Mata na parkingu
Okazja czyni złodziejkę, a tą złodziejką jestem ja. Najbardziej lubię moje miasto, gdy jest puste – i teraz w chorobie jest piękniejsze niż kiedykolwiek. Być może jest jak Stanisław – chory na gruźlicę bohater opowiadania „Brzezina” Jarosława Iwaszkiewicza – całkiem jeszcze witalny, piękny bladością i atrakcyjny, mimo że kaszlący i umierający. Warszawa nie jest wymarła, nie ma gruzów, kikutów wypalonych drzew, które znam z fotografii z Muzeum Warszawy, tylko jakby odpoczywa sobie niczym szkoła podczas wakacji.
Uruchamia się we mnie żądza kradzieży tej przestrzeni pozostawionej, porzuconej. Korzystania z tego daru pustki, mimo że rząd zachęca do zostania w domu. Ale jest słoneczny dzień, można spacerować i uprawiać rekreację prozdrowotną, więc wyszłam z matą do ćwiczeń… na miasto. Zamknęli mi klub sportowy, w lesie wolę biegać, za chwilę w mieszkaniach będzie tak gorąco, że aby przeżyć, mieszkańcy powylatują z gniazd, by być w stanie ciągłego spaceru. „Spacerowicze” – mówiono o nas, protestujących w imię obrony demokracji. Teraz „spacerowicze” to ci, którzy nie będą chcieli udusić się w upale swych trzydziestometrowych klitek.
Tylu wolnych miejsc do parkowania nie widziałam w Warszawie nigdy. Aż żal w cenie parkometrowej nie parkować w poprzek – na dwóch, trzech miejscach! Kradnę pustą przestrzeń na zapas. Rozkładam się w poprzek parkingu z matą na ulicy Konopnickiej, pod YMCĄ, to tu pomieszkiwał Tyrmand, a ja sobie dziś tu pod jego oknami na macie robię pompki, rozciąganie, brzuszki, ćwiczenia rehabilitacyjne na kręgosłup – czuję, jakbym nagle wygrała wojnę z autami. Pustymi ścieżkami rowerowymi jeżdżę z dzieckiem, podziwiając kwitnące forsycje – zwykle zasłonięte tłumem lub autami.
Street futbol nabiera nowego znaczenia. To już nie granie na orliku, gdzieś sztucznie wciśniętym między bloki a szkołę! Street futbol w czasie epidemii: syn wyszedł na ulicę żonglować piłką. Miejsca do woli, pod auto mu się nie wtoczy, bo aut na ulicach i parkingach nie ma. Odzyskujemy miasto choć na chwilę – samochody jakby wyparowały!
Nie wiem, gdzie one zeszły? Przecież nie do podziemi? Nie mamy podziemnych parkingów. Czyżby auta wróciły do siebie? Warszawa pozbawiona gości, przyjezdnych, przejezdnych – okazała się miastem wcale nie tak pełnym kierowców. Czyli gdyby ludzie mieli więcej pracy u siebie w miasteczku lub wsi albo lepszy transport publiczny, nasze parkingi mogłyby wyglądać tak pusto jak dziś?
Pustka niebezpiecznie kusi. Komfort jazdy pustym tramwajem jest lepszy niż rausz po szampanie, niż lot na Kanary. Cena biletu ta sama, a nikt mnie nie pcha, nikomu nie ustępuję miejsca, wchodząc do tramwaju z rowerem, nikogo nie potrącam. Jadę o dwa przystanki dalej, tak mi się podoba. Aż tu nagle myśl. Co się stało z kierowcami? Czy każde puste miejsce parkingowe oznacza jednego żywego kierowcę mniej?
Komentarze
Trudno coś powiedzieć dziś, jutro niektórzy z nas mogą jak ci w Madrycie wylądować na lodowisku na Stadionie Narodowym, choć trzeba przyznać daleko nam jeszcze do kilkuset śmierci dziennie od wirusa jak w Madrycie
Niech słowo „lekkomyślność ” wystarczy za cały komentarz, chociaż w tym przypadku to eufemizm
Dziwna gonitwa myśli, ale zrozumiała, bo nikt nie wie, co dziś myśleć. Psychologowie mówią, że ten tydzień lockdownu to tydzień buntu, mózg ma dość siedzenia w zamknięciu, brak bodźcow, nuda, zachęca do ryzykownych zachowań; ale pani Agato, proszę w sobie włączyć spartańskiego life coacha, i się nie wygłupiać już więcej. Go home already, jak mawiała Tracey Ullman na końcu każdego występu.
