Jak zacząć pić w tydzień. Metoda 10 kroków
Wiele osób próbuje ograniczyć trzeźwość, ale zalicza niepowodzenia, nie potrafiąc zmienić dobrych nawyków na lepsze. Nie oszukujmy się, mało kto ot, tak po prostu wychyla kielicha, przypina wrotki i jeeeedzie. Niektórym potrzeba siedmiu, a nawet ośmiu prób w życiu. Moje rady poparte są wieloletnimi badaniami terenowymi, wsparłam się też metodyką wywiadu swobodnego, a mój prestiżowy kanał z wykładami obserwowany jest przez milion lub miliard Chińczyków, którzy stracili cierpliwość do starej medycyny chińskiej i podjęli moje wyzwanie.
Krok 1. Nie masz motywacji? Rozejrzyj się i doceń otaczający cię na co dzień ogólny dupizm. Ruina, kamieni kupa, kobiety nie rodzą, Polska się zwija, emeryci roszczeniowi, Europa brunatnieje, szatan zagościł w Watykanie, nie da się być człowiekiem w świecie maszyn. Trzeba się znieczulać.
Krok 2. Jesteś tego wart. Tyle osób pije, a ty nie? Wstydzisz się kupić flaszkę w sklepie? Pomyśl: to nie prezerwatywy, że musisz prosić szyfrem o „czekoladowe gumki”. Pierwsze łyki możesz dla courage’u zamówić przez Uber Eats i odwrócić kolejność. Zacznij pić w samotności, a potem dopiero dołącz do tłumu.
Krok 3. Ogólny dupizm jest zbyt odległy, ciebie nie rusza? Zjedz kawałek śledzia, usiądź po japońsku lub w siadzie krzyżnym, uspokój myśli, a potem przywołaj taki obrazek: oto szeroka aleja w twoim mieście, centralnie na środku alejki w cieniu drzewa pomnik pedofila tonący w wieńcach, otoczony świeczkami i wartą dżentelmenów w twarzowych kamizelkach z legendarnym logo Solidarności.
Krok 4. Jeżeli wizualizowanie to nie twoja specjalność, pomyśl o przemijaniu i śmierci. Mnie osobiście najlepiej krok 4. wychodzi, gdy myślę o kimś bliskim, kto odszedł bezpowrotnie. Np. moje auto. Dzień, w którym nie można już było zwlekać ze złomowaniem. Ten smutek rozstania po piętnastu latach, ostatnia przejażdżka do punktu złomowania, pustka w garażu. Pomyśl tylko, że niektóre części oni tam jeszcze sobie wykręcają i zostawiają na sprzedaż… W ręku trzymasz już tylko brelok i parę złotych za złom. Najbliższa małpka jest w Żabce, akurat ci starczy.
Krok 5. Systematyka i dyscyplina to podstawa w piciu. Pamiętaj, że doba ma 24 godziny i wykorzystuj drobne chwile na ćwiczenia. Rano kawa z likierem, do obiadu coś na trawienie, np. nalewka z mniszka lekarskiego, na deser po włoskiej kolacji – kulka sorbetu cytrynowego bez cukru pływająca w kielichu prosecco, przed snem do meczu browar kraftowy, a nie ta chemia z puszki. Wystarczy 20 minut wytężonego picia dziennie, a rzucisz trzeźwość w tydzień.
Krok 6. Harmonia życia i porządek stanowią zarzewie twej nieustannej trzeźwości? Zrób sobie dziecko. Tym sposobem żaden twój dzień nie potoczy się zgodnie z planem, a na placu zabaw wszystkie babcie coś na chlapnięcie mają.
Krok 7. Próbujesz, ale wciąż zdarzają ci się epizody niepicia? To normalne. Każdemu mistrzowi zdarzają się słabe dni lub odstawienie na ławę rezerwowych. To tzw. relapse, powrót na złą drogę. Bądź jak pies, który trafi do miski z zawiązanymi oczami. Zamknij oczy i zaufaj zmysłom. Świst wyciąganego z szyjki korka? Chrobot otwieranego kapsla? Szum piany z nalewaka? Gwar rozweselonych ludzi, mieszanie się języków z całego świata w mijanej przez ciebie codziennie knajpie. To znak. Trafisz.
