Wakacje z lękami
W pisaniu ostatnio zdecydowałam się na stosunek przerywany. Po tej próbie – nie polecam, człowiek się tylko frustruje, a frustratów i pogrążonych w dupiu istnienia wciąż przybywa. Czytając polską prozę współczesną, np. nominacje w kategorii proza do Nagrody Literackiej Gdynia, mam wrażenie, jakby pisarze i bohaterowie, którzy nie są przynajmniej na xanaxie lub kolejnym pobycie na odwyku, są w mniejszości równie marginalnej, jaką stanowią anorektycy wśród zawodników sumo.
Wracając do przerwy, to nie pisałam, bo byłam dwa tygodnie na wakacjach z dzieckiem. Z małym dzieckiem, należy dodać, a jak wiadomo, w interesie małego dziecka jest robienie wszystkiego, by rodzic nie miał ani sekundy na pisanie lub czytanie, studiowanie gwiazd czy jakikolwiek rozwój mózgu poza rozwojem tzw. inteligencji emocjonalnej, która jest marną nagrodą pocieszenia dla osób takich jak ja, czyli nieobdarzonych inteligencją techniczną.
Jeżeli nie wsadzimy dziecka w imadło oraz nie zakneblujemy mu ust watą niecukrową, dziecko postara się, abyś nie mógł ani na sekundę spuścić go z oczu i uszu. Dodam, że jestem spełnioną kochającą matką i uwielbiam dziatwę, ciążę przeszłam suchą stopą, rodziłam ekspresowo, tanio dla NFZ, choć nieprzyjemnie, ale wiadomo – jak coś wielkości arbuza przechodzi kobiecie przez otwór węższy, niż ma rozwarcie portmonetki, to nie może być lekko.
Nie jestem samotną matką (takie nie istnieją, każdy „samotny rodzic” ma kogoś w odwodzie), ale nie pcham się na wakacje z mężem, gdyż mąż mój jest taternikiem i grotołazem. No, a ostatnio to wicierozumicie, po tylu tragicznych wypadkach w Tatrach wychodzi, że moja mieszczkowata filozofia sprawdza się. Moje motto to: „na Giewont się patrzy”.
Melduję się po powrocie. Przeżyłam ja i dziecko, co fetuję już trzeci dzień, bo co roku letnie statystyki nas nie rozpieszczają, a ja kocham statystyki bardziej niż instagramerki kochają kosmetyki.
Zapoznawszy się ze statystykami, uważam, że zasługuję na medal, bo dziecko mi się nie utopiło, a okazji było w bród. Morze, dajmy na to. Raz przypływ, raz odpływ. Raz na fali, raz pod falą dzieciak. Dopiero uczę go pływać – trzylatek. Rodzice powinni uczyć dzieci pływać, bo dorosłego potem trudno nauczyć, a dorośli Polacy topią się na potęgę. Trochę pływaliśmy razem, a trochę on sam pływał i się cieszył wodą, a ja metr obok stałam i zazdrościłam mu, że zrelaksowany sobie dryfuje, a ja sterczę i nudzę się jak boja.
Basen nie lepszy. Fal nie ma, ale ślisko, a mój trzylatek jak na złość bardzo sprawny, lubi biegać, nie chce siedzieć na leżaku i czytać nowego tłumaczenia baśni Andersena w nowym tłumaczeniu Bogusławy Sochańskiej – polecam. Na basenie szczęśliwi ludzie piją drinki. Oni piją, bo są na urlopie. Ja nie piję, bo jestem na urlopie. Z dzieckiem. Czytałam, że większość utopień to po jednym driniu. Nie dość, że dziecko może utonąć, to matka w bonusie też. No to stoję i samą wodę chłepcę jak jakiś zdyszany pies.
W Grecji byliśmy, a tam to wstrętne greckie słońce. Udaru można dostać, czarno przed oczami robi się na moment i hop, dziecko pod skuter wpadnie. A czerniak? Czerniaka można dziecku na urlopie zafundować. Dzieci na wakacjach często chorują. Odra, ospa, salmonella – jest w czym wybierać. Ouzo greckie, trunek żeglarzy. Nie wiem, nie próbowałam, na urlopie z dzieckiem pić nie wolno, wiadomo, jak to się kończy. Matka siedziała w pokoju, a dziecko z balkonu wypadło. Najwięcej wypadków śmiertelnych jest ponadto w łazience. Do łazienki z nim chodziłam, kasku nie zakładałam, bo w bagażu mi się nie zmieścił.
