Siekiera, motyka, kostka bauma
Polacy Polakom gotują ten los. Idę z dzieckiem wzdłuż placu Trzech Krzyży, mijam Ministerstwo Przedsiębiorczości i zastanawiam się, które z nas, ja czy synek, spali się wcześniej.
Mój mały Antek Nierozpylacz za moment sczeźnie na udar, bo nie ma, nie ma cienia na pustyni, którą staje się moja ojczyzna. Dałam synowi kapelusik, wózek ma parasolkę, więc 34 stopnie w słońcu powinien przeżyć, a w autobusie może będzie działała klima – ta to dopiero ropy zżera i smrodzi z rury. Barbarzyńcy z Zachodu i Wschodu zaczęli zniszczenia i pożogę, ale my nie spoczniemy, nim zajdziemy w ukończeniu dzieła zrównania Polski z mapy.
Po co czekać, aż barbarzyńcy nadejdą, jeśli już nimi jesteśmy? Pcham ten wózek historii z dzieckiem na przystanek i zastanawiam się, czy zdążymy oboje dojechać do piekła bram, bo z raju już nas dawno wykopali, poziomkami w boschowskim Ogrodzie Rozkoszy już dawno się nie żywimy. Zanim sąd ostateczny się z nami uwinął, my bez akompaniamentu muzykantów topimy się w piekle, w którym temperaturę podkręca Ministerstwo Przedsiębiorczości. Pracownicy i szefostwo tegoż budynku są przedsiębiorczy, więc niszczą moje miasto energicznie: siekiera, motyka, bimber, szklanka w nocy, wycinka w dzień, kostka bauma.
Przy placu Trzech Krzyży przedsiębiorcza ministra lub jeden z jej podsekretarzy podnóżków w zrywie przedsiębiorczości postanowił postawić szlaban i budkę przy parkingu przed wrotami ministerstwa. Ach, co to będzie za parking! Przejdzie do historii architektury samochodowej i stanowić będzie przełom w światowej zielonej urbanistyce oraz walce o czyste narodowe powietrze. Wielcy Polscy przedsiębiorcy nieżyjący, tacy jak Karol Wedel, i ci żyjący, jak prof. Blikle i Irena Eris, skręcają się z zazdrości, mijając ten projekt. Nikt z nich by takiego parkingu nie wymyślił – udało się tu nie posadzić żadnego drzewa! Profesor Blikle i dr Eris powinni szybko wyciąć wszystkie drzewa rosnące wokół ich firm oraz posiadłości – a jest ich wiele, wręcz toną w pielęgnowanej zieleni.
Po co podatnikom mijającym ministerstwo oraz petentom ministry drzewa i cień? Lepiej niech się tu pod drzewami nie relaksują, bo co to, suweren to nie Kochanowski pod lipą. Można by kilkanaście drzew z wycinki na Mierzei tu wsadzić, ale drzewa zasłaniałyby pracownikom ministerstwa widok na wielkie projekty, a siadające na drzewach ptaki śpiewem rozpraszałyby przedsiębiorczo usposobionych budowniczych krajowej potęgi. Na parkingu pracownicy i interesanci mogą sobie postawić auto, wjeżdżając pod okazałym, poruszającym się z gracją szlabanem, minąwszy nową budkę wartownika.
Dawno już zapewne nieżyjącego – zmarł na udar, szlaban chodzi na kartę, przez lustro weneckie nikt tu do tego truposza nie zagląda. W samochodzie na „zielonym” parkingu kierowca czeka na ministrę. Czekając, włączy klimę – będzie tak stał kwadrans i dłużej – jak nie ma cienia, to kierowcy sobie na postoju klimę włączają, drzemią i smrodzą. Można powiedzieć, że tacy kierowcy załatwiają się tam pod siebie – tam, gdzie stoją.
Jak wiadomo, Ministerstwo Przedsiębiorczości stawia na „zielony rozwój” oraz na rozwój polskiej kosmonautyki, o czym można poczytać choćby tutaj. Oczywiście, gdy na planecie Ziemia w Warszawie udało się zniszczyć kolejny plac, idąc za przykładem władz miejskich, warto wziąć się za niszczenie ciemnej materii w kosmosie. Taki mamy układ. Słoneczny.