Krok 8. Bądź silny jak człowiek gór. Nie każdy rodzi się szerpem, wielu z nas musi aklimatyzować się na wysokościach powoli ze względu na rozrzedzone powietrze. Proponuję zacząć od szprycerów. Od setek lat mieszanie wina z wodą jest praktykowane choćby wśród Węgrów, o czym z wirtuozerią i erudycją pisze Peter Esterhazy w książce „Podróż w głąb pola karnego”. Nie musisz ulegać słowiańskiej fanfaronadzie i tankować szklankami samogonu czy płynu na porost włosów.
Krok 9. W czynie patriotycznym. Pomyśl o polskich sadownikach. O ich trudzie. O wysypywanych na drogi tonach polskich jabłek i rechocie Putina. O pustoszejących mazowieckich wsiach. Próbowałaś cydru niefiltrowanego? A w dodatku dieta sokami jest pełna witamin.
Krok 10. Wyjedź do sanatorium. Po pierwszej dietetycznej kolacji wyjdź pod najbliższy sklep spożywczy zaczerpnąć powietrza. Tam w kolejce wśród palaczy na pewno wróci ci chęć do picia.
Zapraszam do śledzenia i obserwowania mnie, nie mam nic do ukrycia, a do wypicia jest dużo, kciuki w górę, moi kochani, hasz hasz podejmij wyzwanie.
Komentarze
Krok 11. Siadam przed telewizorem. Oglądam Wiadomości. Na kolanach trzymam w rezerwie Gazetę Wyborczą. Świat medialny tworzony przez braci Kurskich uspokaja drżenie rąk. Nie uronisz wtedy nawet kropli. Zaczynamy. Życie jest piękne.
Trzeba uważać żeby z pijaka nie stać się alkoholikiem. Maciek Maleńczuk w ostatnim wywiadzie mówi już, że nienawidzi tego że jest alkoholikiem. Pijactwo jest świetne, ale może prowadzić do alkoholizmu, a ten jest już ciężkim brzemieniem. Czesław Miłosz nie wylewał za kołnierz, pił często i jak zachęcał: tylko trunki lokalnie produkowane; to jakoby przyczyniło się do długowieczności Mistrza. Ale kobietom mniej wolno, biologicznie.
Zacytuję może Maleńczuka, fajnego poetę:
Dzięki też losowi
Życia twardej skale
Żem cię Stanisławie*
Czytał w oryginale
*Chodzi o Stanisława Lema
Ewentualny krok 11.
Przyszedł mi do głowy, kiedy parę dni temu jadąc do Warszawy widziałem przy autostradzie potężne tablice „DetoksVip”
Nie martw się chłop(ie)-ko. W razie czego zajmiemy się tobą. W miły i przyjemny sposób postawimy cię znowu na nogi, bo przecież jesteś tego wart(a).
P.S. Wyrazy współczucia po stracie samochodu. Mam nadzieję, że był chociaż spłacony i ból przez to jest trochę mniejszy.
to nie jest takie hopaj-siup Pani Agato.
Im więcej piję tym bardziej trzęsą mi się ręce.
Im bardziej trzęsą mi się ręce – tym więcej wylewam.
Im więcej wylewam – tym mniej piję.
Czyli – im więcej piję – tym mniej piję.
No przecież człowieka szlag może trafić. I żadne 10 kroków nie pomoże. Jeszcze się człowiek nałazi i zasapie.
Pozdrawiam
Pierwsze picie ,to Dopiero picie.PO WOJNIE.Zabawa wiejska u gospodarza w chałupie.Dziewczyn mniej ,a chłopcy z kilku wiosek.Harmonista dyryguje.DUbowo tańczy ,potem JÓZEFOWO ,NOWINKA ITD.Po wypiciu za stodołą paru szklanek samogonu ,zagryzanych słoniną ,jurny z Dubowa ,ruszył w tany ,w czAsie tAńcowania , tych z Józefowa.Walka wszystkich ze wszystkimi ,połamane płoty ,między,wsiowe wojny zabawowe ,.Nie było czAsu na dupizmy ,bo za tydzień w innej wioSce zabawa na całego.Ci dzielni pijacy już poumierali ,dziś słabe ciałem i duszą ,młode ,w wyścigu szczurów ,zalewają robaka ,bez polotu i podrygu.Tylko samogonu żal.
Jak mawiał Wołodia Wysocki „rozum mówi nie pij , ale silna wola zawsze zwycięży” PS Co do C Miłosza to on pijał podobno Burbon po którym ma się kaca mordercę , jak on to znosił? Stara litewska szkoła..
