Łukasz

Umarł Łukasz Lipiński. Ogrom współczucia dla Rodziny i Bliskich pana Łukasza czuję i przekazuję. Wiedziałam, że Łukasz choruje. Jest mi bardzo, bardzo przykro.

Nie mogę nawet napisać, że Łukasz był moim dobrym znajomym czy bliskim kolegą z pracy, bo poznaliśmy się zaledwie kilka lat temu, a ja jestem tylko felietonistką – nie bywam na zebraniach czy w korytarzach i pokojach redakcyjnych tygodnika „Polityka”. Jednak służbowo nasze drogi wielokrotnie się skrzyżowały i byłam regularną czytelniczką Łukasza.

Łukasz bardzo mi imponował. Zawodowo uosabiał koktajl cech idealnego dziennikarza. Wyważony, ale nie symetrystyczny, niezależny, ale nie narcystyczny, skupiony na rozmowie, z umysłem analitycznym, ale bardzo otwartym. Był wyrozumiały, cierpliwy być może z usposobienia, a może trochę z racji tego, że urodził się w latach 70. Zatem potrafił fantastycznie pracować z autorami o wiele starszymi i z tzw. milenialsami wszystkich płci i temperamentów. Był liderem bez podnoszenia głosu. Co być może najważniejsze, te wszystkie zalety charakteru stanowiły tło dla konkretnej wiedzy i tzw. know-how w zakresie rewolucji, a następnie ewolucji mediów cyfrowych.

Łukasz Lipiński był filarem sukcesu – tak, tak, bez fałszywej skromności – jaki nasz tygodnik odniósł w przemianie, jaką było przechodzenie z wydania papierowego na cyfrowe. „Polityka” nie pozostała z tyłu, a może być dumna z formy i jakości, różnorodności, dostępności treści, jakie publikuje w sieci. Fiszki, blogosfera, teksty w wersji audio, korespondencje z wojen i kryzysów, głębsze analizy społeczne, podkasty wszelkiej maści – wszystko to strategicznie i taktycznie pojmował i nadzorował Łukasz. Dlatego dla tygodnika „Polityka” to wielki cios i jednocześnie wielkie wyzwanie. Straciliśmy nie tylko mądrego Autora, ale i jednego z liderów w drużynie.

Znając zapobiegliwość, rozważność i mądrość Łukasza, przeczuwam, że szkolił swoje następczynie i następców w dziale, za który odpowiadał, ale mimo to żegluga bez Łukasza nie będzie już nigdy taka sama. Dosłownie kilka tygodni temu wymienialiśmy mejle na temat strategii działań „Polityki” na różnych komunikatorach. Pracował do końca. Mam wrażenie, że każdy z nas w redakcji, kto znał Łukasza, dobrze wie, jakie zadania mamy zlecone i jak pracować, by Łukasz był spokojny i ukontentowany.

Na koniec najważniejsze: kilka razy rozmawialiśmy o rodzinie. Łukasz był superzaangażowanym tatą. Mój ojciec Łukasza szalenie cenił. Więc w imieniu rodzinki Passentów składam kondolencje Rodzinie Łukasza i zespołowi „Polityki”.