Jak ładnie wyglądać w TVP

Nie będę ładował się w związek ze starszą kobietą, bo jeszcze powiedzą, że jestem utrzymankiem. Nie będę nosiła obcisłej bluzki, bo widać mi wałki na brzuchu. Nie zmienię wyznania, bo co przyjaciele z parafii powiedzą. Nie zacznę działać na rzecz Wolnych Sądów, bo co powiedzą moi klienci z narodowych spółek. Nie zgłoszę się po pomoc do psychiatry, bo jeszcze zrobią ze mnie wariata. Nie zacznę pracować na kasie, bo jestem intelektualistką z doktoratem. Znamy takich przykładów setki, a i sami, świadomie bądź nie, ulegamy presji. Presji stada, presji matki lub ojca, własnych dzieci, social mediów albo telewizji narodowej.

Piszę o tym, bo niedawne głosowanie w Sejmie o Sądzie Najwyższym nie nastraja mnie optymistycznie. Nie tylko dlatego, że jest policzkiem dla obywateli, którzy od kilku lat wychodzą na ulice czy charytatywnie działają na rzecz NGO wspierających sędziów i niezależność sądów. Bardziej martwi mnie brak woli przeżycia wśród tych polityczek i polityków, którzy wstrzymując się od głosu, de facto wspierają, jak to mówi ulica, „kaczego Breżniewa”.

Zaprawdę nic się nie nauczyliśmy? W filmie „W trójkącie” Rubena Östlunda o gnijącym społeczeństwie konsumpcyjnym luksusowy jacht wraz z załogą I pasażerami zmierza wprost ku katastrofie pod dowództwem pijanego szalonego kapitana. Czy po kilku latach rządów Kaczyńskiego opozycji nie udało się wyciągnąć wniosków? Chcecie utonąć wraz z cynicznym, wcale nie zaburzonym, tylko bardzo sprytnym, wcale nie pijanym, tylko trzeźwym naczelnikiem, którego mierne, ale wierne popychadła pod hasłem dzielenia się z narodem nakradły się ile wlezie, a i teraz na pewno nie przepuszczą okazji, by z funduszy europejskich przejeść duże porcje?

Może zbudują sobie kolejne pomniki Kaczyńskiego, kliniki naprotechnologii, w których odprawiać się będzie gusła mające na celu leczyć niepłodne pary lub też oprogramowanie do śledzenia młodych ludzi, którzy pomagają zdesperowanym znajomym kupić pigułki „dzień po”?

Ile jeszcze wy sami, polskie sądy, polscy nauczyciele i uczniowie muszą wycierpieć, ilu jeszcze lekarzy ma emigrować, byście zrozumieli, że uleganie manipulacjom tego cynicznego przemocowego narcyza przebranego za miłego, samotnego staruszka w przydużym garniturze (niczym bohater „Kamizelki” już lecę z zestawem nici i igieł, by mu zwęzić, by mu skrócić) przedłuża nasze wegetowanie na „przedmurzu Europy”, naszą politykę zagraniczną opartą na wpajaniu nam, że Polska jest Mesjaszem, a uczenie się języków obcych jest klasistowskie i wstydliwe?

W sporcie zawodniczka, która nie uczy się na swoich błędach, po prostu odpada… Opozycja wstrzymała się od głosu, bo przestraszyła się tego, „co oni o nas powiedzą w kurwizji”, jaki przekaz dnia z Nowogrodzkiej karnie realizować będą paskowi, jaki pomysł na szczucie wyjdzie z gabinetu prezesa Matyszkowicza. Przestańcie skakać w rytm przekazu dnia. Ten nie zmieni się, dopóki nie zmieni się cały system działania mediów rzekomo publicznych w kraju. Boicie się biczowanka w TVP? Chcecie się przypodobać widzom tej stacji? Chcecie tam ładnie wyglądać? I zwiecie się opozycją? Na taki sprzeciw was stać? Aż trudno uwierzyć, że część opozycji uważa się za spadkobierców Jana Krzysztofa Bieleckiego, Władysława Frasyniuka, Aliny Pienkowskiej, Marii Chmielewskiej, którzy autentycznie ryzykowali życie swoje i dzieci oraz utratę pracy i wolności.

Róbcie swoje radio Wolna Europa, docierajcie ze swoimi przekonującymi kilkoma postulatami, których wciąż brak, innymi kanałami dotarcia niż brunatna stacja z Woronicza. Demokracja trwa tam, gdzie są silne niezależne media, więc budujcie takie, a nie oglądajcie się na TVP, bo wiadomo, że ono łże. Nie uważam, że partia 2050 „się wyłamała, by się wyróżnić”. Platforma się złamała, bo wstydziła się brzydko wypaść w TVP. Większość opozycji to niemy, trzęsący portkami szereg stawiający na starą polaryzację, która od lat nie przyniosła nam nic dobrego, a wszyscy wiemy, iż polaryzacja służy autokracji i populizmowi. Kaczyński to lubi.