@Arkadia
Tak, w Ameryce (Widzenia nad zatoką San Francisco) Cz. Miłosz pił burbona, czyli lokalną whiskey składająca się w co najmniej w 51% z kukurydzy. Prawie codziennie, w godzinach późniejszych, rano praca na trzeźwo.
Wspominał student i doktorant Cz.Miłosza z Berkley, że poeta zapraszał zdolnych amerykańskich studentów do domu do wspólnej pracy nad tłumaczeniem z polskiego na angielski (polski znał Miłosz, a angielski znali wszyscy zebrani) i tam pili lulki palili…
@Sir Jarek
„Im bardziej trzęsą mi się ręce – tym więcej wylewam.”
A kto ci kaze rekoma pic. Chlopie przez slomke siorb.
Jedziem na Pragie wypic alpagie i babe jagie…prawie dalem sie namowic.
Trzezwosc ma jednak swoje plusy a nietrzezwosc minusy.
Zycie jest ciezkie ale i Jezus wolal cierpiec na trzezwo. Jak mu rzymianin gabke nasaczona w jabolowym belcie do ust przyblizyl to tylko splunal i glowe na drugie ramie przelozyl.
Wróciwszy do Kraju przesiadł się z amerykańskiej whiskey na polską wódkę, wierny swojej tajemniczej zasadzie.
„Krzątając się tyłem do gości usłyszałem nagle za plecami dobitnie wypowiedzianą przez Miłosza frazę: „Szczęście jest dostępne”! Pomyślałem „Boże, jakie to cudowne, móc wygłosić coś takiego, mając prawie 90 lat”. (…) Odwróciłem się i zaniemówiłem: Czesław wypowiedział te słowa, wpatrując się z uwielbieniem w zmrożony kieliszek wódki. „Czesław Miłosz uwielbiał alkohol i mógł wypić przerażające jego ilości. Brak zmrożonej wódki po wieczorze autorskim był grubym błędem organizatorów, zaproponowanie w takim momencie wina czy szampana równało się igraniu z życiem. Ale nazwanie tych upodobań nałogiem czy uzależnieniem byłoby stanowczo przesadą – pisze Jerzy Illg.
„Upić Miłosza udało się… Wisławie Szymborskiej. Podejmowała Czesława – samego, bez Carol – po raz pierwszy w swoim starym mieszkaniu na Chocimskiej. Zamartwiając się, że takiemu koneserowi nie dogodzi byle czym, wpadła na szatański pomysł – którego zresztą do dzisiaj się bardzo wstydzi. Zmieszała wódkę ze spirytusem. Jerzy Illg wspomina: „Odwoziłem potem Czesława do domu. Po drodze zasnął. Kiedy przejeżdżaliśmy w poprzek ulicy Basztowej, samochód podskoczył na torach tramwajowych. Pan Czesław otworzył oczy i patrząc na pomarańczowe światła wokół Teatru Słowackiego, zapytał: „Panie Jerzy, czy my jesteśmy w Rzymie? Pod domem na Bogusławskiego Miłosz pożegnał się serdecznie i dziarsko pomaszerował… do kamienicy naprzeciwko. Wybiegłem z auta i naprowadziłem go na właściwy kierunek. Odjechałem dopiero, gdy zniknął w bramie. Rano zadzwoniła do nas zdziwiona Carol: Co wyście mu zrobili? Czesław spał w butach na kanapce w salonie. To mu się jeszcze nigdy nie przydarzyło.”
Czytaj więcej: https://gazetakrakowska.pl/zdradzamy-sekrety-trojga-noblistow/ar/178371/2
Z drugiej strony mówienie wesoło o „sznurze” w domu powieszonego przez członka rodziny świadczy o zamiłowaniu do czarnego humoru. 🙂
satrustequi
Miłosz okropnie pił z tęsknoty, rozpaczy i ogólnego nieprzystosowania w Ameryce, w Berkely. Jego polszczyzna poetycka nic nie znaczyła w kraju anglojęzycznym. Miał wtedy depresję, ale na szczęscie miał też sąsiada Roberta Hassa, który najpierw robił korekty tłumaczeń Miłoszowych, które poeta wykonywał poczatkowo własnym sumptem, a potem tłumaczył już Miłosza na całego. Ale to pewnie wiesz, bo widzę, że chodzimy po podobnych lekturach;)
Ale Miłosz był pijakiem, litewskim niedżwiedziem, którego nic nie było w stanie pokonać:)
Jak Znak, Kraków, Związek Literatów, to jeszcze polecam, chociaż zapewne znasz, genialny skecz „Pani Lola”, w wykonie nieziemskim poety krakowskiego Bronka Maja:
https://www.youtube.com/watch?v=0yrq7_xq5-k
Majsterklepka – Jezusa nie ma co mieszać do trzezwości. Wez pod uwagę numer jaki ten wesołek odwinął jednym z prekursorów „trzezwych” ślubów. Załatwił całą imprezę zamieniając wodę w wino. I od tego czasu…….Na dokładkę to jego zamiłowanie do panien negocjowalnej cnoty. Z higieną osobistą też musiał mieć spore kłopoty przez to łażenie po wodzie.
