Rozmiar miseczki
Nie wiem, jaki państwo mają rozmiar miseczki. W sprawie piersi to nigdy nie miałam dekoltu, ale w sprawie zastawy stołowej – mam zasoby. Z kredensu wyciągnęłam rok temu już te mniejsze, gliniane miski w kolorze ciemnego brązu, bez żadnych wzorów. Wykonane zostały ręcznie, z zachowaniem zasad „fair trade”, w malutkiej wiosce Pomaire niedaleko od Santiago w Chile. Swój charakterystyczny głęboki kolor, brąz ciemniejszy od ziaren kakaowca, ale błyszczący, zawdzięczają specjalnej technice polerowania agatem. Nie jest to może finezja i lekkość z berlińskiej Królewskiej Manufaktury Porcelany, ale obywatelki nie stać już ani na miseczki eleganckie, ani duże.
Oto miska ryżu, na którą harować każe nam harcerz premier Morawiecki, zmniejsza swój obwód i głębokość. Im droższa jest żywność i transport, tym bardziej minister Czarnek odchudza polskie dziewczynki.
Premierowi Morawieckiemu zapewne do życia wystarczy chochla grochówki podana prosto z kuchni wojskowej holowanej przez jego bajeranckie czołgi (które kupił w ramach dokarmiania wykończonych pandemią Amerykanów), zjedzona gdzieś po drodze: na działce lub w ogrodach przyparafialnych. Ale my, zwykli Polacy, zwężamy swoje kamizelki i przypominamy sobie „zdrowe” przepisy na zupę plujkę z kaszy jęczmiennej – taniej niż miska ryżu wyjdzie.
Cudowny jest zapach warszawskich drzew mirabelkowych, a tych owoców za darmochę mamy na kilogramy. I wracają wczasy pod gruszą – polski złoty jest już tak osłabiony, że na kanaryjskie rejsy stać najzamożniejszych i ministra Szumowskiego. Obwód miski i obwód w pasie zmniejszamy, bo się ruszamy: musimy szybciej i dłużej machać rączkami, żeby na tę miskę ryżu zarobić. Jeden etat na wypełnienie misek głodnych córeczek i synciów nie wystarczy. Trzeba wziąć drugi etat i jeszcze dodatkowe zlecenia – wszak pracy nie brakuje, czym chwali się partia, traktując nas jak analfabetów ekonomicznych. Tymczasem strażnicy i strażniczki domowych ognisk potrafią liczyć. Na przykład godziny spędzone w domu z dziećmi. Coraz mniej czasu na wychowanie dzieci, gdyż aby je nakarmić, ubrać, uczesać u fryzjera, doszkolić na korepetycjach i wyleczyć prywatnie, trzeba machać rączkami dłużej na paru etatach.
Ja przypominam tylko, że słynny globtroter prezes Kaczyński jeszcze nie tak dawno twierdził, że każdego Polaka, tak jak Niemca (!?), powinno być stać na wczasy w Egipcie i w Tunezji.
W nieszczęściu wysokiej inflacji znajduję też dobre strony (nie tylko dla eksporterek i eksporterów). Paliwo jest drogie, więc ja już moje auto ruszam tylko na dalekie wycieczki. Po mieście i bliżej, po Kampinosie – tylko rowerem. A z roweru widać więcej. I wszystkim na Mazowszu polecam ładnie utrzymane kąpielisko w Dziekanowie oraz jedne z lepszych pierogów z kaszą, jakie jadłam – podawane są w malutkim Gościńcu na Szlaku przy ul. Kusocińskiego w Palmirach. Palmiry, podobnie jak cały Kampinos, są brzemienne w tragiczne historie z II wojny światowej i może lepiej wracać czasem tutaj na lekcję w terenie, niż słuchać bredni propagandowych w TV Trwam czy TVP Info…