Trochę się martwię, że widzą tę destrukcję liczni żyjący kombatanci i bohaterki naszej wolności, którzy walczyli o każdą piędź tej polskiej ziemi, ale liczę, że darmowe przejazdy taksówkami po Warszawie rekompensują im ten tragiczny widok na skalę postępujących zniszczeń.
Komentarze
Zadania dzielą się na ważne i pilne.
Najważniejsza w czasie pokoju jest gospodarka i tam idzie dobrze po odsunięciu woluntarystów. Jednak sprawą bardzo pilną staje się ochrona naszych świątyń i gejów przed ekstremistami próbującymi przejąć kontrolę nad nimi.
W okolicy w której mieszkam duża działka została zakupiona przez developera, który zaryzykował że uzyska zmianę planu zabudowy i wybuduje apartamenty. Nie uzyskał przez długie lata (po prawdzie nadal nikt tu jeszcze nic nie wybudował, a już trzeci developer odkupił działkę od poprzednika). Działka zarosła dziką roślinnością i któregoś wieczoru… usłyszałem śpiew słowika! Słowiki są rzadkością w miastach ponieważ wymagają dzikiej roślinności. Trwało 2-3 lata bo potem developer wykarczował bujne krzaki, uporządkował teren.
Osiecka wspomina o słowikach w utworze Serce. Byłem ciekaw czy w twórczości poetki pojawiają się te szekspirowskie ptaki.
Z Marylą Rodowicz to miałem taki kontakt kilka lat temu na dużym niebiletowanym koncercie. Rzecz polegała na tym, że jak artystka zaczęła koncert to wyszedłem spod sceny w kierunku wyjścia (trzeba przyznać że nie doceniamy czasem swojej roli tylko dlatego że jest dużo ludzi). Potem zrozumiałem. Nie wychodziłem tylko zmieniałem pozycję na koncercie i pół godziny później Maryla Rodowicz wyłowiła mnie wzrokiem z drugiej strony sceny. I co się stało. Przez 2 sekundy czytała moje oczy – tego sceptyka? – zobaczyła w nich zachwyt i uśmiechnęła się zadowolona jak to wrażliwa artystka, której nie jest wszystko jedno.
Wszędzie, gdzie jest prymat gospodarki wolnorynkowej nad dobrem publicznym (ideą) tak się dzieje. Czy to Indie (wzór liberalizmu gospodarczego), Zanzibar czy Polska.
Parki, drzewa w mieście to tylko utrapienie dla gospodarza (samorządów). I koszt. A także kłopot dla budowlańców i niepotrzebny balast przy unowocześnianiu. A jak się tereny zielone zabetonuje to można jeszcze podnająć, czysty zysk i po kłopocie.
Wstyd mi , że jestem Polakiem
Od czasu do czasu trzeba sobie przypominać jak ta Warszawa wyglądała 75 lat temu.
Co nam zostało z ich ofiary ?
To był ich sierpień już ostatni
czas za ojczyznę umierania
niezłomnych serc
miłości pierwszej
tych
którzy poszli do Powstania
byli tak dumni i odważni
że świat aż zadrżał z lęku o nich
kamienie w bruku zapłakały
spadły owoce z drzew jabłoni
Wisła zamarła i zwolniła
chciała odsłonić bród do Pragi
wróble zaczęły ćwierkać głośniej
prawie tak głośno jak karabin
a oni piękni i naiwni
poszli umierać za ojczyznę
co nam zostało z ich ofiary
kto im otuli krwawą bliznę
zdrajcy są teraz liberalni
ziemię sprzedają razem z krwią
nie ma już prawie polskich fabryk
i nie ma dumy
został swąd
a w niebie rozpacz
razem z Zośką płaczą żołnierze Parasola
teraz nie mogą za nas walczyć
to na nas przyszła teraz pora
lecz nas trzymają jak chochoła
z poczuciem winy w polski grzech
a Polska ginie
nikt nie woła
niech choć przemówi krótki wiersz
2003
Puknij ty się w łeb srutututu i lepiej idź gdzieś posłuchać słowików zamiast bredzić jak poparzony.
17:38
Dużo jeszcze pracy przede mną, na szczęście Twoja znakomita wypowiedź ratuje poziom wątku
@ sugaddy 17:38
Autor tego wiersza urodził się w 19 dniu Powstania Warszawskiego