Na motorówce i łódce popływaliśmy, ale w kapokach. No, modowo słabo to wypada, więc na insta nawet się nie wychylałam z taką sesją. W dodatku łódką za dnia pływałam, czyli bez fantazji kompletnie, bo szanujemy ciszę nocną na wodzie. Świat dziś nocami nie odpoczywa – wszystko chce mieć nocą włączone. Łodzie, klimę, ekrany, telefony. Fauna? E tam. Ryby głosu nie mają. Wyjątkiem są matki z dziećmi – nocą padają nam baterie. Ponadto nie chciałam na łodzi motorowej ze snu wybudzać policji wodnej, bo jeszcze by nas za uchodźców z Libii wzięła.
Po powrocie pytałam rodziców, jak udało im się nie zabić mnie w wakacje, ale dawali wymijające odpowiedzi. Ogólnie po tym eksperymencie widzę, że przeżyłam dzieciństwo cudem, bo matka zabierała mnie często do Bułgarii. Brała drugą koleżankę z synem i we dwie balangowały tak, że Bułgarzy w hotelu i okoliczne wielbłądy kłaniali nam się przy śniadaniu.
Podobno wyspy greckie to raj na ziemi, daktyliczny heksametr „Iliady” bije tam z każdego krzaczora, a każdy Grek to Adonis. Ale ja nic nie wiem, ja się cieszę, że przeżyliśmy i występuję właśnie o urlop wypoczynkowy do męża i szefa.
Komentarze
Ponadto w sierpniu odnotowano pojawienie się superbakterii New Delhi w co najmniej 3 szpitalach, w tym 1 w Wwie. Ci którzy przeżyją wypadki górskie, motorowodne, na skuterach etc. mogą jeszcze być zmuszonymi stawić czoła tej zarazie. Zaiste wakacje z lękami.
..nie mam lęków wakacyjnych jestem cały czas na wakacjach -emeryt !! Jedyne co przeszkadza w wakacjach emeryta jest beznadzieja i głupota ludzka w czy dopomaga rząd i kościół ….amen !
Z życia emerytów w tym czarnym, tragicznym sierpniu:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,25125054,rowerzysta-wjechal-w-kobiete-na-przejsciu-dla-pieszych-i-uciekl.html#s=BoxOpImg3
Gratuluję przeżycia wakacji. Ale prawdziwym bohaterstwem byłby pobyt wakacyjny w kraju. Na przykład na kwaterze nad morzem lub w górach i koniecznie w znanej i modnej miejscowości. Czekam na opis za rok.
Mogę powiedzieć że z powodu wzrostu troski o jakość powietrza eksperymentuję w tym roku z pobytami nad Bałtykiem: 4 wyjazdy 1-2tygodniowe w różnych porach roku mają dać odpowiedź na lata. Kiedy jeździć, ile razy w roku, na jak długo. Na pewno marzec jest winnerem! Pożegnanie zimy, powitanie wiosny na pustych plażach! 5-6 godzin spacerów dziennie, im bliżej linii wody tym więcej jodu. Rano i wieczorem cieplejsze ubranie, na spacerze okołopołudniowym lekkie.
W przerwach między spacerami książka, TVP Kultura, jedzonko i rekordowo długi tam…sen.
Dotleniony organizm zapada na 10-11 godzin w sui generis śpiączkę farmakologiczną
Przy okazji. Przepraszam, trochę politycznie, lecz na temat. Zagorzałym liberałom, piewcom nieograniczonej wolności zrobiłbym test. Wpierw opis, który usłyszałem w radiowej Trójce, gdzie zapytano słuchaczy „Czy umiemy zachować się na plaży?”. Okazuje się, że nie. 82% słuchaczy tak uważa. Plaża nad polskim morzem wygląda tak: dzieci i psy biegają samopas, sypią na wszystkich piaskiem i sikają gdzie popadnie (psy jeszcze szczekają). Zatłoczona plaża nie uniemożliwia niektórym pragnienia grania w piłkę. Siłą rzeczy, jak nie masz szczęścia, co jakiś czas nią obrywasz. Pety po papierosach rzucane są tam, gdzie osobnik przestał palić, czyli w piasek. Butelki plastikowe pływają przy brzegu… Obrazu dopełniają rozstawione gdzieniegdzie dymiące grille oraz ryk wydobywający się z przenośnych odtwarzaczy muzycznych.
W środek polskiej plaży w sezonie, grzecznie poprosiłbym takiego gościa (wiadomo: wolność :), żeby wytrzymał z godzinę. Potem nieśmiało bym go zapytał, czy ciągle upiera się, że nieskrępowana wolność jest sama w sobie najwyższa wartością.
Czarny sierpień, sarna zabija człowieka:
http://www.sport.pl/reczna/7,64983,25125407,nie-zyje-dominik-plocienniczak-tragiczny-wypadek-w-glogowie.html
Jadąc nocą przez Californię (najlepiej jeździ się w dzień i do taktów Welcome to the Hotel California, the Eagles) wiele razy, aż do znudzenia, napotkałem stadka jeleni na drodze. Wyłaniały się z ciemności w świetle reflektorów, naciskałem hamulec bardzo sprawnie, one nic sobie nie robiąc z obecności samochodu szły przede mną kuprami do auta, omijałem je pomalutku, dodawałem gazu do setki i znów to samo.
