Sto lat troski NIK

Czy zdążyli Państwo nabyć drogą kupna tę elegancko, żeby nie powiedzieć godnie wydaną księgę opisującą działalność Najwyższej Izby Kontroli wydaną kilka miesięcy temu?

Każdy rozdział mógłby służyć za odcinek serialu kryminalnego. Warto. Dla potomnych. Będzie co wspominać. Sto lat troski o państwo i wystarczy, prawda?

W banasiowej republice może mi NIK naskoczyć i nasyłać kogo chce z jakąkolwiek kontrolą. Nie będzie mi tu w moim domku jakiś burdelpapa kipiszu robił. Ja tam sama decyduję, co, ile i komu daję, moje ciało moją twierdzą i nie będzie mi tu jakiś Marian pokazywał, którą stroną mam kogo wpuszczać czy wypuszczać.

Pukanko? Znaczy to do drzwi? Szósta rano? To żart jakiś? Czy skowronka jestem? Wolę pospać, na noc maseczkę lubię sobie wklepać, a wieczorem gości przyjmować. Więc jak mi tu o poranku „dzień Ziobry” serwuje jakiś prokurator przez judasza, to niech sobie grzecznie chłop czy baba poczeka na klatce, bo przecież ja z tą kastą nie chcę mieć do czynienia.

Kosztowności swoich chować nie mam zamiaru. Kryształy? Cała półka. Ten z Budapesztu Czterdziestolatek mi przywiózł, a tę kryształową miskę na owoce po babce kombatantce odziedziczyłam. Rżnięty ten kryształ, piękna robota. Prokurator to taki sam organ jak każdy inny, dziś funkcjonuje, jutro się go odwołała faksem jednym i po sprawie. W kurwizji pokazywali tych sędziów wszystkich i patomecenasów, te prawniczki donosicielki – niech się na Sycylii ziomale wykrzyczą, z kamorrą pobiegają na słonku po śmietniskach nielegalnych. Niech jadą. Tam ich miejsce, a nie mi tu dupę zawraca jakaś prokuratura.

W naszej Rzeczpospolitej nasyłanie jednych na drugich to atrakcja wypierająca rozgrywki ekstraklasy, która to już dawno przestała być ekstra. Można sobie przed snem tłitnąć albo pośmiać się z pasków tefałpisów czy rechotów tefałenów i popatrzeć, którą to publiczną instytucję zaufania zamienia się dziś w tandetny kabaret. Kogo by tu sobie dzisiaj nasłać chciał na kogo? Może Polski Związek Piłki Nożnej naśle kogoś na Polski Związek Łowiecki, a Ministerstwo Edukacji naśle kuratorium oświaty na Zarząd Dróg Krajowych, a inspekcja dróg krajowych wyśle kontrolę do Ministerstwa Zdrowia?

Do tego każdy w fajnym stroju, mundurze, wszystko kręcone na noktowizorach, furami elektrycznymi pościgi, bo rząd i kancelaria prezydenta na elektromobilność stawiają przecież, kamerą to energicznie z ręki kręcimy, no jaja jak różowe berety radiowej Trójki.

Niektórzy w kinie lubią sobie popcorn żuć, ale ja jakoś nie mam apetytu na paszę, jak pomyślę o naszych sąsiadach ze Wschodu i Zachodu, którzy przecierają oczy ze zdumienia, że oddajemy im Polskę walkowerem. I pracowników żal. Na pewno w każdej ze skompromitowanych instytucji są szeregowi pracownicy, którzy stają rano przed lustrem, zapinają odprasowaną koszulę czy białą bluzkę i idą poświęcać swą wiedzę i czas… dla kogo? Ojczyzny, misiewiczów, sutenerów? Byle mieć na ZUS, byle do emerytury, byle nie była głodowa.