezbronnym i niewinnym kobietom godzinami na mrozie. Kobiety w Polsce nie są dręczone w tak „spektakularny” sposób, ale są dręczone metodą salami. Zbrodnią jest zabieranie ulg podatkowych samodzielnie wychowującym matkom. Utrudnianie dostępu do gabinetów ginekologicznych, szantażowanie ginekologów klauzulą sumienia, straszenie wypowiedzeniem konwencji stambulskiej, a bohaterski protest Iwony Hartwig ktoś jeszcze dziś pamięta?

Utrudnianie dostępu do badań prenatalnych czy wmawianie, że „ciąża nie choroba”, a kobitki powinny wiedzieć, że decydując się na ciążę, ryzykują życie, to jest zbrodnia. Metodą salami zniszczono polską szkołę i polską psychiatrię i zbrodnią jest rosnąca liczba samobójstw wśród dzieci i nastolatków. Nie, polskie nastolatki nie stoją na mrozie, ale w kolejce do psychiatry. Stojąc, nie wszystkie przeżywają. To mimowolne zabijanie.

Nie chcę uprawiać tu wyłącznie „solidarności jajników”. Czy wiecie Państwo, że w 2019 r. każdego dnia szacunkowo popełniało w Polsce samobójstwo 12 mężczyzn (dane WHO)? Polscy mężczyźni nie potrafią szukać pomocy – to czym się zajmują partyjni spece od polityki społecznej i zdrowia? Czy prezydent RP albo prezes nie powinni wespół w zespół pochylić się nad zdrowiem i trzeźwością Polaków, zamiast jeździć na nartach albo leczyć tylko swoje kolano?

Zbrodnią na psychice polskich rodziców jest odbieranie im prawa do in vitro. Nie każdy chce być kawalerem jak psychopata z Żoliborza. Zbrodnią jest związana z tym depopulacja Polski. Nie tylko rodziny na tym tracą, bo jedynaki nie mają rodzeństwa, a dziadkowie wnucząt, ale płaci za to polska gospodarka. Autorzy szkodliwego programu „naprotechnologii” powinni zostać osądzeni – ile mamy dzięki temu programowi urodzeń w Polsce, a ile na to wydaliśmy forsy i kto na tym skorzystał.

Oczywiście, że okrucieństwa krasnoarmiejców walcujących Nidzicę i Prusy Wschodnie opisane choćby w „Pruskich nocach” Sołżenicyna są bardziej „widowiskowe” niż mimowolne odwracanie głowy na śmierć tysięcy Polaków z powodu konającej służby zdrowia. Ale już szabrownictwo na masową skalę – bardzo podobne. Od dekad Polska jest rozkradana przez partie, ale takich łupów, jakie dziś są wywożone z naszych miast, spółek, miasteczek i kieszeni, to aparat partyjny wraz z wujkami i siostrzenicami dawno nie skompletował.

Serwowanie nam polexitu to okradanie Polaków. Rzeczywiście, obecne strażniczki porządku nie przyszywają różowych trójkątów podczas selekcji czy nie aresztują nikogo w ramach „Intelligenzaktion”. Ale przecież towarzysze zaorali radio publiczne wraz z pracującą tam inteligencją, nauczycieli poniżają i szykanują, zbuntowanych publicystów próbują zakneblować, a nieheteronormatywnych (poza ludźmi Kościoła) uznają za chorych i niemających prawa do zakładania rodziny.

Także tak. Skończmy z tym „lewackim faszyzmem” i „ludobójstwem obozowym”. Ale też skończmy z machaniem rączką i usprawiedliwianiem, że to wszystko to są peryferyjni fanatycy, dziady z łupieżem i demencją, nieudacznicy czy zasłużeni kombatanci wierzący w latające parówki albo zwykłe rodziny z dziećmi, które w imię wojny z kalifatem i „obrony suwerenności” podpalają Empik, skazują nas na konanie i marginalizację na wschodnim „zadruciu” Europy.