Muzyka The Eagles autentycznie i nieuniknienie wyraża ducha wspaniałej przyrody Zachodniego Wybrzeża. Sam Hotel California zadziwił członków zespołu, gdy pierwszy draft utworu został przedstawiony przez gitarzystę (tego bez nakrycia głowy w parze):
https://www.youtube.com/watch?v=Cw3CzmBw8hM
Co to jest, Mexican reggae? – powiedzieli.
@8:30 A.Olsztyński
Regulacje ułatwiające relaks Polakom powinny być sformułowane i pokazane przy każdym wejściu na plażę, żeby przynajmniej nie trzeba było dyskutować co i jak ma być, co wolno. Np. psy są zdaje się zakazane na plażach w Polsce, ale nawet nie wiem na pewno bo nie jest to napisane przy wejściu.
W sierpniu, a więc w sezonie, znalazłem pustawą plażę na tyłach jednostki wojskowej ciągnącej się kilometr, a więc żadnych ośrodków wypoczynkowych przez kilometr i mało ludzi na plaży. Kamera armii cały czas nadzorowała plażę.
Czy Pan często bywa w Polsce?
Regulacji – instrukcji, regulaminów – nie brakuje. Tylko co z tego. Mało kto się stosuje. Nie ma żadnych sankcji za ich nieprzestrzeganie. Nikomu poza policją i strażą miejską nie wolno ingerować w obyczaje obywateli. W tym właśnie tkwi problem. Pełny liberalizm.
Oczywiście można z miejsc publicznych w ogóle nie korzystać.
Dróg na plaże położonych na terenach wojskowych nie znam.
14:37 „Nikomu poza policją i strażą miejską nie wolno ingerować w obyczaje obywateli. W tym właśnie tkwi problem.”
Co Pan proponuje?
Po pierwsze sluzby powinny działać sprawniej, bez zbędnej zwłoki, inteligentniej. Kodeks Wykroczeń należy zaostrzyć. Po trzecie nadałbym uprawwnienia zarządcom terenu (wspolnotom, zarządom spøłdzielni mieszk.) do egzekwowania przepisøw – bo nie chodzi tylko o plaże… ani kiboli i narodowców :). Z zaciekawieniem przeczytałem niedawny tekst P. pod tyt. BLUZG. Z wieloma wnioskami, choć już nie przyczynami chamstwa, tam zamieszczonymi się zgadzam.
Ma Pan inne pomysły? Chętnie je poznam.
Idziemy w tym kierunku proszę Pana!:). To sprawy kulturowe, potrzebują czasu, bo nie da się albo nie warto samym niezrozumiałym kulturowo prawem załatwiać kultury.
PS. jeszcze dystopijny (did I get it right?) interesujący song The Eagles
https://www.youtube.com/watch?v=8bOJiTskr6w
Idziemy w tym kierunku, anglosaskiej wolności i poszanowania prawa. Moje ulubione video w temacie:
https://www.youtube.com/watch?v=1xjwZ110WBY&t=177s
Zazdroszczę Panu tej wiary, iż idziemy w tym (dobrym) kierunku, choć na razie gołym okiem widzę co innego. Proponuję częściej bywać w Polsce i nie izolować się na wojskowych plażach ☺
Pozdrawiam Pana, z przebywaniem w Kraju bez przerw nie mam trudności
W piątek cudowne zwieńczenie Dziedzińca Kultury Pana Prof. Glińskiego – zagra Michał Urbaniak, najwybitniejszy polski jazzman wciąż grający na żywo.
I niech się już ten tragiczny sierpień skończy, tym pozytywnym, artystycznym, jazzowym nie chcę napisać akcentem, może akordem?
satrustequi
Hotel California, bardzo, bardzo, zwłaszcza jak się jedzie w kierunku pustynnego interioru:) Ale „California Dreaming” Mamas and Papas na Pacific Cost Highway, aka Highway 1, też zawsze daje radę pięknie 🙂
Dobrze Cię widzieć znowu, Nokraj:)
PS. Twoje połączenie tekstu The Eagles z geografią Californii bezbłędne…:)
Same jelenie moje zaś dokładnie na Highway 1, gdzieś w bardziej północnym odcinku tej przepięknej trasy:)
Setki tysięcy metrów kwadratowych brudnej wody idą do Wisły – „wybuch” szamba w Warszawie, i zaraz potem śmiertelny wybuch transportu butli z gazem w mieście. Został jeszcze 31. sierpnia czarnego miesiąca w Kraju, trzymajcie się ludzie.
Mayall, Brudna Woda (Dirty Water)
https://www.youtube.com/watch?v=mHejpMhxVKc
song nie jest oryginalnie o problemach środowiska