Żaden to wzorzec na dzisiejsze niespokojne czasy. Cholerny Hedonista (miałem napisać z małej – ale chyba bym obraził uczucia) i carpediemowiec.
Pozdrawiam
@nokraj
Skecz fajny, młody Stuhr. Tzn. stary Stuhr, ale jeszcze młody;).
Cz. Miłosz chętnie dzielił się dietetycznymi uwagami i tak wołowe steki i lokalna whiskey miały odegrać główną rolę w czasie długiego pobytu na obcej ziemi amerykańskiej. Tak, już sam brak starej architektury wokół może wybić starego Europejczyka z równowagi, a tu jeszcze język i człowiek w słowie pracujący…
Początkującym warto polecić sprawdzony przepis na jakiś koktajl, nie tylko orzeźwiający, ale przede wszystkim smaczny, pożywny i zdrowy. Prawdziwą skarbnicą receptur, jest książka pewnego, nieco już zapomnianego literata, którego śmiało można określić mianem kompozytora.
”Który składnik ,,Balsamu Kanaańskiego” cenimy najbardziej? No oczywiście denaturat. Ale przecież denaturat będący tylko obiektem natchnienia, jako taki jest tego natchnienia zupełnie pozbawiony. A zatem, co najbardziej cenimy w denaturacie? No oczywiście, czysto smakowe doznania. A jeszcze bardziej miazmaty, które wydziela. Żeby te miazmaty mogły się wydobyć, trzeba choćby kropelkę aromatu. Dlatego też do denaturatu dolewają ciemnego piwa (najlepiej ostankinowskie albo Senator) i oczyszczonej politury w proporcji 1 :2 : 1.
Nie będę wam przypominał, jak się oczyszcza politurę, to wie nawet każde dziecko. Jak umarł Puszkin, z jakiegoś powodu nie każdy w Rosji wie, ale jak się oczyszcza politurę – wie każdy.
No więc zanotujcie sobie przepis na „Balsam Kanaański”. Człowiek ma tylko jedno życie i przeżyć je trzeba tak, żeby nie zrobić błędu w przepisach./
Denaturat 100 g
Piwo ciemne 200 g
Oczyszczona politura 100 g
I oto macie „Balsam Kanaański” (potocznie zwany „Srebrny lis”) – płyn o kolorze czarno-burym, o umiarkowanej mocy i trwałym zapachu. Właściwie to już nie jest zapach, to już jest hymn. Hymn młodzieży demokratycznej. Tak jest, bo ten koktejl wyzwala wulgarność i ciemne siły.”
– – –
Bardzo sygnalistyczny, poruszający wpis.
To nie jest temat dla głupich ludzi (do komentowania).
– – –
Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet. Na zdrowie!
jeny – wszędzie ten orator z bobrzej łaski. Gekko – ty sypiasz chłopinko?? A nie zapomnij podłożyć miękkiej poduszki pod pupcię ….bo ci się wypłaszczy od tego dziesiątgodzinnego przesiadywania przed monitorem.
Dziękujmy losowi, życia twardej skale – Czesława Miłosza czytamy w oryginale
Wdzięcznym ja losowi
Życia twardej skale
Czesława Miłosza
Czytam w oryginale
@gotkowal
7 marca o godz. 18:00
Co kraj to obyczaj. Jak już wspomniano tu o Miłoszu który mieszkał w USA to tam miejscowa ludność w czasie prohibicji odkryła 2 koktajle :
„Canned Heat” czyli techniczny spirytus z dodatkiem mydła, które nadaje miksturze galaretowatą konsystencję i spowalnia spalanie. Nazwa pochodzi stąd, że ten koktail był pakowany w puszki i służył za paliwo w przenośnych kuchenkach. Prawdziwi koneserzy spożywali to solo, zaś osoby o wrażliwszym podniebieniu sporządzały tzw „Jungle Juice” mieszając Canned Heat z Coca Colą