Korpośledzik
Wielka Brytania oddzieliła się od Europy, lodowce szwajcarskie topnieją, we Francji stanęły kolej i metro, geopolityka dudni, ale to nie załapuje się w naszym polskim kadrze. Nasz kadr cały wypełniony po brzegi korpośledzikami, tłusta oliwa z nich spływa. Bawmy się, bawmy – bo tylko na to mamy wpływ? Połowa grudnia, czyli szczyt licytacji śledzikowej. Kto dostał więcej zaproszeń na śledzika? Ostatnio znajomy z udawanym zmęczeniem i wystudiowanym zniechęceniem marudził: „Co roku to samo, nie da się tego jakoś lepiej zaplanować, wyobraź sobie, mam 18 zaproszeń na śledziki”.
Jest ciężko. Aaaaaaaby utrzymać siebie, kredyt i rodzinę, wielu z nas ma co najmniej trzy prace, do tego zlecenia doraźne. A networking – wiadomo, to podstawa. Klub absolwentów wzywa na „K-mass party”. A klub sportowy – to też rodzina. Też śledzik w klubie trzeba zaliczyć. A fundacje, które regularnie wspierasz? Pamiętają o Tobie, liczą, że będziesz, chcą się odwdzięczyć domowym makowcem. Stowarzyszenia kulturalne, parafie, szkoły, zaprzyjaźniona klinika, w której już dwa razy kolano leczyłaś i zakochałaś się w rezydencie i bardzo chcesz mu przynieść domowe śledzie w grzybach po litewsku, żeby tylko nie wyjechał do Monachium, może wspomnienia kresowych klimatów go uwiodą…
Kiedyś unikałam śledzików, a teraz bywam i nie odmawiam. Im bardziej social media nas dzielą, szufladkują i oddalają, im bardziej ludzie, z którymi pracuję, chowają się za ekranami, albo im więcej znajomi publikują na insta roześmianych buzi, zbliżeń na nowe usta, tatuaże, nowe udane wyprawy, czerwone paski psów i dzieci, tym chętniej bywam na śledzikach.
Następuje szybka weryfikacja cyfrowej bańki przy umęczonym śledziu, który pływa w smutku. Pani stanowcza menadżerka wszystkiego – usta nabotoksowane, ale od pasa w dół pani już się nie fotografuje na insta. Rozmiar 44. Toż to skandal. Taki rozmiar nie jest instafriendly. Pan twardziel podróżnik. Cóż, kolejny związek się rozsypał, koszula w kwiaty się nie dopina, trudno było udawać, że jest się hetero, gdy od studiów jest się gejem, ale teraz po czterdziestce na oficjalny coming out to jakoś późnawo, przenoszona ciąża taka, w sumie wszyscy dawno wiedzieli. Pan z ekstra furą stracił udziały w firmie. Pani supermamuśka pouczająca wszystkie złe matki trzymające dzieci w żłobku do 17, ojej – nad śledziem łzy roni, jej córka w szpitalu leczy anoreksję. A pan domorosły teolog? Na roratach czuł się czysty jak aniołek, a tu akuku, nowa żona wymieniona, tamta została sama z czwórką dzieci i domem z ogrodem, ale za to z wiecznie wybijającym szambem i przeciekającym dachem.
Raz na rok oderwać się od klikania, szerowania, edytowania, by powiedzieć coś ludzkim głosem, wysilić się na konwersację poprawną polszczyzną bez emotikonów – nie jest teraz łatwo ludziom mówić ludzkim głosem. Ale zróbmy ten wysiłek, może chociaż raz w roku stać nas na szczerą rozmowę?
Komentarze
Ciekawe, mnie nikt nie zaprasza na śledzika. Może z tej prostej przyczyny, że nie pracuję w żadnej korporacji, a może, że nie piję. Chociaż stopką koniaku czy whisky single malt nie pogardzę. Kiedyś w minionej epoce, śledzika organizowano w ostatnim dniu karnawału, to był niecierpliwie oczekiwany Arbeits Tag przez szeroką rzeszę pijaków, których nie brakowało w każdej jak myślę socjalistycznej firmie.
Z poprzedniego wpisu
@satrustequi
16 grudnia o godz. 11:02
Dziękuję.
Dlaczego tak mówią, licho ich wie. Wczoraj w radiowej Dwójce wspominano Dekalog Kieślowskiego, jakiś pan profesor mówił „w cudzysłowiu”. Kiedyś w tejże Dwójce inny pan profesor, żeby było śmieszniej od literatury wymawiał to słowo identycznie.
