Oddaj zegarek
Nie chodzi o amerykańską telewizję, tylko chodzi o to, że autorytarni, zazdrośni, niezdolni, chciwi władzy i sukcesów kaczyści i urzędnicy z partyjnych organów typu Rada Mediów Narodowych i Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji są zazdrośni. I rozżaleni.
Niby są tacy zdolni, ich teksty poczytne, występują nawet w TV Trwam, mają szlagierowy refren „wina postkomuny”, efektownie zaorali Polskie Radio, weszli z czystkami do różnych lokalnych gazet, a ci okropni widzowie i tak oglądają TVN, słuchają radia komercyjnego. Jak się nie ma takiego talentu dziennikarskiego, żeby stworzyć fajną redakcję, to pozostaje jedno – zabrać redakcję konkurencji.
Ludzie autorytarni zawsze tak robią. Masz zegarek? Oddawaj. I ty oddaj zegarek. Na ręku mogę nawet i trzy zegarki zmieścić. Twoja firma szybko się rozwija? Oddaj firmę. O boziu! Pałac Potockich w Krzeszowicach, jaka perła! Won z Pałacu, teraz mieszka tu nowa Królowa Polski Frau Frank.
Łatwiej komuś zabrać telewizję, niż stworzyć własną.
Od lat Rada Mediów i Krajowa Rada to organy działające na szkodę Polski. Niszczą redakcje i zawężają dostęp obywatelek i obywateli Niepodległej do atrakcyjnych i różnorodnych źródeł informacji, publicystyki czy rozrywki. Doprowadzili do tego, że na festiwalu w Opolu wstydzą się śpiewać niektórzy artyści, a w publicznym radiu czy telewizji, nawet za trzykrotnie wyższe honoraria niż w mediach niezależnych, wstydzą się pracować tak milenialsi, jak i boomersi. Ręczne sterowanie radiem przydaje się do pokręcenia gałkami radyjek analogowych, ale poskutkowało dnem słuchalności.
Pierwotny plan wzięcia głodem polskich dziennikarzy i dziennikarek TVN24 spalił na panewce. Zabierzemy im reklamy spółek skarbu państwa, Orlen, PGE itp., to nie będą mieli na honoraria, a dział reklamy utonie. Tymczasem TVN nadaje, a niektórym radiowym stacjom komercyjnym (patrz: Antyradio) wręcz rośnie słuchalność.
Nie udało się z dwóch powodów. Każdy dziennikarz wie, że to zawód bardzo niepewny, wręcz niebezpieczny, i każdy zabezpiecza się na wypadek niskich zarobków czy utraty pracy, mając inne zajęcia. Od ponad 20 lat zdążyłam poznać nieco nasze dziennikarskie środowisko. I to bez zapisywania się do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich… Zdarzył mi się nawet całkiem długi epizod współpracy z TVN24. Wraz z Mariuszem Cieślikiem, Filipem Łobodzińskim i Maksem Cegielskim prowadziliśmy program „Xięgarnia”.
Obserwowałam. A to koleżanka wydawczyni montażowe studio założyła, a to kolega pralnię wybudował, a to koleżanka redaktor wycieczki oprowadza po mieście, bo papiery przewodnika ma, a to kolega ma sklep rowerowy, udziały w maszynie do rezonansu, sklep z planszówkami – przykłady można mnożyć. Zawód artysty i dziennikarza od lat był słabo wynagradzany, więc większość z nas już wcześniej musiała dawać sobie radę finansowo i orać na kilku etatach poza TVN24 czy redakcjami „Dziennika Zachodniego”. Duża grupa dziennikarzy to zdolni reporterzy, np. Cezary Łazarewicz czy Justyna Kopińska albo Tomasz Sekielski, którzy piszą książki. Część dziennikarzy wykłada, mają doktoraty, robią szkolenia z dykcji, zarabiają na podcastach (np. Dariusz Rosiak) albo są finansistami czy gwiazdami jutuba (Magdalena Mołek).
Głodzenie nie wypaliło, to politycy i polityczki kaczystowscy próbowali innych sprawdzonych metod: szkalowania i obrzucania czarnym pijarem, licząc, że klienci w to uwierzą i zaczną kupować ściemę z pasków kurwizji czy zagustują w audycjach typu radio Watykan i koronka różańcowa od rana do nocy. Działaniem przeciwko Polsce jest pokazywanie w telewizji i radiu tylko programów jednej religii. A co z Polkami i Polakami innych wyznań? „Gierkowskie złogi”, „wykształciuchy”, „mówiący językami obcymi”, „resortowe dzieci”. Inteligencję i artystów wytykali strzelbami bolszewicy, mówiąc „biełyje ruki”, o czym dziadek hallerczyk opowiadał swemu wnukowi Danielowi Wyszogrodzkiemu (polecam książkę „Plac Leńskiego). Toporne metody.
Lecz i ta strategia nie zadziałała – TVN wciąż nietrafiony, niezatopiony. Okazało się, że część mieszkańców Niepodległej ceni dziennikarzy znających świat, oczytanych, pracowitych i takich, dla których ta praca w antypartyjnych mediach jest, hm… po prostu misją? Być może widzowie sami są ludźmi otwartymi na świat, również ten zachodni, i nie chcą żyć w reżimie z jednym przekazem partyjnym oraz cenzurą (Erdoğan zakazał w Turcji Twittera, a kaczyści nie mogą, bo sami tam swoje propagandowe teksty ćwierkają). W dodatku część widzów to ludzie, którzy też mają firmy! I np. ich wspólnikami są ludzie mówiący językami. Szok. Z kapitałem amerykańskim. O tym nawet nie śnił prezes z Żoliborza, bo sam nigdy żadnej firmy nie prowadził.
Głupio wyszło. Okazało się, że dziennikarze TVN pracują, bo są skupieni na celu, jakim jest poszukiwanie prawdy. Nie dali się zastraszyć, planują ramówki na zimę… Niebawem wybory, what a coincidence! Im bliżej do wyborów, tym bardziej kaczkom kupry się trzęsą, a środkowy palec sam się składa do gestykulacji. Trudno to pojąć licznym Czabańskim i Lichockim, ale niektórzy dziennikarze są po prostu utalentowani. Nie potrzebują zostawać małostkowymi partyjnymi urzędnikami pokazującymi konkurencji środkowy palec, żeby tworzyć barwny, ciekawy i pluralistyczny krajobraz medialny w ojczyźnie.