Prezydent na wycieczce
Mieliśmy prezydentów na uchodźstwie, a dziś mamy prezydenta na wycieczce. Andrzej Duda obiecywał być prezydentem wszystkich Polaków, ale pod określeniem „wszyscy” mieszczą się chyba tylko wyznawcy wiary katolickiej.
Jako nieochrzczona osoba wyznająca wartości ateistyczne przyzwyczaiłam się do bycia w marginalnej mniejszości. Nie śmiałabym narzucać swych wartości prezydentowi i jego małżonce, bo przecież toleruję ich wybór tożsamości, a w dodatku wszelkie nawracanie siłą przynosi odwrotne rezultaty, o czym świadczy duża liczba dzieci rezygnujących z lekcji religii w szkole i osób odchodzących od religii katolickiej w celu „przebranżowienia się” na inne wyznania chrześcijańskie bądź własne sposoby na uprawianie życia duchowego i bycia we wspólnocie.
Natomiast głęboka wiara nie upoważnia prezydenta wszystkich Polaków do zaniedbywania swoich świeckich, służbowych obowiązków. Nie zaglądam prezydentowi pod kołdrę i nie interesuje mnie, jak spędza swój czas wolny, ale fakt, że najpierw wygłasza w narodowej telewizji orędzie, w którym zachęca mnie do pójścia na wybory parlamentarne, następnie tłumaczy, że mój wybór ma kolosalne znaczenie dla „przyszłości ojczyzny”, następnie kolejny raz podkreśla znaczenie tych wyborów jako sprawy determinującej los „naszych dzieci”, a następnie… tuż po wyborach ucieka z Niepodległej na mszę za granicę – to było dla mnie szalenie nieeleganckie, by nie powiedzieć, że był to gest pozbawiony empatii.
Ja się pytam: to nie ma już mszy papieskich i obchodów Dnia Papieskiego w kraju? Chętnie zaglądam do kościoła w mojej parafii i podczas podróży, bo przecież ateizm nie oznacza tępego bojkotu sztuki kaznodziejskiej i egzegezy Biblii. Stoi jak wół na wrotach napisane, iż msze odbywają się nawet o 6 rano, a tych związanych z Dniem Papieskim było do wyboru do koloru w kraju.
Wycieczka zagraniczna do Watykanu dzień po wyborach, gdy ważą się losy demokracji w ojczyźnie, to było nader niedyplomatyczne. W chwilach kluczowych dla historii odwrócił się od nas ojciec narodu, zamiast wspierać mężów zaufania, obserwatorki i żaków krakowskich stojących do świtu w kolejkach do urn. A mogli wraz z małżonką roznosić herbatę i koce dla koczujących w komisjach społeczników.
Gdyby celem zagranicznej podróży prezydenta był Kijów, Waszyngton, Ramallah, Damaszek – to by była akceptowalna, arcypilna podróż służbowa. Duda porzuca rodaków w czasie tektonicznych przemian w rządzie, bo w świecie ogarniętym wojnami robi dyplomację, próbując naprawiać pasmo sukcesów po Waszczykowskim czy Wawrzyku. Angażuje się w poprawę stosunków z Izraelem, mediuje w sprawie dalszej pomocy Bidena dla Kijowa. Ale msza w Watykanie? Ryly? Taki powód?
Każde słowo złotoustego prezydenta spijam ze smakiem niczym serwatkę z domowego twarogu. Dlatego też wysłuchałam komentarza w dniu wyborów: „Wysoka frekwencja daje władzom RP silną legitymację do tego, by wykonywać swój mandat”. O którą wysoką frekwencję chodziło prezydentowi? Czy tę wysoką frekwencję młodych ludzi? Czy tę wysoką frekwencję wśród kobiet (nieco większą niż wśród panów)? Już drwiono z tego, że marsze parasolek i czarne protesty się wypaliły, aż tu nagle okazało się, że w odróżnieniu od małżonki prezydenta inne Polki chcą zabierać głos w ważnych sprawach i mają na listach wiele propaństwowych kandydatek gotowych podjąć się pracy na rzecz rozwoju i bezpieczeństwa ojczyzny.
„Silną legitymację” w tych wyborach uzyskała Trzecia Droga, która w swym programie zakłada, cytuję, „rozdział Kościoła od Państwa” oraz „koniec Funduszu Kościelnego”. Również, aż trudno uwierzyć, ale Koalicja Obywatelska w swych stu konkretach obiecuje zakaz finansowania instytucji kościelnych przez państwo! Gdyby nie mój ateizm, ten punkt programu nazwałabym „cudem gorejącej Platformy”, bo dobrze pamiętam wizytę premier Kopacz u papieża Franciszka – cała była w ukłonach całująca jego złote pierścionki.
Mam nadzieję, że prezydent zastosuje się do swego orędzia i w nowej sytuacji w kraju, w którym rząd będą formować partie niosące na sztandarach wartości świeckie, będzie potrafił zmienić swój kalendarz podróży. Prywatne podróże na pielgrzymki, msze, spotkania z oazówkami, prelekcje w salkach katechetycznych, śpiewanie w chórach Rydzyka i dni papieskie – proszę jeździć sobie poza protokołem. Jestem kobietą wielkiej wiary i wierzę, że prezydent zdoła odmienić swe oblicze i wyrwać się z kajdanów niewoli, jakimi spętał go szeregowy poseł z Kielc.