Mam szczerą nadzieję, że jaja sobie pani robi z tą matą, a jeśli nie, to że ją pani porządnie zdezynfekowała chociaż po akcie.
Musi być demokracja, wojsko, a nie wirus i samozwańczy kutafon Tusk
Zanim umrę w epidemii proszę was o jedno: przekażcie że Tusk to pizda!
Bardzo dobrze Panią rozumiem, pozbawiona ludzi przestrzeń, „pustka” wypełniona jedynie przyrodą, ma hipnotyzującą moc. Jeżdżę (jeździłem?) po takie doznania do Kazachstanu i Mongolii. Niewiele jest rzeczy równie wspaniałych na tym świecie! Aczkolwiek, jak to w życiu, aby coś docenić, trzeba też doznawać czegoś przeciwnego 🙂
Droga Agatko,
Najlepiej zmoderuj ten wpis. Ale zapewniam Cie, ze Twoj stan psychiczny przejdzie. Kryzys nastepuje u matek dzici nastoletnich. Moja zona tez przez to przechodzila. Jesli jest to tylko literacka podpucha to Ci sie udala. Powodzenia
Ja tez kocham Warszawe ale moja rodzine bardziej
Jest niezle, bedzie niezlej, tylko trzeba oddalic z podworka Komentarze na 365-dniowa kwarantanne obywatela o tajemniczym pseudonimie SATRUSTEQUI…
Czarodziejską Górę być może ostatni raz w życiu warto teraz przeczytać, zamiast pisać. Gruźlica, wolę niż bardziej teraz czytana Dżuma Camus.
Pierwszym razem czytałem po polsku, teraz kupiłem po angielsku.
Nie wiem, może jeszcze w oryginale przeczytam kiedyś, ale mój niemiecki jest słaby więc będzie to duże wyzwanie. Wziąłem niemiecki zamiast rosyjskiego na studiach, czyli tylko parę lat uczyłem się tego języka. Do tego jak ćwiczenia były o ósmej rano to nie przychodziłem i nie dostałem zaliczenia.
Strasznie lubiłem się uczyć i gdy zbliżał się końcowy egzamin z niemieckiego… zanurzyłem się na 3 tygodnie (!) w ten język, bez reszty, przyszedłem na egzamin i po raz pierwszy w życiu płynnie mówiłem po niemiecku, Pani Lektorka wybałuszyła oczy, słysząc moje nienagannie budowane zdania, autentyk. No oczywiście był to też ostatni raz, bo taka umiejętność jest nieugruntowana.
Olgierd Łukaszewicz – pamiętamy przecież – zagrał młodego gruźlika w ekranizacji Brzeziny. W filmie występuje również obraz Malczewskiego Thanatos.
W przyszłym roku minie 10 lat od kiedy polityk Donald Tusk ostatni raz poddał się demokratycznej weryfikacji, bo urząd unijny nie podlegał procedurze uzyskania demokratycznego mandatu…
Mam nadzieję, iż ćwiczenia na macie robi Pani dla zdrowia a nie dla manifestowania sprzeciwu wobec rządzących 🙂
Paskudna choroba, wciąż rośnie % umarłych wśród pacjentów. Już 16%, tylko 84% zdrowieje.
Wiecie ile osób wyzdrowiało dotychczas w Kraju? 7.
Dzisiaj w Rzeczpospolitej pojawiała się propozycja przesunięcia wyborów o rok. Wydaje się rozsądna. Jeśli opozycji chodzi… o zdrowie rodaków – powinni taką propozycję poprzeć.
To miasto jest ZBYT puste i dlatego wcale mnie nie cieszą „odzyskane” parkingi, ani tramwaje widma. Dlaczego rozlożyła sie pani z matą przy YMCE, taki kawał od domu na Żoliborzu. Toż ma pani pod nosem piękne zielone tereny Cytadeli.
Z kolei córki mieszkające na Kabatach, skarżą się iż pełno ludzi się szwenda z psami a także rowerzyści, rolkarze, biegacze. Trudno zachować bezpieczny odstęp.
Profesor Krzysztof Penderecki odszedł nad ranem.
W Jastrzębiej Górze, kurorcie Piłsudskiego i Kiepury, jest uliczka prowadząca do kościoła Jezuitów nazwana kilka lat temu ul. Prof. Krzysztofa Pendereckiego. Wcześniej była to ul. Wesoła…