Taka nowa tradycja.
Pozdrawiam
„Kiedyś unikałam śledzików, a teraz bywam i nie odmawiam.”
Radzę wrócić do starej tradycji jeśli zdrowie miłe. Magda Gessler ostrzega przed tasiemcem i innymi pasożytami tkwiącymi w sprzedawanych w Polsce śledziach.
@Witold
17 grudnia o godz. 15:38
„Magda Gessler ostrzega przed tasiemcem i innymi pasożytami tkwiącymi w sprzedawanych w Polsce śledziach.”
O rany! A tak się narobiłem w ostatnią niedzielę patrosząc i filetując dwa kilogramy śledzi z morza północnoatlantyckiego. Tak stało na etykiecie, śledzie nie miały łbów, nie mogłem stwierdzić czy nie miały skośnych oczu. Trzy przedpołudniowe godziny zmitrężyłem w kuchni walcząc ze skórą, ościami, kręgosłupami, zarobiony przegapiłem na TOK FM audycję Passenta.
Ale co tam, zaproszona na wigilię (ateistyczną) rodzina je pożre, być może nie dojdą do nich śledziowe okropności w wydaniu przywołanej Gessler.
Parafrazując mistrza Przyborę: i na twarzy się nawet nie zmarszczy gdy zaprosi rodzinę na barszczyk, po barszczyku w oleju trzy śledzie, po których rodzina odjedzie.
PS. jeżeli ktoś sądzi, że odmiana przez przypadki rzeczowników ość i gość jest identyczna to jest w mylnym błędzie.
Nigdy śledzików nie jadłem, sam zapach mnie odstręcza. Moda na śledzika widocznie w stolicy.
Ale każdy pretekst dobry by spotkać się z ludźmi twarzą w twarz. Choć wielu woli mądrzyć się przez internet…
@mopus11
„z morza północnoatlantyckiego”. Jesteś po dobrej stronie mocy. Gessler chodzi o śledzie „z wiaderka” z naszego morza. Poza tym dietetycy – co ciekawe polscy nie polecają żadnych ryb z Bałtyku.
@Witold
18 grudnia o godz. 8:25
Ufff. Zatem z ufnością mogę czekać na obżarstwo będące kwintesencją każdych polskich świąt. A i rodzina, nieświadoma niedawnych zagrożeń takoż.
Tasiemiec nie groźny jeżeli śledzika natychmiast przepijemy wódeczką.
@observer
„Tasiemiec nie groźny jeżeli śledzika natychmiast przepijemy wódeczką.”
Chcesz tasiemca spoić? Może to i jakiś sposób na walkę z alkoholizmem? 🙂
Z powodu ruchu antyszczepionkowego ( tfu antyoplatkowego) zapoczatkowanego w warszawskim magistracie nie bardzo wiadomo jakiego slowa uzyc na okolicznosc przedswiatecznych spotkan w miejscach pracy . Przeciez nie Christmas Party, ale skad sie ten sledzik wzial, pospiesznie przeniesiony z innych okresow, zeby bron boze nie uzyc wrazego slowa na o….
Tak, tak biedny , nie zapraszany na te dziesitki sledzi w korpo i redakcjach nie zrozumie problemow bogatego.
Sorry, ale czesc opisowa owych sledzikow zupelnie przypomina mi piosenke grupy rappowej patointeligencji, tylko, ze bez wulgaryzmow. Wiem, ze jesli jestem na czasie to piosenka powinna mi sie podobac.
Korpośledzik w Wiglię
WIGILIA
Wigilia świąt
wieczór magiczny
najbliżsi siedli wokół stołu
nastrój podniosły i liryczny
zapach choinki w całym domu
na stole obrus śnieżnobiały
a pod obrusem świeże siano
i wolne miejsce jest dla gości
tych
których w myślach przywołano
wszyscy czekają pierwszej gwiazdy
tej symbolicznej
betlejemskiej
lecz kiedy chmury ją zasłonią
wystarczy blask latarni miejskiej
to znak
że wieczór się zaczyna
i czas rozświetlić noc choinką
by znaleźć drogę do Betlejem
gdzie się od nowa rodzi przyszłość
bo ta nadzieja jest odwieczna
że sie na nowo znów narodzisz
jak tylko zechcesz się odmienić
prostując drogę
którą chodzisz
/ w czasach globalnych korporacji latarnie miejskie palą się cały dzień/