Prezent dla opiekuna
Trwają Dni Opiekuna, wielki bal w operze, wszelki pacjent majtki pierze. Myślę, jak mojej opiekunce – bo raczej nie będzie to mężczyzna, żaden nie jest taki głupi, żeby nosić nieruchomą prawie mumię do łazienki, bo facet to nosi chętnie plecak po górach – myślę, jaki zrobić jej prezent, który by sprawił jej radość. Wiadomo, przy prezentach liczy się miły gest.
Przede wszystkim balkonik. Wypożyczę sobie już wcześniej, żeby ona nie musiała sama po miasteczku i w sieci takiego dla mnie szukać. Widziałam, że sąsiad już ledwo-ledwo powłóczy nogami, nawet gołębie nie schodzą mu z drogi – po nim ewentualnie mogłabym nawet taki balkonik „odziedziczyć”. Dzieci nigdy go nie odwiedzają, nikt nie zauważy, gdybym po cichu wzięła. A gdzie ja na tym balkoniku zajadę? Chyba na Kanary. Na trzecie piętro bez windy? Już dałam ogłoszenie, sprzedam moje mieszkanie, wyprowadzę się na niski parter. Kto mówił, że starych drzew się nie przesadza. Właśnie stare z góry na dół należy przesadzać.
Chciałabym też mojej opiekunce oszczędzić poczucia winy z powodów ekologicznych. Starość, podobnie jak niemowlęctwo, to wyrzucanie pieluch i podkładów. Dlatego już dziś odłożyłam do szafy nasze stare ceraty z kuchni – cerata nieprzemakalna, w sam raz na łóżko się przyda. Nie mam zamiaru przysporzyć mojej opiekunki bólu kręgosłupa – przesuwanie mnie na łóżku czy noszenie to męka. Dieta to 70 proc. sukcesu, mawiają. Zredukowałam moje zapotrzebowanie kaloryczne z 1800 do 1200. Zapisałam się na lekcje ukraińskiego – raczej opiekunka moja nie będzie Polką, a chcę, by czuła się u mnie komfortowo.
Społeczeństwo się starzeje, a wraz z nim opiekunki. Nie chcę być ejdżystką, ale najbardziej boję się, że moja opiekunka będzie miała po osiemdziesiątce. Tak jest w przypadku mojej znajomej, która ma już 82 lata, a nosi swojego dziesięć lat młodszego męża do toalety i robi mu masaże na odleżyny. Najpierw ją ciutkę zdradzał, potem jeździł na męskie wakacje, a ją zostawiał w domu z dziećmi, na koniec cwaniaczek wyprzedził ją z tym zawałem i masz babo placek na dobre i na złe. Taka staruszka może przy mnie wyzionąć ducha i będę jedyną podejrzaną.
Kobiety starsze mają w genach wdrukowane sprzątanie. Jeszcze tego brakowało, że ona będzie u mnie coś odkurzać – dywany, kompromitującą korespondencję, pornopisemka na recykling nosić. A dewotka? I taka może mi się trafić. Taka jakaś kopia Marty Kaczyńskiej, która ostrzegała przed masturbacją. Lepiej z szafek w łazience zawczasu wszelkie wibratory i dildo pousuwać. Księdza może mi zacząć przyprowadzać. Piszę kredą na drzwiach: Satan Welcome.
Słyszałam, że niektórymi podopiecznymi opiekują się ich dzieci. Aż tak potworną matką nie jestem – robię, co mogę, by wypchać je do Wielkiej Brytanii. Brexit brexitem, ale my Polacy jak nie drzwiami, to oknem się tam wciśniemy.
Prezent niespodziankę dla opiekunki też biorę pod uwagę. W szpitalu skitrałam sporo pigułek, łyknę na raz, ot, po prostu zasnę, a nekrolog już sobie napisałam, żeby błędu w nazwisku uniknąć, i przez internet opłaciłam.
Komentarze
Znam lepsze rozwiązanie. Należy postarać się o dwie rzeczy, które wbrew pozorom się nie wykluczają, aby nie martwić się starością.
Pierwsza to karnet na siłownię, a druga to pozwolenie na broń i będzie się panem własnego życia. Do końca.
Ukrainki nie muszą znać naszego języka ,w czasie opieki nad dziećmi bez mózgu ,urodzonymi, z woli jedynej słusznej władzy.
„Około godz. 14.30 rozpoczęły się na zamku Książ w Wałbrzychu uroczystości ślubne Carolin Aleksandry von Hochberg. Rodzina hrabianki przez kilka wieków była w posiadaniu Książa. Na wesele przyjechało ok. 40 gości z Niemiec.
Ślub hrabianki Carolin Aleksandry von Hochberg narobił w Wałbrzychu sporo zamieszania. – Już dawno nie było takiego zainteresowania medialnego wokół zamku Książ – przyznaje Mateusz Mykytyszyn, szef Fundacji Księżnej Daisy von Pless, hrabiny von Hochberg, baronowej na Książu, a także rzecznik zamku Książ.
Uroczystości rozpoczęły się punktualnie. Około godz. 14.30 panna młoda wraz z wybrankiem wsiedli do wiktoriańskiej karety i razem z weselnymi gośćmi pojechali ze Stada Ogierów w Książu do Mauzoleum Hochbergów. Tam młoda para złożyła kwiaty i zapaliła znicz na pustych dziś, splądrowanych przez Armię Czerwoną sarkofagach przodków.”
Ten onet.pl to jest jednak „piąta kolumna” medialna.
Czy ta para nie powinna również złożyć kwiatów na grobach Polaków, których majątki zostały splądrowane przez Wermacht ulubioną formację jej arystokratycznych przodków?
Przepraszam panią i czytelników, to nie onet.pl , a gazeta.pl zamieściła ten uroczy tekst o ślubie arystokratycznej pani na Książu.
Media pana Michnika okazują się obecnie bardzo czułe i „wrażliwe” oraz zdyscyplinowane politycznie. Nawet ślub może być tematem indoktrynacji.
Księżniczka Daissy to akurat rodowita Angielka a byli tacy wsród lokatorów zamku Książ , którży walczyli w wielkiej wojnie bynajmniej nie po stronie Niemiec. Świat nie jest taki czarnobiały panie W